-
Jego alibi się potwierdziło? – tym pytaniem skierowanym do Weroniki, Mac
rozpoczęła środowy poranek.
Weronika
zdążyła wrócić do biura z Uniwersytetu. Teraz opierała się o xero, które co
chwilę wypluwało zadrukowane kolorowe kartki. Mac dla odmiany opierała się o
krawędź swojego biurka, kilka metrów dalej. Wyciągnęła przed siebie swoje
długie nogi, krótkie włosy opadały jej na czoło. Piła kawę z kubka na którym
nadrukowany był kod binarny. Weronika była więcej niż pewna, że w ludzkim
języku, napisy z kubka dało się przetłumaczyć jako „Hakerzy są lepsi”.
-
Potwierdziło się co do sekundy. Według kamer ochrony, wyszedł z biblioteki
dwadzieścia sześć minut po północy. Do tego profesor Hague potwierdził, że
następnego dnia Chad pojawił się na jego zajęciach o jedenastej. Za żadne skarby
świata nie przetransportowałby się ze Stanford do Neptun i z powrotem w ciągu
dziesięciu godzin. Udało Ci się znaleźć cokolwiek innego? – Weronika
westchnęła.
-
Tej nocy, ani nawet kolejnego dnia, nie użył żadnej ze swoich kart kredytowych.
Nie leciał też nigdzie samolotem - Mac pokręciła przecząco głową.
Weronika
patrzyła ponad ramieniem Mac. Ceglana ściana magazynu pod wpływem słońca
jarzyła się na czerwono. Prawda była taka, że Weronika chciała, żeby
Chad okazał się mordercą. Zarówno to czego dowiedziała się od przyjaciółek
Hayley i jej własny zmysł sprawiał, że po prostu pragnęła tego prostego
rozwiązania. Poprzedni wieczór, będąc jeszcze w Stanford, spędziła rozmyślając
jak Chad mógł przechytrzyć kamery ochrony lub profesora. Rozmawiała nawet z
kilkorgiem z jego znajomych.
-
Chad nigdy nie powinien uwiązywać sobie Hayley do szyi. Cały czas martwił
się o Hayley i rozmyślał co ona robiła w każdym momencie dnia. Mówiłem mu,
że najważniejsze w posiadaniu dziewczyny studiującej kilka godzin drogi od
Ciebie, jest to, że to ona nie wie co ty robisz. Po co on się tak spina? Dałby
dziewczynie swobodę, przecież i tak najważniejsze jest to, żeby samemu być
wolnym – Weronika usłyszała te słowa poprzedniego dnia od kolegi z drużyny
Chada.
-
To było oczywiste, że Chad jest po uszy zakochany w Hayley. Mówił tylko o niej,
co tydzień wysyłał jej kwiaty. Kilka razy zabrał ją na zakupy, za które płacił.
Chodzi mi o to, że nigdy nie widziałem, żeby dla kogoś tak stracił głowę –
kolejny kolega z Chada tylko potwierdził wszystko co Weronika usłyszała
wcześniej.
Ah
ta szczenięca miłość, czy ktokolwiek skończył dobrze mierząc ją wartością
pieniędzy?
Weronika wiedziała, że nie ma żadnych
dowodów jednoznacznie wskazujących na Chada. Jego alibi się potwierdziło,
wyciągi z kart kredytowych nie budziły żadnych wątpliwości. Wiedziała, że nie
odpowiada jej wydźwięk ich związku, ale nie miało to większego znaczenia skoro
nie przybliżało jej to w żaden sposób do rozwiązania sprawy.
-
Mam coś co może Cię zainteresować i faktycznie być przełomową informacją w
śledztwie – Mac odezwała się zza swojego zabałaganionego biurka. Przez chwilę
szukała żółtej koperty podpisanej „DEWALT”.
-
Przy pierwszym podstawowym szukaniu informacji nie pojawiło się nic ważnego
ale… Powiedzmy, że podeszłam do sprawy bardziej kreatywnie – wręczyła Weronice
kopertę.
-
Crane Dewalt jednak znalazł się w policyjnych spisach? – Weronika nie ukrywała
zaskoczenia wyjmując teczkę z koperty.
-
Był wtedy nieletni, więc trudniej było się dostać do tych akt. W Monatnie akta
stają się tajne w momencie w którym oskarżony staje się
pełnoletni. Nie wtajemniczając Cię w niepotrzebne szczegóły powiem
tylko, że ich ochrona systemu w którym przechowują danej, jest co najmniej
słaba – Mac zatrzepotała niewinnie rzęsami.
- Kradzież i posiadanie narkotyków,
złapali go jak był pod wpływem – Weronika czytała na głos.
-
Tu jest właściwie wszystko o czym tylko można pomyśleć – przerzuciła kartkę,
wyprostowała się zszokowana.
-
Wow, tego się nie spodziewałam. Do wachlarza oskarżeń dołącza napaść. W wieku
szesnastu lat, Crane Dewalt, zaatakował jakiegoś dzieciaka łańcuchem owiniętym
wokół nadgarstka. Chłopak w wyniku napaści stracił dwa zęby i wzrok w lewym
oku. Crane trafił do poprawczaka na dziewięć miesięcy – Weronika podniosła
wzrok na Mac.
-
Od tamtej pory nie pojawiło się w jego aktach nic nowego, ale przejrzałam
historię jego zatrudnienia. Zwolnili go z Kinko po tym jak
wdał się w awanturę z klientem. Od ponad roku pracuje tylko dorywczo.
-
Interesujące – Weronika zamknęła teczkę – masz cokolwiek co mogłoby wskazywać
na to, że był w okolicach Neptun gdy zaginęła Hayley? Wyciągi z kart
kredytowych, bilingów, bilety lotnicze?
-
Crane ma sześć różnych kart kredytowych, żadna nie jest spłacona. Nie ma
żadnych oszczędności. Całe dwanaście dolarów i sześćdziesiąt centów na koncie.
Nie bardzo miałam co śledzić - Mac pokręciła przecząco głowa.
-
Jeśli pracuje na czarno, może mieć więcej pieniędzy niż nam się wydaje.
Motywem, jak zwykle, mogłaby być zwykła zazdrość.
-
Motywem? – Mac wyprostowała się zaintrygowana – czyli chcesz powiedzieć, że on
zabił Hayley?
-
Nie i właśnie w tym jest problem – zirytowanie Weroniki rosło – nawet nie wiem
jakiej zbrodni dotyczy ta sprawa. I dowiem się dopiero, jak rozwiążę tę zagadkę
– przewróciła oczami.
-
Masz jakieś dodatkowe informacje na temat tej imprezy w rezydencji? – zapytała
Mac po chwili ciszy.
- Nie za dużo. Dom jest wynajmowany.
Właścicielem jest firma Sun and Surf. Cały czas próbuję znaleźć coś
więcej na ten temat, ale wiem jedno. Ten konkretny dom nie został wynajęty
nikomu tej nocy kiedy zaginęła Hayley. Zgodnie z dokumentami firmy, każda ich
posiadłość jest wynajmowana przez cały marzec, oprócz tej konkretnej
rezydencji. Jej nie wynajmują.
Weronika nie odpowiedziała Mac, przerwały
jej głośne odgłosy dochodzące z klatki schodowej. Obie spojrzały w stronę drzwi
przez które właśnie wchodził Wallace Fennel ciągnąc za sobą dwójkę nastolatków.
Żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego.
- To jest szantaż – wykrzykiwał jeden.
Był wysoki, ciemnoskóry, na głowie miał krzywo założoną czapkę z logiem
Lakersów. Drugi z chłopaków był niższy, rude włosy w kolorze marchewki
sterczały mu na głowie, całą twarz porytą miał trądzikiem. Dla odmiany nie
odzywał się słowem. Podejrzliwie przyglądał się całemu pomieszczeniu.
- Nie możesz nam tego zrobić – pierwszy z
chłopaków cały czas coś mówił.
-
Świetnie – wtrąciła się w końcu Weronika – moi asystenci przybyli.
-
Twoi co? - Mac spojrzała na Weronikę zaskoczona.
-
Ten tutaj próbował mi uciec, musisz na niego uważać – Wallace spojrzał na
wyższego z chłopaków.
-
Cześć Mac – dodał po chwili, zauważając Mac siedzącą za biurkiem.
- Cześć Wallace, dlaczego dostarczasz pod
nasze drzwi rzezimieszków?
-
Bo jestem pomocnym przyjacielem. Weronika powiedziała, że potrzebuję dwóch
takich, którzy znają teren. Oto i oni – Wallace uśmiechał się krzywo i nie bez
cienia satysfakcji.
-
Trener Wallace zawsze pomocny. Spotkałem moich dwóch najlepszych graczy w
pubie. Ich wymówki dlaczego mają podrobione dowody osobiste, były najgorszymi
jakie w życiu słyszałem. W podziękowaniu za moją okazaną im łaskę, pomogą Ci
dzisiaj po południu.
Chłopak
w czapce powoli odwrócił się w stronę Wallace i spojrzał na niego groźnie.
-
To niesprawiedliwe. Nie może nas Pan karać za coś co wydarzyło się podczas
przerwy wiosennej. Nie byliśmy nawet na terenie szkoły, trenerze!
Wallace
uśmiechnął się do chłopaka pobłażliwie.
-
Masz rację T.J, nie mogę Cię zawiesić. Mogę za to zostawić Cię na ławce
rezerwowych do końca sezonu. Po chwili zastanowienia, wiem co mogę jeszcze
zrobić. Na przykład zadzwonić do Twojej mamy?
Przerażenie
na twarzy chłopaka było prawdziwe. Wallace sięgnął po komórkę udając, że
wykonuje telefon.
-
Dzień Dobry Pani Wiggins, chciałem tylko się upewnić, że T.J. ma pozwolenie na
picie piña colady. – Wallace opuścił rękę.
-
TJ chodzi o to, że wierzę w drugie szanse, więc zamiast Cię karać, chcę żebyś
dał coś od siebie w zamian za ten głupi pomysł z fałszywkami. Zgadzasz się ze
mną?
Chłopak
przytaknął bezdźwięcznie.
-
Jakie jest Twoje zdanie na ten temat Quinton? – Wallace odwrócił się do rudego
chłopaka, który również przytaknął i zgodził się na postawione warunki.
Weronika
ze stosu ulotek wyciągnęła jedną i podniosła ją do góry. Wzrok przykuwały dwa
zdjęcia Hayley, oba zrobione w nocy podczas której zaginęła. Na jednym Hayley
tańczyła na parkiecie, fotograf złapał ją w pół ruchu, jej włosy wirowały w
powietrzu. Drugie zdjęcie przedstawiało dziewczynę siedzącą na kolanach
przystojnego nieznajomego. Weronika zamiast podpisywać ulotkę zwykłym sloganem,
dodała numer telefonu do ich Agencji Detektywistycznej.
-
Chłopaki, potrzebuję Waszej pomocy w tej sprawie. Musicie, dosłownie,
zalać miasto tymi ulotkami. Oczywiście w odpowiednich miejscach, najlepiej tam
gdzie kręci się największa liczba licealistów i studentów.
Zarówno T.J. jak i Quinton wzięli ulotki
od Weroniki, ich wzrok padał tylko na zdjęcia na nich zamieszczone. Wymienili
się spojrzeniami, po chwili T.J. spojrzał na Weronikę z nadzieją w oczach
-
Chcesz żebyśmy też przesłuchiwali ludzi? Możemy popytać, może ktoś będzie
chciał z nami porozmawiać. No wiesz, na plaży?
Zanim Weronika mu odpowiedziała, patrzyła
na chłopaka przez chwilę przenikliwym spojrzeniem.
-
Masz moje pozwolenie na rozmowę z kimkolwiek sobie tylko chcesz, nawet jeśli
głównie będą to panienki w bikini, dopóki systematycznie będziecie rozprowadzać
moje ulotki.
-
Albo tak długo jak będziecie zachowywać się jak prawdziwi gentelmani i nie
sprawicie, że ktokolwiek pomyśli o Waszym trenerze lub drużynie źle – Wallace
wtrącił szybko swoje zdanie.
-
Jeśli mnie zawiedziecie, Wasze kolejne przewinienie nie skończy się tak
przyjemnie. Rozumiecie? – dodał po chwili.
T.J.
poczuł się chyba urażony.
-
Hej, nie potrzebuje wykładów na temat tego jak traktować kobiety. Szanuje je
wszystkie. Te szczupłe, te przy kości…
-
Chłopaki – Weronika przerwała chłopakowi w pół słowa – skupcie się. Te ulotki
muszą się pojawić na mieście jak najszybciej. Jako dodatkowy motywator
obiecuję Wam, że jeśli znajdę Hayley, dostaniecie 100$.
Obaj nastolatkowie zamarli.
-
Każdy z nas? – zapytał T.J.
-
Każdy – potwierdziła Weronika – więc lepiej upewnijcie się, że te ulotki znajdą
się w jak największej liczbie miejsc. To zadziała tylko jeśli ludzie je
zobaczą.
T.J.
i Quinton odwrócili się w swoją stronę i zaczęli dyskutować po cichu gdzie
rozłożyć ulotki, nie mogli się zdecydować między miejscami w których było
najwięcej osób a miejscami w których było najwięcej roznegliżowanych studentek.
Jak można było podejrzewać to głównie T.J. zabierał głos, podczas gdy Quinton
przytakiwał mu co jakiś czas. Weronika odwróciła się w stronę Wallace.
-
Dziękuję – uśmiechnęła się do niego podając mu kolejną porcję ulotek – ratujesz
mi życie!
-
No nie powiem, żeby w moim dzisiejszym planie dnia od początku znajdowało się
pilnowanie dwóch nastolatków. Wisisz mi przysługę Mars – dodał ciszej.
-
Po prostu dodaj to do listy – Weronika odpowiedziała mu równie cicho.
-
Więc jakie macie plany na dzisiejszy wieczór dziewczyny? – zapytał już
normalnym głosem – może jakieś piwo wieczorem?
-
Kusisz – odpowiedziała Mac – ale wolę sobie wydłubać oczy łyżką.
-
No weź, nie jest aż tak źle. Na pewno jest dużo spokojniej niż rok temu –
Wallace przeniósł wzrok na Weronikę – jeśli mam niańczyć tę dwójkę przez
najbliższe godziny, potrzebuję jakiejś nagrody po tym ciężkim przeżyciu,
rozumiesz?
Nagle
Weronika wpadła na genialny pomysł. Lekki, rozważny uśmiech pojawił się na jej
twarzy. Wallace otworzył szeroko oczy i przechylił się do tyłu.
-
Przeraża mnie jak patrzysz na ludzi z takim wyrazem twarzy.
-
Przeraża Cię? No weź Wallace, nie ufasz mi?
-
Chcesz prawdy czy mam Cię uroczyć jakimś przychylnym kłamstewkiem?
-
Okej, dobrze – Weronika podniosła ręce w obronnym geście – myślałam, że szukasz
jakiejś nagrody, ale jeśli nie chcesz dostać zaproszenia na najlepszą imprezę
sezonu, mogę iść na nią sama.
-
Impreza sezonu? - Wallace spojrzał na Weronikę z ostrożnym dystansem.
-
Impreza stulecia jeśli wierzyć historiom, które o niej krążą.
-
Tak, tak Weronika. Ty i podniecenie imprezą? Nikt nie kupuje tej ściemy. Więc
gdzie jest haczyk?
-
Nie ma haczyka – Weronika splotła swoje ramiona z ramionami Wallace – ale jeśli
nam się poszczęści, może uda nam się zdobyć trochę informacji na temat tego co
stało się Hayley Dewalt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz