Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział drugi



            Całe miasto zdążyło się zakorkować zanim Weronika odwiozła tatę do domu i ruszyła w stronę siedziby Agencji Detektywistycznej Mars. Przerwa wiosenna ponownie wzbudziła w Neptun pijackąchwałę miasta. Nawet jeśli większość imprez i pijaństwa miała miejsce przy linii brzegowej – im dłużej trwała przerwa, tym bardziej w głąb miasta przedzierała się studencka szarańcza. Stare miasto, dzielnica biznesowa – żadna część Neptun nie uchroniła się od najazdu młodzieży.
            Pijani i zdezorientowani studenci okupowali bary, restauracje i sklepy w całym miasteczku – nawet w poniedziałek w samo południe. Przerwa wiosenna trwała już lekko ponad tydzień, potrwa mniej więcej do połowy kwietnia. Później wszystko trochę zwolni ale nie wyhamuje całkowicie. W okolicy znajdują się setki uniwersytetów które od Neptun dzieli niedaleki dystans a każda ze szkół ma swojąwłasną datę przerwy wiosennej.
            Weronika spojrzała w swoje lusterko wsteczne. Korek był tak długi, że nie widziała jego końca. Chodniki zalewała śmiejąca i przekrzykująca się fala młodych ludzi. Co chwilę ktoś wznosił toast butelką alkoholu. Okazuje się więc, że zakaz picia w miejscach publicznych nie jest przestrzegany tak jak powinien. Tym właśnie charakteryzowało się Neptun. Dopóki w grę wchodziły pieniądze – Szeryf Dan Lamb miał klapki na oczach.
Ostatni rok spędził na ściganiu właściwie nic nieznaczących opryszków. Robił to tylko po to, żeby odwrócić uwagę od całej masy niepełnoletniej młodzieży pijącej na umór.
            O młodzieży mówiąc. Nastolatka z niechlujnie przedłużonymi włosami właśnie zgięła się w pół i zaczęła wymiotować. Po chwili wyprostowała się i poszła przed siebie jak gdyby nic się nie stało. Nieopodal grupa śmiejących siędziewczyn jeżdżąca w bikini na rolkach, próbowała pozbierać się po wywrotce. Kilku chłopaków stojących po drugiej stronie ulicy nagrywało ich zmagania na swoje telefony komórkowe.
            Weronika westchnęła i zaczęła przerzucać stacje radiowe. Pozwoliła Keithowi wybrać radio gdy wracali ze szpitala - Blue Öyster Cult śpiewali do niej z głośników. Pięćset różnych stacji radiowych a on musiał wybrać akurat tę puszczającą muzykę z lat siedemdziesiątych. Dla niektórych ludzi nie ma nadziei. Przerzucała dalej kanały wierzą w to, że w końcu trafi na coś ciekawego.
            - Powiem Ci jedno, ja nie pozwoliłabym mojej córce pojechaćdo Neptun w trakcie jej przerwy wiosennej.
            Weronika przestała przerzucać stacje, ta rozmowa jązainteresowała. Poznała ten głos od razu. Trish Turley – duża blondynka z Texasu której głos brzmiał jakby cały czas przecinała nim blachę. Jej program codziennie nadawano w CNN, jedna z lokalnych rozgłośni musiała wykupić prawa do puszczania audio z jej programu. 
            - To miejsce jest jak puszka Pandory, nastoletnie hormony wymieszane z narkotykami i alkoholem. Dzieciaki w dzisiejszych czasach nie są nauczone respektowania swoich własnych limitów. Widziałaś jak te dziewczyny się zachowują? – Weronika widziała oczami wyobraźni Trish potrząsającą głową z dezaprobatą.
            - Wystarczy, że wpiszecie „Neptun” w Waszej wyszukiwarce a wyskoczą Wam setki filmików młodych dziewczyn pokazujących biust w zamian za darmowe piwo. A potem ludzie się dziwią gdy komuś staje się jakaś krzywda.
            No tak. Dwa główne filary dziennikarstwa: piętnowanie dziwek i obwinianie ofiar. Trish Turley lubi nazywać siebie „adwokatem ofiar”, ale za każdym razem jakoś jej to nie wychodzi. Skorumpowanie wśród młodych – temat dla Trish. Amoralne zachowania – również. Zaginiona biała dziewczyna? Tak, tak, tak!
            Ale nawet Weronika musiała przyznać rację Trish. Niepokojąco niewielki wpływ miało zaginięcie osiemnastoletniej Hayley Dewalt na zabawę młodzieży. Sprawa ujrzała światło dzienne w weekend. Hayley przyjechała do Neptune z przyjaciółkami z Uniwersytetu Berkeley, uznano ją za zaginioną prawie tydzień temu. Nikt nigdy nie zgadłby, że zaginęła przed chwilą w Neptun, mieście w którym atmosfera zabawy przeważa nad wszystkim innym. Muzyka nadal grała, piwo nadal lało się strumieniami.
            Weronika sama nie wiedziała jaka powinna być reakcja młodzieży na to, że zaginęła jedna z nich. Wiedziała natomiast, że niezachwiane poczucie bezpieczeństwa i żądza dobrej zabawy wśród studentów po tym wydarzeniu, zaskoczyła nawet ją. Nie mogła sobie przypomnieć czy jako nastolatka była aż tak niefrasobliwa. 
            - No i jeszcze ten beznadziejny tak zwany szeryf – to zdanie przykuło uwagę Weroniki, pogłośniła radio.
            - Ten cały Dan Lamb? Klaun jakich mało. Kto normalny w dzisiejszym świecie idzie do ogólnokrajowej telewizji i gada, że nie powinniśmy się martwić zaginięciem nastoletniej dziewczyny? Mam nadzieję, że rodzina Hayley zatrudni dobrych prawników i pozwie Lamba za te głupoty.
            Uśmiech pojawił się na twarzy Weroniki. „Trish, Trish, Trish. Mamy ze sobą tak mało wspólnego a jednak nagle naszła mnie niesamowita ochota na wyściskanie Cię” – pomyślała. Obserwowała Lamba przez ostatnie kilka miesięcy, czekając na odpowiednią okazję żeby go przygwoździć. Okazuje się, że wystarczy tylko cierpliwie poczekać i Lamb przygwoździ sam siebie swoją głupotą.
            Oczywiście to dzięki nagraniu, które Weronika wysłała do mediów nastąpił początek końca Szeryfa Dana Lamba. Nagrała go z ukrycia podczas rozwiązywania sprawy morderstwa byłej dziewczyny Logana – Bonnie DeVille.
            - Nie obchodzi mnie czy Logan Echolls jest czy nie jest sprawcą. Ameryka podjęła decyzję, że jest winny i to mi wystarczy – powiedział w trakcie nagrywanej po kryjomu rozmowy.
            Ten krótki urywek zrewolucjonizował postrzegania Lamba jako szeryfa. Pierwszy raz odkąd został szeryfem, jego reelekcja stanęła pod znakiem zapytania. Oczywiście bogacze mieszkający w Neptun nadal będą go wspierać. W końcu pilnuje ich interesów i przekrętów. Jednak po upublicznieniu nagrania jest ich zdecydowanie mniej niżprzedtem. 
            - Posłuchajmy jego zeznań, prasie w końcu udało się z nim porozmawiać w piątkowe popołudnie – kontynuowała na antenie Turley.
Jakość nagrania zmieniła się na trochę gorszą, słychać było wiatr uderzający o mikrofon.             Głos Szeryfa Lamba był spokojny, ale nie dało się zignorować nutki zniecierpliwienia przebijającej się na wierzch.
-          Oczywiście, że szukamy Panny Dewalt. Na razie jednak nie jest to też śledztwo w sprawie morderstwa a w sprawie zaginionej osoby. Zwróćcie uwagę, że – podniósł lekko głos próbując przekrzyczeć pobudzony tłum – takie zaginięcia zdarzają się co roku. Dzieciaki oddzielają się od swoich znajomych. Za dobrze się bawią, zapominają o tym, żeby dać o sobie znać i nagle wszyscy panikują. Pojawiają się kilka dni później całkiem bezpieczne i zdrowe. Nie mamy żadnego problemu z poziomem bezpieczeństwa w Neptun.
            Jakaś część świadomości Lamba musiała się w końcu zorientować, że odpowiadanie na pytania o zaginionej dziewczynie bez przygotowania było złym pomysłem, ale jego patologiczny brak umiejętności uciszenia mediów wziął górę. Zdecydowanie to była rodzinna cecha. Jego brat Don, który był Szeryfem gdy Weronika chodziła jeszcze do liceum, miał dokładnie ten sam problem. A teraz niesamowity występ w mediach szeryfa Lamba zwrócił uwagę całej Ameryki na Neptun, które znowu stało się pośmiewiskiem całego kraju.
            Korek zaczął się trochę rozluźniać. Weronika ruszyła powoli samochodem, o włos mijając dwie nastolatki, które stanęły na środku ulicy by wzajemnie podpalić sobie papierosy. W tym samym momencie obie pokazały jej środkowy palec. Minęła je i pokazała dokładnie ten sam gest w stronę tylnej szyby. Skręciła w prawo i ruszyła w stronę fabrycznej dzielnicy Neptun.
            Budynek z czerwonej cegły w którym znajdowała się siedzibaAgencji Detektywistycznej Mars, jeszcze w połowie XX wieku byłbrowarnią. Przez ostatnie dekady przerobiono go jednak na lofty i biura. Weronika nadal się do niego przyzwyczajała. Jeszcze gdy chodziła do liceum i pomagała tacie w Agencji – biuro znajdowało sięw skromnej dzielnicy handlowej, otoczone było księgarniami i małymi restauracjami. Jednak gdy tylko na tej samej ulicy otworzyłsię nowy, ekskluzywny klub „’09er” – ceny wynajmu wzrosły niesamowicie. Jednoosobowa firma Keitha została samoistnie zmuszona do przeniesienia się. Wynajęcie biura w fabrycznej dzielnicy było dużo bardziej przystępne dla budżetu Agencji.
            Nie zmieniało to faktu, że jeśli Weronice nie uda się znaleźćjakiejś dobrze płatnej sprawy – nawet biuro w fabrycznej części miasta będzie dla nich za drogie w utrzymaniu. Logo firmy – przerobione oko opatrzności na trójkącie, z poziomymi przeźroczystymi liniami – wisiało przed wejściem do budynku. Weronika weszła po skrzypiących schodach na górę. Cały budynek wypełniony był charakterystycznym dla starych miejsc zapachem – suchość połączona z kurzem i ciepłem. Przez podwójne drzwi weszła do pierwszego z pomieszczeń biura.
            Pokój był jednocześnie schludny i obskurny. Światło sączyło sięprzez rolety a jego długie cienie padały na podłogę. Ściany były pomalowane na ciemnoszaro raczej ze względu na cenę farby niż ze względów estetycznych. Wysłużona kanapa stała pod oknami wychodzącymi na korytarz, obok niej, w rogu pokoju chował sięzakurzony plastikowy kwiatek. Naprzeciwko ksera cicho bulgotało akwarium.
            Cindy Mackenzie, nazywana przez Weronikę Mac, siedziała przy recepcji oglądając program Trish Turley na największym z trzech ekranów stojących na biurku. Kosmyk brązowych włosów opadł jej na oko, rozciągnięty szary sweter spadł jej z jednego ramienia. Weronika i Mac przyjaźniły się od czasów liceum, kiedy to obie chodziły do Neptune High. Przyciągnęły ich do siebie zdolności komputerowe Mac ale na zawsze, połączyła je wspólna niechęć do gatunku ludzkiego.
            Weronika mocowała się ze swoją skurzaną kurtką, Mac podniosła wzrok i obserwowała jej zmagania. W końcu udało jej siępowiesić kurtkę na wieszaku.
            - Jak tam poranek Szefowo? – zawołała radośnie.
            - Zaczęłam Ci w końcu płacić, skoro awansowałam na Twojąszefową? – Weronika zapytała z szeroko otwartymi oczami.
            - Nie – odpowiedziała krótko Mac i zaczęła znowu obserwowaćmonitor – ale w sumie nie jest też rano a zapytałam Cię o poranek – uśmiechnęła się głupawo.
            - Tysiące studentów przebywających teraz w Neptun nie zgodziłoby się z Tobą
            - 1:0 dla Ciebie.
            Kilka miesięcy wcześniej Mac zrezygnowała z dobrze płatnej pracy w Kane Software i zaczęła pracować z Weroniką. W firmie Kaneów zarabiała dużo, ale praca sama sama w sobie była zbyt nudna dla rządnej emocji Mac. Coraz nowsze sposoby wyszukiwania informacji dla Weroniki, ciągłe zmiany i szybkie tempo były tym, czego potrzebowała. Razem ustaliły, że będą używały terminu „analiza techniczna” rozmawiając o pracy Mac dla Weroniki. Od jakiegoś czasu nie był im on jednak potrzebny.
Umiejętności Mac się marnowały, od dobrych kilku tygodni nie miały żadnej poważnej sprawy. Zdrady, wyłudzanie ubezpieczenia, zaniedbania. Sprawy nad którymi Weronika ze swoimi umiejętnościami spokojnie mogła pracować sama. 
            - Widziałaś, że Neptun znowu trafiło do krajowych wiadomości? – Mac skinęła głową w stronę monitora i podgłośniła. Kręcone włosy Turley wypełniły większą część ekranu. Oczy kobiety błyszczały gdy mówiła w stronę kamery dokładnie artykułując każde słowo.
            - Chciałabym zachęcić wszystkich do wpłacania pieniędzy na Fundację Znajdźmy Hayley. Jeśli Szeryf nie potrafi jej znaleźć, my - widzowie to zrobimy.
            - Zebrali już prawie 400 tysięcy dolarów a konto utworzyli ledwie kilka dni temu – powiedziała Mac w stronę Weroniki, która zagwizdała z aprobatą.
            - Trish może i jest pasożytem żywiącym się uszkodzonym wymiarem sprawiedliwości ale zdecydowanie umie sprzedać historię.
            Weronika usiadła na wysłużonej kanapie i oparła głowę o oparcie.
            - Pojedźmy gdzieś za rok w trakcie przerwy wiosennej Mac. Gdziekolwiek gdzie nie będzie studentów wymiotujących na ulicach i alkoholu lejącego się strumieniami. 
            - Następną przerwę wiosenną spędzimy w Tehranie, już zarezerwuje nam miejsce – przytaknęła jej Mac nie odrywając wzroku od komputera – jak ma się Twój tata?
            - Dobrze. Lekarz mówi, że jeszcze kilka tygodni i będzie mógł wrócić do pracy w niepełnym wymiarze godzin. Nie może się doczekać aż wróci na stare śmieci.
            - Zmarnowany wypadek – Mac uśmiechnęła się żartobliwie – gdyby to mi furgonetka naruszyła każdy organ w ciele, odpoczywałabym przez każdą sekundę mojego zwolnienia.
Weronika skupiła swoją uwagę na pęknięciu biegnącym przez cały sufit i ścianę recepcji. Wiedziała, że musi zadzwonić do właściciela, żeby to naprawił. Wiedziała też, że rozmowa ze Svenem o suficie przeobrazi się w rozmowę o czynszu, który powinna zapłacić trzy dni temu. Głośno wypuściła powietrze i zamknęła oczy. 
            - Pewnie zauważyłaś, że minął kolejny termin wypłaty a na Twoje konto nie wpłynęły żadne pieniądze – powiedziała w stronę biurka.
            - Nic nie szkodzi, Weronika. Wiem, że nie jest łatwo – szybko ucięła rozmowę Mac. Weronika uśmiechnęła się delikatnie i otworzyła oczy.
            - Mac, przepraszam. Nie tak sobie wyobrażałam to wszystko.
            - Hej – przyjaciółka ponownie jej przerwała – obie wiedziałyśmy na jakie ryzyko się piszemy. Jestem na etapie szukania jakiejś fajnej pracy dzięki której mogłabym płacić regularnie za rachunki. Ale cały czas chciałabym pomagać Ci w Agencji jako konsultant – uśmiechnęła się przebiegle – oczywiście moja stawka jako konsultanta wzrasta dwukrotnie.
            - Oczywiście – Weronika zaśmiała się tłumiąc wewnątrz wstyd.
            Nie chodziło tylko o to, że zawodzi Mac. W głębi duszy najbardziej bała się, że nigdy już nie trafi jej się sprawa przy której potrzebowałaby pomocy Mac. Zbyt długo pracowała dla swojego ojca,żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że na każdą skomplikowaną i pasjonującą sprawę przypadają setki tych pomniejszych i nieciekawych. 
            Czy na pewno dokonała dobrego wyboru? Neptun zamiast Nowego Jorku? Praca w Agencji Detektywistycznej zamiast dobrze płatnej kariery prawnika? Jeśli dalej będzie im szło tak słabo, nie będzie musiała dłużej zastanawiać się nad swoimi decyzjami. Jeśli nic się nie zmieni, Agencja, wiele lat ciężkiej pracy jej ojca, po prostu upadnie.
            Jak na zawołanie drzwi wejściowe otworzyły się na całąszerokość. Do środka weszła dystyngowana kobieta. Orzechowe kręcone włosy opadały jej falami na wydatne kości policzkowe a cienki wełniany garnitur podkreślał idealną figurę. Poruszała się z gracją, jej klasyczne czerwone szpilki stuknęły mocniej o podłogę gdy stanęła pewna siebie naprzeciwko Mac. Zanim cokolwiek padło z jej ust, prześledziła wzrokiem całe pomieszczenie. Ostatecznie odwróciła się w stronę Weroniki i spojrzała na nią swoimi wielkimi brązowymi oczami.
            - Szukam Keitha Marsa. Potrzebuję jego pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz