Manzanita Drive
ciągnęła się równolegle do południowego wybrzeża Neptune, z obu stron otoczona
była wysokimi żywopłotami chroniącymi posesje najbogatszych mieszkańców
miasteczka przed ciekawskimi. Wiele mijanych posiadłości było domami
wakacyjnymi światowych gwiazd kina, dyplomatów, prezesów firm. Część jednak
była zamieszkana przez cały rok, jednym z takich lokatorów był Dick
Casablancas, przyjaciel Logana. Ze swojego domu miał przepiękny widok na
Pacyfik.
Weronika wcześniej tego wieczora mijała
wjazd do domu Dicka, znajdował się on po drodze do posiadłości o której mówiły
jej przyjaciółki Hayley. Weronika pojechała tam po południu, żeby zrobić szybki
i nieinwazyjny wywiad, chciała być przygotowana. Od koleżanek Hayley
dowiedziała się też, że imprezy w posiadłości zawsze są tematyczne. Słowa
dziewczyn potwierdziły się, Weronika widząc długie kolejki gości czekających na
wejście do posiadłości, domyśliła się, że ich hawajskie koszule i girlandy
kwiatów na szyjach mogą oznaczać tylko jedno. Imprezę w stylu Hawajskim.
Po szybkich oględzinach pojechała do domu
z nadzieją, że w zakamarkach swojej szafy znajdzie coś kiczowatego i w stylu
hawajskim. Gdy po godzinie wyłoniła się ze swojego pokoju, miała na sobie
długą, czerwoną przylegającą i drapowaną sukienkę. Kupiła ją ponad dekadę
wcześniej na jakiejś wyprzedaży garażowej. Włosy zakręciła i upięła w stylu
Marilyn Monroe, wykończeniem fryzury był wpięty za uchem Kwiat Lei, który wcześniej urwała z doniczek ojca.
Gdy
Keith zobaczył Weronikę gotową do wyjścia, nie mógł powstrzymać się od
komentarza.
-
Gorąca randka? – zapytał unosząc brwi. Siedział na kanapie, w ręku trzymając
papierową okładkę od płyty DVD, którą przed chwilą włożył do odtwarzacza.
-
Nie czekaj na mnie – Weronika odpowiedziała z uśmiechem. Przełożyła dłoń przez
uszy słomkowej torebki, którą zamieniła ze swoją zwyczajową skórzaną i pokrytą
ćwiekami czarną torbą. Wyszła z domu i ruszyła w drogę po Wallace.
Teraz siedzieli w samochodzie na
podjeździe przed posiadłością. Ich samochód stał tuż za samochodem
przepełnionym nastolatkami. Za zamkniętą bramą, między wysokimi pniami palm,
Weronika widziała pulsujące światła wydobywające się z okolic domu. Słychać
było śmiechy, krzyki i regularne uderzenia basu rozchodzące się w chłodnym
nocnym powietrzu.
- Myślisz, że wezmą mnie za studentkę? –
Weronika zadała to pytanie znudzonemu Wallecowi wydymając czerwone usta.
-
Naprawdę chcesz, żeby odpowiedział na to pytanie?
Wallace
miał na sobie koszulę hawajską należącą do Keita. Pamiątka po wakacjach, które
ojciec Weroniki spędził kilka lat temu na Maui. Koszula wisiała nędznie na
ramionach Wallace, była o jakieś dwa rozmiary za duża. Chłopak zorientował się,
że Weronika po raz kolejny nie może wytrzymać ze śmiechu uzmysławiając sobie
jak żałośnie wygląda.
-
Wiem, że nie możesz się nadziwić jak ktoś może wyglądać tak wspaniale w koszuli
hawajskiej, wiem – przewrócił oczami jednocześnie uśmiechając się pod nosem.
- No pewnie, że nie mogę – Weronika
odpowiedziała mu próbując stłumić śmiech, kolejka samochodów w końcu poruszyła
się lekko do przodu.
Teraz
Weronika mogła bez przeszkód obserwować grupę napakowanych ochroniarzy
stojących tuż przed bramą posiadłości. Patrzyła jak każdy pasażer, każdego
samochodu wychodził przez pojazd. Jeden z ochroniarzy oceniał gości i
decydował, czy mogą wejść na teren czy nie. Jeśli pierwszy ochroniarz kiwnął
głową zgadzając się na wpuszczenie gościa, kolejny z ochroniarzy (a może był to
po prostu napakowany kamerdyner?) zajmował miejsce za kierownicą samochodu i
odprowadzał go na parking. Trzeci z ochraniarzy w międzyczasie przeszukiwał
pojedynczo każdego z gości.
- Więc mówiłaś, że co to za impreza? –
Wallace gapił się sceptycznie na ochroniarzy stojących przed ich samochodem.
-
Właśnie tego mamy się dowiedzieć.
Cała
impreza była bardzo dobrze zorganizowana jak na popijawę studentów podczas
przerwy wiosennej. Skłaniało to Weronikę do różnych wniosków. Musiała
być to albo dobrze przemyślana kampania promocyjna firmy Sun and
Surf, albo któryś z producentów alkoholu wprowadzał nowy rodzaj trunku na
rynek. Albo po prostu, właściciel posiadłości miał bardzo dobre powody, żeby aż
tak skupić się na ochronie.
Jeden z ochroniarzy kiwnął na Weronikę
ręką, serce dziewczyny zaczęło bić szybciej gdy podjeżdżała pod samą bramę
posiadłości.
-
Dobry wieczór, czy możecie oboje wyjść z samochodu? – ochroniarz okazał się być
bardzo miły i prostolinijny. Na pewno profesjonalista, może nawet były
żołnierz?
-
Jasne! – głos Weroniki w jednej chwili podskoczył o pół oktawy w górę.
Otworzyła drzwi od samochodu i wyszła upewniając się, że jej uda były widoczne
przez długie wcięcia sukienki. Przyszedł czas na granie głupiutkiej studentki.
-
Ale tu jest wspa-nia-leee – przeciągnęła ostatnie słowo machając dłońmi w
ekscytacji – ten dom jest wspa-niaaa-łyyy, należy do jakiejś gwiazdy czy coś?
O. Mój. Boże. Powiedzcie mi, że to dom Roberta Pattinsona. Jeśli to jego dom to
umrę. Nie. Chwilę. Lepiej mi NIE mówcie – jej słowotok wydawał się
działać.
Ochroniarz posturą przypominał
orangutana, miał przystrzyżone prawie do zera a nos spłaszczony. Guziki od jego
przymałej koszuli hawajskiej, ledwie trzymały się na miejscu. Jeśli nie
wydawałby się aż tak zmęczony, mógłby uchodzić za przerażającego. Jego twarz
nie wyrażała żadnych emocji, był cierpliwy.
Jeden z pozostałych ochroniarzy
wymamrotał coś po hiszpańsku do swojego kolegi. Zaśmiał się, Weronika nie
usłyszała co powiedział ale jego oczy wyraźnie skanowały jej ciało. Czekała na
werdykt z naiwnym wyrazem twarzy, oczy miała szeroko otwarte. Zdążyła zauważyć,
że każdy z ochroniarzy miał przy sobie broń, kabury odznaczały się spod ich
hawajskich koszul. Poczuła ukłucie niepokoju w dole brzucha. Nie wzięła ze sobą
swojego paralizatora, podstawowego elementu jej wyposażenia podczas śledztwa.
Podczas wcześniejszej przejażdżki obok posiadłości zauważyła, że ochroniarze
sprawdzają każdego, wolała, żeby nie znaleźli przy niej nic podejrzanego. Co
zabawne, czuła się bardziej naga przez brak paralizatora niż przez cienką i
dopasowaną sukienkę, która ledwie zakrywała jej biust.
- Więc płacę coś za wejście? Muszę
kupić jakiś kubek na alkohol w zamian za wejście? – kontynuowała dalej
swój słowotok, przekrzywiając głowę na bok i patrząc zalotnie na ochroniarza.
Ten patrzył na nią nadal beznamiętnie, jakby czekał aż skończy gadać. Po
drugiej stronie samochodu Wallace patrzył się na nią z lekkim zdenerwowaniem.
Stał sztywno podczas gdy jeden z ochroniarzy go obszukiwał.
Dwaj
ochroniarze popatrzyli na siebie. Ten, który przeszukiwał Weronikę wziął z jej
dłoni kluczyki do samochodu i dał jej w zamian mały czerwony bilecik.
-
Dobrze proszę pani, to jest bilet na Pani samochód. Jeśli będzie Pani chciała
wyjść, wystarczy przynieść nam ten kartonik, resztę załatwimy my.
-
Dzięki Panowie! Chodź Wallace, czas na imprezę - Weronika podbiegła do chłopaka
i wzięła go pod ramię. Krzyknęła dziko ciągnąc go za sobą w stronę posiadłości.
- Trzeba im przyznać, są zorganizowani -
Wallace spojrzał za siebie.
Zorganizowani i uzbrojeni. Nerwy Weroniki były napięte do granic
możliwości. Księżyc w pełni oświetlał im podjazd.
Dom okazał się być podświetlony jak
latarnia morska, każde okno odcinało się jaskrawością na tle ciemności nocy.
Nowoczesna bryła domu zbudowana z kamienia i szkła odcinała się kształtami od
morskiego tła, była postawiona prawie na plaży. Po drodze do wejścia Weronika i
Wallace mijali grupki imprezowiczów.
Dziewczyna
w krótkiej zielonej spódnicy i staniku zrobionym z łusek kokosa, zachwiała się
idąc przez trawnik.
-
Nie bądź taka Heather! – jakiś chłopak szedł w jej stronę powtarzając się co
kilkanaście sekund.
Łuski
kokosa przekrzywiły się odsłaniając jeszcze bardziej jej biust, dziewczyna była
jednak zbyt pijana, żeby zdawać sobie z tego sprawę.
Im bliżej byli domu, tym więcej osób
mijali. Alkohol krążył z rąk do rąk, docierał nawet to ledwo przytomnych osób
leżących pod palmami. Zatrzymali się by sprawdzić czy wszystko w porządku z
chłopakiem, który leżał twarzą do dołu. Upewnili się, że oddycha, przewrócili
go na bok i zostawili tam gdzie znaleźli.
-
Kolejna ofiara dla bogów imprezy – Weronika wymamrotała bardziej do siebie niż
do Wallace.
Zatrzymali
się na ganku, Weronika sprawdziła która godzina. Było tuż po dziesiątej.
-
Okej, w końcu nadszedł ten moment. Wchodzimy. Więcej się dowiemy rozdzielając
się. Umówmy się, że spotkamy się tutaj za jakieś dwie godziny. Napisz mi SMS
jeśli odkryjesz coś ważnego.
- Okej – potwierdził Wallace obserwując
kilka roześmianych dziewczyn w butach Ugg i bikini potykających się o próg
wejściowy. Potrząsnął głową.
-
Wiesz, pamiętam jak podczas wiosennej przerwy chodziłem na imprezy z
równolatkami. Nie chcę wyjść na tego podstarzałego, przerażającego gościa –
dodał po chwili.
- Rozluźnij się – Weronika uśmiechnęła
się, poprawiła mu też kołnierzyk koszuli – postaraj się dobrze bawić i w
międzyczasie miej oczy szeroko otwarte na cokolwiek co będzie wydawało Ci się
dziwne.
Przeszli
przez szeroko otwarte dębowe drzwi wprost do ogromnego marmurowego przedsionka.
Wypełniał go tłum półnagich ludzi,
wszystkie ściany podpierali studenci, ich biodra kiwały się w rytmie muzyki.
Mieszanka potu, alkoholu i każdego rodzaju perfum od razu zaatakowała nos
Weroniki. Dziewczyny w zielonych spódniczkach i górach do strojów kąpielowych
opierały się o półnagich chłopaków w porozpinanych koszulach hawajskich. Na
drugim piętrze otwartego hallu widać było DJa ubranego w hawajskie wzory,
puszczał hawajskie rytmu zremiksowane z ciężkimi basami. Nagle Weronika poczuła
zimną mżawkę na twarzy, ktoś otworzył szampana i polewał nim tłum a tłumowi się
to podobało.
Weronika spojrzała w stronę Wallace po
raz ostatni. Chłopak otrząsnął się z szoku i dołączył się do zadowolonego
tłumu, wyrzucił ręce w górę i tańcząc próbował przedostać się przez parkiet.
Weronika
odwróciła się w drugą stronę i zatoczyła swoim ciałem jak gdyby była pijana.
Zauważyła trzy kamery ochrony, po jednej w każdym rogu pokoju. Zwrócone były na
tłum bawiących się.
Ciekawe czy to standardowe wyposażenie
każdego z domów firmy Sun and Surf, czy może ten dom jest specjalny?
Posiadłość okazała się być bardzo
ekskluzywna, nawet jak na standardy Neptun. Minęła pokój muzyczny pomalowany na
jaskrawy odcień koloru karmazynowego. Na każdej ze ścian wisiały gitary,
Fenderson, Fibson, Yamaha, niezliczone odcienie drewna i
polimeru. Umięśniony
chłopak w bermudach grał „Born This Way” Lady Gagi na wypolerowanym fortepianie.
Kilka pomieszczeń dalej znajdował się pokój z bilardem. Dym z cygar wypełniał
całą przestrzeń, tłum zgromadził się i przyglądał się jak długonoga piękność
pochylała się nad stołem. Kolejne z pomieszczeń okazało się być mini-kinem.
Studenci oglądali w nim jakiś film. Popcorn i puste butelki walały się po całej
podłodze. Weronika była pewna, że oprócz dźwięków z filmu słyszała odgłosy
wydawane przez pary zajmujące się sobą.
Na tylnym tarasie paliły się pochodnie.
Na kilku stołach ułożono Hawajskie przekąski, łącznie z całym prosiakiem z
jabłkiem w pysku. Krótkie schody prowadziły w dół do niekończącego się basenu
wypełnionego nagimi i półnagimi studentami. Na jej oczach chłopak w dredach
wskoczył do basenu pomiędzy ludzi, rozchlapując wodę na około. W Jacuzzi
odbywały się tradycyjne aktywności aka „idź na całość”. Góry od bikini leżały
na pobliskich kamieniach przypominając morze zdechłych ryb.
Dobra Weronika. Czas na działanie.
Ustawiła
się w kolejce po kubek i napełniła go piwem z beczki, wiedziała, że bez alkoholu
w ręku będzie się wyróżniać na tle tłumu. Po chwili zatoczyła się koślawie
trafiając prosto w grupkę dzieciaków.
- O mój bożeeee, przepraszam! – złapała
za ramię stojącego najbliżej chłopaka. Pomógł jej ustać w pionie, szczerząc się
do swoich kolegów.
-
Nie ma problemu, wszystko w porządku?
-
Aahaaaa – odpowiedziała przedłużając samogłoski – trochę za dużo wypiłam! –
dodała z głupawym uśmiechem.
-
Ja też – chłopak uniósł pięść do góry w geście zwycięstwa – przerwa wiosenna! –
krzyknął na cały głos.
Jego
okrzyk przyniósł niespotykany dla Weroniki efekt, większość osób obecnych na
imprezie podchwyciła go i powtarzała, cały dom zawrzał od okrzyków. Nie chcą
odstawać od tłumu również krzyknęła, zachwiała się znowu i nachyliła w stronę
chłopaka.
-
Jak Ci na imię – zadał to pytanie prosto do jej ucha.
-
Amber – mówiąc to Weronika uśmiechała się radośnie.
Chłopak
wydawał się nie nadążać za Weroniką, był prawie tak pijany jak Weronika
udawała, że jest.
-
Skąd jesteś Amber?
- Studiuję na Uniwersytecie Nevady w Las
Vegas – zaszczebiotała.
-
UNLV? – chłopak zagrzmiał z ekscytacji – Hej Trang! Trang – wołał do kolegi.
- Ty
mówiłeś, że studiujesz na UNLV co nie? Znasz Amber? – wskazał na Weronikę.
Trang,
który od stóp do głów wyglądał jak hawajczyk, kiwał się w przód i w tył.
-
Huh? – wydobył z siebie po chwili, jego przekrwione oczy tłumaczyły trochę jego
zawieszenie.
-
To strasznie duża szkoła – Weronika ponownie zaszczebiotała – z czego będziesz
pisał pracę?
-
Nie wiem jeszcze – wymamrotał – może z ekonomii.
-
Oh, ja jestem na wydziale historii – Weronika rozglądała się po grupie w której
stali, cały czas trzymała dłoń na ramieniu pierwszego chłopaka.
-
Ale tu super, przez cały życie nie widziałam takiego dużego domu. Czyja to w
ogóle impreza? - zadała pytanie w przestrzeń.
Wszyscy
pokręcili przecząco głowami, nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Szedłem sobie chodnikiem i jakiś koleś
mnie zaprosił – odpowiedział po chwili Trang – zrobił to w sumie dopiero po tym
jak sprzedałem mu trochę ecstasy.
-
Mnie zaprosili po bitwie na rapy – powiedział chudy chłopak w okularach z
plastikowymi oprawkami – jakiś koleś w dredach powiedział, że podobały mu się
moje rymy i, że powinienem przyjść na imprezę.
-
Więc żadne z Was nie wie kto tak naprawdę organizuje tę imprezę? – popatrzyła
po zgromadzonych – Po prostu usłyszeliście o niej od kogoś?
- Tak – odpowiedział pierwszy chłopak –
no wiesz, ktokolwiek organizuje takie imprezy, zawsze najpierw wypuszczają
swoich „pracowników”, żeby uderzyli do wszystkich najfajniejszych ludzi których
spotkają i ich zaprosili. Jeśli jesteś wystarczająco cool i zwrócą na Ciebie
uwagę, zapraszają Cię.
-
Ale suuuper – Weronika przypomniała sobie o szczebiotaniu – mój boooożeeee,
ale… słyszeliście o tej dziewczynie, która zaginęła w zeszłym tygodniu? Ktoś
nad basenem mi powiedział, że zaginęła z tego domu. Nie przeraża Was to? –
otworzyła szeroko oczy.
- Ktoś zaginął? – chłopak od rymów
wydawał się być zaskoczony – o niczym nie słyszałem.
-
Tak, nie słyszałeś? Jej zdjęcie jest nad Cabo Cantina. Umarła będąc seksowną –
pierwszy chłopak zaśmiał się.
-
W zeszły poniedziałek była na imprezie tutaj i od tamtej pory nikt jej nie
widział – Weronika wtrąciła się – nikt z Was nie był wtedy na tej imprezie, co
nie? To byłoby przerażające.
-
Kurde nie. W ostatni poniedziałek łykałem prochy i uczyłem się statystyki całą
noc – chłopak wydawał się być rozczarowany – moja przerwa zaczęła się dopiero
we wtorek.
Dźwięk z mikrofonów przerwał im rozmowę.
Wszyscy spojrzeli na tłum zgromadzony wokół małego podium na parterze, tuż obok
basenu w kształcie ameby. Niski, korpulentny facet w Fedorze i koszuli
hawajskiej, pojawił się na podeście. Przez chwilę Weronika nie mogła zupełnie
zrozumieć co mówił przez mikrofon, tłum był za głośno. Chłopak podniósł ręce w
uspokajającym geście. Gwar zaczął cichnąć.
- Dobra, dobra, dobra – krzyknął przez
mikrofon uciszając resztkę gadających ludzi – a teraz pokażcie mi co to
prawdziwy HAŁAS!
Tłum
zawył. Chłopak uśmiechnął się tryumfująco uniósł znowu ręce, tym razem w geście
wygranej.
-
Przerwa wiosenna – krzyknął ponownie przez mikrofon.
Hasło
przeszło echem przez tłum.
- Dobrze, dobrze – ponownie uspokoił tłum
– dzisiaj mamy dla Was specjalną niespodziankę. Pięć przepięknych pań ze
zniecierpliwieniem czeka aż będą mogły pokazać Wam swoją opaleniznę, nad którą
pracowały przez cały tydzień. Dobrze wiecie jak małe potrafią być konkursowe
stroje kąpielowe!
Kolejne
okrzyki przetoczyły się przez tłum.
-
Ale najpierw! – korpulentny chłopak kontynuował – pozwólcie, że zaprezentuje
Wam sędziego! Oto i on! Organizator dzisiejszej imprezy! Rico! Wielkie brawa!
Tłum znowu zaczął szaleć. Weronika
patrzyła na Rico. Mężczyzna który pojawił się na podeście był zdecydowanie
przystojny, miał ciemną oliwkową karnację, ciemne włosy i zarost
wzdłuż żuchwy. Miał na sobie bermudy a girlanda z kwiatów odznaczała się
kolorami na tle jego umięśnionej klatki piersiowej.
To
był ten sam mężczyzna który pojawił się na ostatnich zdjęciach z Hayley. Koleś
z którym Hayley bawiła się przez całą noc podczas której zaginęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz