Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział dwudziesty szósty




         Była prawie 23 gdy Weronika weszła do swojego pokoju sprawdzić czy Logan jest już online. Nie odpowiedział na wiadomość, którą wysłała mu na początku tygodnia, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Jego plan dni i tygodni był tak samo nieprzewidywalny jak jej. Chciała tylko się upewnić, że nie omija ją szansa porozmawiania z Loganem, gdy ten ma chwilę na skorzystanie z komputera. Po obejrzeniu wieczornych wiadomości z Keithem, pocałowała ojca w czoło i wróciła do swojego pokoju.
         Stanęła przed lustrem, palcami przeczesała włosy. Przez myśl przeszedł jej absurdalny pomysł przebrania się w coś bardziej seksownego. Przynajmniej od pasa w górę, skoro i tak tylko tyle widać podczas rozmów przez kamerkę internetową. Zdecydowała jednak, że nie ma to sensu. Logan zakochał się w niej ubranej w koszulkę w paski i jeansy. Nie było sensu nagle się stroić.
         Weronika rozejrzała się po swoim pokoju. Naszło ją dziwne uczucie, uciskające w klatce. Wszystko przez to, że mieszkała w miejscu, które wywoływało u niej tysiące wspomnień. Każdy przedmiot o czymś jej przypominał. Oczywiście, jej zdjęcie z Disneylandu stojące na półce było po prostu słodkie. Po chwili jednak przypomniała sobie, że to Lianne ją tam zabrała. I nawet jak zdjęła ramkę z półki – jak wiele innych rzeczy przypomni jej o tym co straciła w życiu? Niedaleko ramki leżał miś, którego wygrał dla niej Duncan Kane w pierwszej klasie liceum. Na drzewku z biżuterią wisiał i błyszczał w jej stronę naszyjnik należący niegdyś do Lilly Kane. Miała też koszulkę Logana, którą zachowała po wspólnie spędzonym czasie.
         Weronika nagle zatęskniła za Loganem bardziej niż przez wszystkie tygodnie rozłąki. Postawiła się do pionu.
         Po prostu próbujesz się uporać ze swoją matką. Pamiętaj o zasadach Mars – nie ma użalania się, nie ma jęczenia. Patrz na wszystko pozytywnie.
         Próbowała ustawić lampkę na biurku i odpowiednio oświetlić sobie twarz gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk przychodzącego połączenia.
         Po chwili zobaczyła Logana na ekranie monitora. Miał na sobie swój khaki strój pilota, odpiął górne guziki dzięki czemu Weronika widziała czarną podkoszulkę, którą miał pod spodem. Tym razem jego oczy patrzyły prosto w jej, musiał ustawić odpowiednio kamerkę. Mimo świadomości, że dzielą ich tysiące kilometrów i widzą się przez kamerkę, Weronika poczuła przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
         - No, i jesteś – odezwał się Logan jednocześnie posyłając jej uśmiech.
         - Jestem – odpowiedziała Weronika.
         Przez chwilę po prostu się na siebie patrzyli, napawając się swoją obecnością.
         - Jak dużo mamy czasu?
         Zbyt długo zajęło mu odpowiadanie na jej pytanie. Musieli mieć jakieś opóźnienie.
         - Nie za dużo. Piętnaście, dwadzieścia minut? Jest lista oczekujących na korzystanie z komputerów – uśmiechnął się lekko.
         - Przepraszam, że nie było mnie ostatnim razem, ale… eh…. Straciłem przywilej korzystania z Internetu. Bla, bla, bla, niesubordynacja.
         - Zupełnie jak nie Ty.
         - Ktoś mnie wrobił.
         - Dzień jak co dzień – Weronika uśmiechnęła się delikatnie.
         Logan odpowiedział cichym śmiechem, obraz na ekranie komputera na chwilę się zamroził. Weronika wstrzymała oddech wiedząc, że może się to skończyć przerwaniem połączenia. Po chwili jednak ekran się odmroził.
         - Widzisz mnie teraz? – zapytała starając się nie skupiać na tym, że było to najczęściej wypowiadane zdanie podczas ich krótkich rozmów.
         Widzisz mnie? Słyszysz mnie? Jesteś tam? Pieprzony komputer. Mac pomogła Weronice zoptymalizować jej komputer, ale Logan był mniej więcej osiem tysięcy kilometrów od niej, unosił się na morzu w ogromnej metalowej puszce, otoczony ogromną ilością sprzętu, który wpływał na ich połączenie.
         Przez chwilę siedzieli w ciszy.      
         - Pięknie wyglądasz – w końcu Logan się odezwał.     
         - Dziękuję – Weronika wyszeptała – Jak się masz?    
         - Dobrze. Nasz lekarz dopuścił mnie wczoraj do powrotu do czynnej służby. Dzisiaj po południu lecę na misję, więc może minąć kilka dni zanim będę mógł skorzystać z Internetu – polizał nerwowo usta.
         - Więc jak się ma Lianne?
         - Hmmm, jest czysta. Ma nową rodzinę i nowe życie.
         - A jak Ty się masz?
         Weronika się zawahała.
         - Mam… się dobrze – odpowiedziała delikatnie – oczywiście nie było łatwo patrzeć na moją matkę w takich okolicznościach. Ale wiesz… i ja i ona podjęłyśmy własne decyzje już dawno temu – zaśmiała się krótko.     
         - Wydaje się jakby była naprawdę szczęśliwa zanim to się stało. Chyba nikt w jej aktualnym życiu nie sprawia, że chce się napić.
         - Weronika, wiesz, że ona nie odeszła przez Ciebie, prawda? – Brwi Logana uniosły się ukazując jego frustrację. 
         Weronika nie odpowiedziała. Znowu poczuła się jak dziecko. Czy mamusia mnie kocha? – takie pytania bardziej nadają się do dziecięcego pamiętnika niż do rozpamiętywania podczas rozmowy ze swoim chłopakiem gdy ma się dwadzieścia osiem lat.
         Logan powiedział coś jeszcze ale ekran komputera znowu się zamroził a jego głos zaczął się przerywać. Weronika nie mogła poskładać w całość jego wypowiedzi.         - Logan?    
         - Ty… lepiej… Twój tata – Logan dokończył.     
         Weronika uderzyła pięścią w stół. Bardziej z frustracji niż nadziei, że to pomoże w polepszeniu ich połączenia. Nie miała serca by prosić Logana o powtórzenie tego co powiedział. Spędziliby kolejne piętnaście minut na analizowaniu tego samego problemu z połączeniem.
         - Jesteś tam? – zapytał zbliżając twarz do kamery.     
         - Tak, słyszę Cię. Logan?
         - Weronika? Jesteś tam?
         Jej serca znowu zabiło mocniej. Nachyliła się nad monitorem z nadzieją, że ich połączenie polepszy się samo z siebie, że głos Logana dotrze do niej bez przerywania. Ale było tylko gorzej, Logan pojawiał się i znikał a jego głos był zmieniony i zupełnie niezrozumiały. Chwilę później ekran komputera stał się całkowicie czarny.
         Weronika jeszcze długo siedziała w fotelu wpatrując się w czerń monitora. Frustracja narastała w niej niebezpiecznie. Wiedziała, że nie powinna martwić się o nagłe zerwanie połączenia, Logan wiele razy zapewniał ją, że to po prostu brak Internetu a nie nagły atak czy wypadek. Ale dzisiaj Weronika poczuła się odcięta od niego dużo bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.  
         Po jakimś czasie w końcu wyłączyła komputer. Loganowi podczas ich krótkiej rozmowy udało się przekazać jej coś, co wszyscy w okół niej próbowali jej wytłumaczyć już od jakiegoś czasu. Bez względu na to jak bardzo „profesjonalnie” będzie próbowała się zachowywać i odcinać emocjonalnie od prowadzonej spraw, Lianne na zawsze pozostanie matką, która ją opuściła. Kobietą, która odcięła się od jej życia uciekła, gdy pojawiły się problemy. Obserwowanie jej starań w odnalezieniu przybranej córki bolało Weronikę w bardzo dziecinny sposób. Przeżywała to dużo bardziej niż chciała się przyznać.
         Usłyszała kroki ojca na korytarzu, gdy mijał jej pokój i szedł w stronę swojej sypialni. Wstała z fotela, jej postać rzucała cień na okno za którym zdążyło zrobić się ciemno. Logan widział w niej dużo więcej niż inni, widział prawdziwą ją, dlatego go kochała. Potrafił jej powiedzieć rzeczy, których ona często nie była w stanie powiedzieć sama sobie. Ale jaki to miało wpływ na jej relację z Lianne? Nie mogły cofnąć się w czasie i zmienić tego, że matka ją opuściła, zawiodła i spaliła za sobą mosty. W żaden sposób nie mogłaby naprawić ich relacji, nie była w stanie zmusić Lianne do miłości do własnej córki.
         Weronika dotknęła okładki pamiętnika Aurory, który leżał na jej biurku. Nie po raz pierwszy poczuła jakąś niepisaną więź z dziewczyną.
         Obie jesteśmy zagubione – pomyślała. Ale może… Może uda mi się chociaż jedną z nas odnaleźć i sprowadzić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz