Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział pierwszy


            - Ten?
            Weronika Mars siedziała na twardym plastikowym krześle w gabinecie neurologa. Skrzyżowała nogi, stopy w butach motocyklowych podrygiwały jej w rytm badania, które przechodził jej ojciec. Keith Mars siedział na kozetce naprzeciwko swojej lekarki. Obserwował ją gdy powoli, wyćwiczonym ruchem przekręcała karty.
            - Taczka – odpowiedział bez wahania widząc kolejny rysunek. Doktor Subramanian nie przytaknęła, z poważną miną po prostu odłożyła kartę na kupkę po jej lewej stronie.
            Gabinet neurolog był urządzony w surowym stylu, przyciemnione światło lamp sprawiało jednak, że panował w nim przyjemny nastrój. Zupełnie inny od tego, którym zwykle charakteryzują się szpitale. W tym gabinecie zawsze miało się wrażenie, że jest już wczesny wieczór. Weronika udawała, że zainteresował ją artkuł w gazetce sprzed czterech miesięcy. Przeskanowała oczami tytuł: ”Dwadzieścia prezentów poniżej 20$”
            - To?
            - Aligator.
            Weronika spojrzała na tatę i leżącą tuż przy jego boku tytanową laskę. Minęły dwa miesiące od wypadku samochodowego w którym prawie zginął jej ojciec. Keith siedział w samochodzie z zastępcą Szeryfa – Jerrym Sacksem. Jerry przekazywał mu informacje na temat korupcji w biurze Szeryfa, kiedy to z pełną prędkością wjechała w nich furgonetka.   Samochód zawrócił i uderzył w nich jeszcze raz. Sacks zginął na miejscu. Keith przeżył tylko dzięki Loganowi Echollsowi, który zdołał wyciągnąć go z samochodu zanim ten wybuchł.
            Oficjalna wersja, a przynajmniej wersja którą rozgłasza Szeryf Dan Lamb mediom, jest taka, że Sacks był na usługach lokalnego dealera narkotyków – Danniego Sweetsa. Furgonetkę wysłano, żeby zabić Sacksa za to, że pozwolił aresztować trzech podwładnych dealera. Historyjka wyssana z palca, ale lokalne media nie czuły potrzeby grzebania w tej sprawie głębiej.
            Weronika próbowała porozmawiać z ojcem o wypadku od dnia w którym miał miejsce ale Keith był irytująco ostrożny jeśli chodzi o szczegóły.       Próbował ją zbyć powtarzając ciągle, że to jego sprawa a nie jej. Wszystkie próby Weroniki w końcu przerodziły się w swego rodzaju grę. Za każdym razem gdy pytała Keitha o cokolwiek związanego z wypadkiem, odpowiadał jej, żeby zgadywała. Nie musiała go zmuszać do ujawnienia tylko jednego faktu: morderca miał zabić Sacksa a nie jego.
            - Świeczka. Pierścionek. Parasolka – Keith wypowiadał głośno.
            Weronika codziennie upewniała się, że jej tata czuje się lepiej. Okropny fioletowy siniak pokrywający większą część jego ciała powoli tracił swój kolor. Jednak wszystkie poważniejsze urazy: połamane żebra, pęknięta miednica, uszkodzona wątroba – nadal były jego największym zmartwieniem.
            Oprócz tego miał uraz czaszki, krwiaka podtwardówkowego i łagodne wstrząśnienie mózgu. Przez kilka tygodni jego reakcje były spowolnione. Pierwsze dni po tym jak lekarzom udało się ustabilizować jego stan, były bardzo trudne. Miał problemy z mówieniem, zawieszał się nawet na kilkanaście sekund zanim mógł coś powiedzieć.
Teraz odpowiadał na większość pytań Doktor Subramanian szybko i stanowczo. Po każdej odpowiedzi był pewniejszy siebie, siedział bardziej wyprostowany. Weronika widziała, że wraca do siebie z każdym dobrze wypowiedzianym słowem.
            - Bardzo dobrze Panie Mars – brytyjski akcent lekarki łagodził chrapliwy dźwięk jej głosu. Obdarzyła Keitha jednym ze swoich nielicznych uśmiechów. Weronika odłożyła gazetę.
            - Więc jaki jest werdykt Pani Doktor? Jest jak nowy? Możemy go wziąć na próbną jazdę?
            Doktor Subramanian odwróciła się by obdarzyć Weronikę surowym spojrzeniem zza swoich kwadratowych okularów. Siwe włosy miała spięte w koka, na ustach delikatną szminkę. Weronika zgadywała, że ten odcień nazywał się „bez głupich żartów”. Kolejny powód by lubić lekarkę ojca.
            - Nie powiedziałabym, że jest jak nowy, ale jestem zadowolona z jego postępów. Jak ma się Pana czas reakcji, Panie Mars?
            - Szybki jak błyskawica – odpowiedział jej Keith, jednocześnie udając, że sięga do kabury na broń.
            - Zauważyła Pani jakieś zmiany w zachowaniu ojca? Zmienność nastrojów, dziwne postępowanie, problemy z wnioskowaniem? – lekarz zwróciła się do Weroniki.
            - Nie jest dziwniejszy niż zwykle – odpowiadając uśmiechnęła się w stronę ojca.
            - Hmm – Doktor Subramanian spojrzała w kartę swojego pacjenta – Jak się mają Pana inne obrażenia? Widzę, że był Pan na wizycie u internisty wcześniej w tym tygodniu.
            - Powiedział mi, że raczej nie pobiegnę już w żadnym maratonie, ale wrócę do pracy.       Chciałbym do niej wrócić jak najszybciej – odpowiedział jej Keith prostując poły marynarki. Każdego dnia odkąd tylko wypisali go ze szpitala, jego codziennym celem było założenie świeżo wyprasowanej koszuli i marynarki, tak jakby naprawdę wybierał się do biura.
            - Hmm… - Doktor otworzyła dużą kopertę, wyciągnęła z niej ziarniste zdjęcia z rezonansu magnetycznego i przyczepiła je do święcącej tablicy. Włączyła światło, wyjęła z kieszeni fartucha wskaźnik laserowy.
            - No więc w tym tygodniu zdjęcia Pana czaszki są dużo lepsze niż poprzednio. Opuchlizna zeszła prawie całkowicie, tutaj może Pan zauważyć różnicę – wskazała miejsce na skanie.
            Weronika odetchnęła z ulgą. Tablica podświetlająca zdjęcie czaszki jej ojca nagle stała się mniej wyraźna. Ukradkiem otarła łzę z kącika oka. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać jak bardzo zależy jej na ojcu. Nie mogła sobie wyobrazić, że nagle miałoby go zabraknąć przy jej boku. Był jej jedyną rodziną. Każdego ranka budziła się z lekkim bólem żołądka, czekając cierpliwie aż wszystko w ich życiu wróci do normy.
             Normalność to wyświechtany slogan, prawda? Uśmiechnęła się do siebie. Nic w jej życiu nie było normalne odkąd wróciła do Neptun po dziewięciu długich i spokojnych latach przeżytych w Nowym Jorku. Jako nastolatka marzyła tylko o tym, żeby uciec z tego miejsca rządzonego przez bogatych i skorumpowanych. Uciec od problemów swojej młodości. I w końcu jej się to udało. A przynajmniej na pewien okres. 
            Opuściła Neptun, najpierw udając się do Stanford, potem wyjeżdżając na studia prawnicze na Uniwersytet Columbia. Życie, które poukładała sobie od początku, wydawało się być całkiem w porządku. Maleńkie mieszkanko na Brooklynie, rzut beretem od Prospect Park. Oferta pracy od kancelarii prawniczej Truman-Mann, gdzie miałaby szansę uczyć się od najlepszych prawników Nowego Jorku. Słodki, utalentowany, poukładany chłopak – Piz. Zostawiła to wszystko za sobą. Jeden telefon sprawił, że wróciła do Neptun. Logan, jej licealny chłopak, został oskarżony o morderstwo swojej ówczesnej dziewczyny. Weronika rzuciła wszystko i wróciła do Neptun by udowodnić jego niewinność. 
            Odkryła tożsamość prawdziwego mordercy i odkryła tez na nowo cząstkę siebie, którą myślała, że utraciła na zawsze. Cząstkę, która mówiła jej, że powinna być prywatnym detektywem a nie prawnikiem. Dodatkowo, całkiem na nowo odkryła Logana. Teraz był jej… kim? Nowym-starym chłopakiem? Kochankiem? Kolegą z skype? Kolegą do seksu? Jakkolwiek by go nie nazwała, maile od niego wypełniały całą jej skrzynkę. Zdarzało mu się wysłać nawet pięć dziennie, krótkich i żartobliwych. Czasami pisał dłuższe, poważniejsze wiadomości. Weronika zawsze odpowiadała w lekkim tonie. Taka po prostu była, jakby jej celem była zamiana wszystkiego w żart. Droga ucieczki od tego co tak naprawdę grało jej w duszy. Ratunek na ten ciągły ból tęsknoty który jej towarzyszył.
            Do tego sama nie wiedziała jak miałaby ująć w proste słowa to co naprawdę czuła. Chwile, które spędzili razem tuż przed wyjazdem Logana na kolejną misję, były jednymi z najspokojniejszych chwil jej życia. Nawet biorąc pod uwagę jej strach o zdrowie taty. Pierwszy raz od bardzo dawna czuła się spełniona. Chwilę później, tak po prostu, Logan zniknął.
            - Więc chciałabym dać Panu jeszcze dwa tygodnie zwolnienia, żeby się upewnić, że wrócił Pan do zdrowia. A potem owszem, o ile obieca mi Pan, że zacznie Pan powoli, może Pan wrócić do swojej pracy – głos Doktor Subramanian zaczął docierać do Weroniki – ale Pani, Pani Weroniko, będzie odpowiedzialna za stopowanie swojego ojca przed przepracowywaniem się. Jeśli tylko będzie chciał zrobić coś ponad swoje siły, ma Pani całkowite prawo odesłać go do domu.
            - Słyszałeś to tato? – Weronika wskazała palcem na ojca – Agencja detektywistyczna Mars właśnie załatwiła sobie nowego i taniego praktykanta. Xero, kawa i poczta – to będzie Twoje zajęcie mój drogi.
            - Całe życie czekałem na ten moment – Keith klasnął w ręce, na co Weronika odpowiedziała mu półuśmiechem. Pomimo ich przekomarzania, niejasne uczucie niepokoju ukuło Weronikę w serce. Oczywiście, że jej ulżyło. Jej tata w końcu będzie mógł niedługo wrócić do pracy, która była dla niego bardzo ważna. Jeszcze będąc w liceum pracowała w firmie detektywistycznej ojca. Oficjalnie była jego sekretarką. Nieoficjalnie? Zajmowała się sprawami na które Keith nie miał czasu.
            Teraz po prostu zastanawiała się jak to będzie gdy oboje wrócą do pracy w biurze. Przedzielą je na pół taśmą? Będą w ogóle w stanie wcisnąć tam jeszcze jedno biurko? Wyobraziła sobie różowy dziecięcy stolik postawiony obok biurka ojca, tabliczka z napisem „Pierwszy stolik do mojego biura”. Ona siedząca skulona z kolanami przy klatce piersiowej, pisząca szybko na wyimaginowanym komputerze podczas gdy ojciec przygląda jej się z rezerwą.
            Jej myśli były niedorzeczne. Przecież już wcześniej pracowali razem. Sytuacja wyglądała jednak trochę inaczej. Keith nie był zadowolony z decyzji Weroniki. Rzuciła dobrze rokującą karierę by wrócić na stare śmieci i biegać za ludźmi z teleobiektywem. Przez ostatnie dwa miesiące był w stanie udawać sam przed sobą, że Weronika jest w Neptun by pomóc mu w rekonwalescencji. Jednak coraz częściej zdarzało mu się zadręczać samego siebie o przebieg zdarzeń sprzed wypadku. Gdy Weronika wspominała coś o sprawach nad którymi pracowała lub chociaż próbowała żartować na ich temat – Keith szybko odwracał wzrok. Jakby Weronika właśnie się zbłaźniła a jemu było za nią głupio.
            Nie mógł zrozumieć dlaczego wróciła. Czasami ona też miała problem ze zrozumieniem swojego postępowania. Neptun było tym samym połyskującym, brudnym przybrzeżnym miasteczkiem z którego wyjechała niemal dekadę temu. Ale moment w którym zaczęła pracę nad sprawą Logana zmienił wszystko. Poczuła pragnienie dojścia do prawdy, do znalezienia jej w tym stosie kłamstw. Śledztwo wciągnęło ją jak wir.
            Kilka minut później wyszli razem z gabinetu lekarza. Kątem oka zwróciła uwagę na to jak ojciec przygryzł wargi z bólu gdy schodzili po trzech schodkach na parking. Keith Mars był niewysokim, krępym, właściwie łysym mężczyzną. Weronika uśmiechając się pomyślała, że nawet z daleka wygląda na policjanta. Minęło osiem lat odkąd ostatni raz miał na sobie mundur, ale ona już zawsze będzie w nim widziała policjanta.
            - Wiesz jakie to uczucie? Być o jeden krok bliżej perfekcyjnej formy sportowca? – ironicznie postukał laską w asfalt – Już niedługo, krok za krokiem i wrócę do formy profesjonalisty.
- Hej – Weronika szturchnęła go delikatnie w ramie – zachowuj się lepiej to może nawet pozwolę Ci wyczyścić akwarium w biurze.
Granatowy kabriolet BMW Logana stał na parkingu wypełnionym średniej klasy sedanami. Nalegał by Weronika pożyczyła od niego samochód podczas gdy on będzie na morzu.
- Będę uwięziony na ogromnej puszce po śledziach, na środku Zatoki Perskiej. Przez najbliższe sześć miesięcy. Jak ma mi się niby przydać ten samochód? – przekonywał ją.
Próbowała protestować. BMW Logana jest warte więcej niż ona zarobi przez najbliższe kilka lat, ale każde wejście do kabrioletu sprawiało, że miała gęsią skórkę z ekscytacji. Nie tylko dlatego, że deska rozdzielcza wyglądała jak wyjęta ze statku kosmicznego. Ani dlatego, że skórzane wykończenia były delikatne jak jedwab. Lekko wywietrzały, ciepły, piżmowy zapach nadal utrzymywał się w samochodzie. Odległe wspomnienie perfum Logana.
            Trzymając palce na kierownicy, prawie czuła dłonie Logana pod swoimi. „Tracisz nad sobą kontrolę Mars” – powiedziała do siebie w myślach gdy Keith zapinał swój pas. „Nie masz już prawa do zachowywania się jak szalona nastolatka”. Poza tym już dwa i pół miesiąca za nimi. Jeszcze tylko sto dwanaście dni i Logan będzie z powrotem w Neptun.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz