Weronika spędziła noc w
przyjemnie czystym pokoju hotelowym w Bakersfield, pięć mil od miejsca w którym
zginęła Hayley. Niby spała, ale bardzo czujnie i zupełnie się nie wyspała. Nie
śniła o niczym konkretnym ale kilka razy obudziła się i leżała z otwartymi
oczami mysląc o Hayley Dewalt i jej włosach rozrzuconych w nieładzie na ziemi.
O siódmej rano podniosła się z łóżka, wzięła szybki prysznic i ruszyła na
posterunek, na spotkanie z Meeksem. Od niego dowiedziała się, że policji udało
się zatrzymać Chada nad ranem. Chłopakowi udało się uciec aż do Morhan Hill,
gdzie policyjna blokada drogi zmusiła go do zjechania na pobocze. Przez kolejne
trzy godziny siedział z naładowanym Glockiem, dopóki delikatny głos negocjatora
policyjnego nie przekonał go do oddania się w ręce policji. O 9 rano miał już
zatrudnionego obrońcę, Leslie Abrmson. Weronika miała nieprzyjemne uczucie, że
uda mu się uniknąć więzienia.
Była
prawie 13 gdy Weronika wyszła z posterunku. Zanim jednak udała się w drogę
powrotną do domu, zadzwoniła do Margie Dewalt z kondolencjami. Poczuła ulgę gdy
odezwała się automatyczna sekretarka. Weronika domyślała się, że byli w drodze
do Bakersfield by zidentyfikować ciało Hayley, a może po prostu rozmawiała z
rodziną w Montanie. Postanowiła, że wyśle im kwiaty albo list. Będzie musiała
jakoś się zachować, ale na razie da im spokój i pozwoli w spokoju przeżywać
żałobę.
Gdy
dotarła do apartamentu Scottów, Lianne chodziła po mieszkaniu zdenerwowana.
Hunter bawił się instrumentami muzycznymi, wystukiwał rytm na marakasach do
automatycznej muzyki z pianinka. Tanner siedział na jednym z głębokich foteli a
Lee Jackson stał tyłem do wejścia do domu, wyglądał jakby podziwiał widok z
okna. Weronika zorientowała się widząc go, że nie oddzwonił do niej
poprzedniego wieczora. Odwrócił się w jej stronę i skinął na powitanie głową.
Na
stoliku kawowym leżała rozpięta niebieska torba sportowa. Wystawały z niej
pliki 20$ banknotów.
-
Jakieś nowe wieści? – Weronika zadała pytanie zamiast przywitania.
-
Nic - Lianne pokręciła przecząco głową – nie wiemy nic, nikt nas o niczym nie
informuje.
-
Okej - Weronika wypuściła głośno powietrze z płuc. Zdjęła skórzaną marynarkę i
przewiesiła ją sobie przez ramie.
-
A jak się trzymacie? – zapytała po chwili.
Tanner
odwrócił spojrzenie w stronę Weroniki. W jego oczach widać było wyczerpanie,
wyglądał jakby nie spał od wielu dni.
-
Weroniko, my jesteśmy po prostu zdezorientowani, zmartwieni i zmęczeni. Nic nie
układa się w logiczną całość. Przygotowywaliśmy okup gdy dotarły do nas wieści…
- wskazał na torbę leżącą na stoliku.
Weronika
czuła się w obowiązku poklepać go po ramieniu, pocieszyć ale zamiast coś zrobić,
stała niepewnie na środku pokoju.
-
Nie wiem czy dotarła do Was już ta informacja, ale chłopak Hayley został
oskarżony o jej zamordowanie. W tym wypadku zniknięcie Aurory wydaje się
zupełnie niepowiązane ze sprawą Dewaltów.
-
Biedna dziewczyna – Lianne zakryła twarz dłońmi – jej rodzice.
W
pokoju nastała niezręczna cisza, przerywał ją tylko dźwięk marakasów.
-
Macie coś przeciwko, żebym zrobiła sobie kawę? – Weronika zapytała po chwili,
próbując rozluźnić atmosferę.
Lianne
pokręciła przecząco głową jednocześnie ruszając w stronę kuchni, Weronika
poszła za nią. Musiały przejść nad Hunterem siedzącym w przejściu i
wygrywającym kolejne rytmy. Weronika mrugnęła do chłopca porozumiewawczo na co
ten uradowany pomachał w jej stronę czerwono-zielonym marakasem.
-
Więc myślisz, że po prostu ktoś zwęszył dobry moment na wyciągnięcie od nas
pieniędzy? – Lianne zapytała już w kuchni, opierając się o blat.
Weronika
nalała sobie kawy do kubka, proponowała też filiżankę matce ale ta odmówiła
kręcąc przecząco głową.
-
Być może. Istnieje takie prawdopodobieństwo, że osoby odpowiedzialne za
porwanie Aurory usłyszały o zniknięciu Hayley. Postanowili po prostu skorzystać
z okazji. Tę historię, która dowodziła, że Hayley żyje, wzięli z jej facebooka.
Opublikowała ją ponad pięć lat temu. Zgaduję więc, że wiadomość wysłał ktoś kto
nie miał żadnego związku z Hayley, po prostu chcieli zgarnąć więcej pieniędzy.
-
A może ktoś kto naprawdę porwał Aurorę chciał przy okazji zdobyć więcej
gotówki? – Tanner odezwał się jednocześnie wstając z krzesła.
Stanął
pomiędzy Lianne a Hunterem wyciągając w stronę Weroniki pusty kubek po kawie.
Dziewczyna od razu dolała mu kolejną porcję płynu.
-
Panie Jackson? – Weronika zapytała stojącego przy oknie mężczyznę czy nie chce
dolewki. Przez chwilę czuła się jak kelnerka.
-
Nie, dziękuję – Jackson nawet się nie odwrócił, poprawił poły marynarki i
bezszelestnie ruszył w stronę kanapy, oddalając się od kuchni jeszcze bardziej.
-
Więc jaki jest nasz następny krok? Co robimy? – to pytanie padło z ust Lianne.
-
Po pierwsze, przejrzę jeszcze raz wszystkie zgromadzone do tej pory dowody –
pewnie odpowiedziała Weronika – przejrzę wszystkie zdjęcia. Teraz, jak już
wiemy, że zaginięcie Aurory nie ma żadnego związku ze sprawą Hayley, coś może
zwróci moją uwagę.
-
Musimy zanieść pieniądze na miejsce spotkania. Termin okupu wypada jutro –
Tanner zwrócił się do Lianne jednocześnie odkładając kubek po kawie na blat.
-
Tanner to szaleństwo. W tej wiadomości nie ma nic, zupełnie nic co
potwierdzałoby, że jej autor przetrzymuje Aurorę.
-
Ale to historia o moim powrocie do…
-
Historia, którą mogła opowiedzieć każdemu. Adrianowi, terapeucie,
któremukolwiek z nauczycieli. Do diabła! Ja mogłam to powiedzieć na którymś ze
spotkań Anonimowych Alkoholików – Lianne straciła na chwilę panowanie nad sobą.
-
Powinniśmy Cię słuchać od samego początku Weroniko – spojrzała przepraszająco
na córkę – miałaś rację. Powinniśmy jej szukać zamiast rzucać pieniędzmi i mieć
nadzieję, że to pomoże.
-
Ale co jeśli ktoś faktycznie ją przetrzymuje? – Tanner nie dawał za wygraną.
-
Co jeśli to nie jest tylko próba wyłudzenia pieniędzy? Jeśli nie zostawimy tych
pieniędzy…
-
Tanner na Boga! Ta wiadomość była oszustwem.
Wraz
z podnoszeniem się tonu głosów, marakasy Huntera również stawały się coraz
głośniejsze.
-
Do diabła! – Tanner odwrócił się na pięcie i wyrwał instrumenty z rąk syna.
Przez
ułamek sekundy Weronika myślała, że Tanner uderzy chłopca. Tak się nie stało,
ale pięści miał pobielałe od ściskania w nich marakasów.
-
Hunter idź się bawić do swojego pokoju. Weź ze sobą keyboard. Nie jestem w
stanie skupić się nawet na własnych myślach.
Przez
chwilę nikt się nie ruszał. Hunter spojrzał pytająco na matkę, w jego wielkich
oczach widać było wahanie. Lianne rzuciła Tannerowi wściekłe spojrzenie,
sekundę później zmieniła jednak wyraz twarzy i nachyliła się uśmiechnięta w
stronę syna.
-
Wszystko w porządku kochanie. Idź się pobaw do swojego pokoju. Może później
zadzwonimy do Adriana i zapytamy czy nie chciałby się z Tobą wybrać do kina.
Teraz mamusia i tatuś są po prostu zdenerwowani.
Hunter
spojrzał przelotnie na Tannera, wziął pod pachę keyboard i marakasy, chwilę
później zniknął w długim korytarzu.
-
Świetnie – Lianne rzuciła w stronę męża – wprost cudownie zwracasz się do
swojego syna.
Tanner
stał przez chwilę w bezruchu, z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.
-
Po prostu chcę żeby Aurora wróciła – usta mu się trzęsły, próbował powstrzymać
łzy – Lianne ja po prostu chcę żeby wróciła. Zrobię wszystko. Spuszczę te cholerne
pieniądze w toalecie, jeśli to ma pomóc. Wiem, że ten okup to pewnie ściema.
Ale co jeśli to prawda? Co jeśli to jest nasza szansa by ją odzyskać?
Jackson
odchrząknął. Powoli przesunął się w stronę rozmawiającej w kuchni trójki. Miał
na sobie granatowy garnitur i jaskrawy limonkowy krawat.
-
Pozwólcie, że Wam przerwę. Pani Scott ma rację, to niezbyt mądre przekazać okup
bez większego dowodu na to, że Aurora żyje. Jeśli natomiast jej list jest
prawdziwy, porywacze oglądając wiadomości już się zorientowali, że ich próba
wyłudzenia pieniędzy od rodziny Hayley nie wyszła. Wiedzą, że muszą nas
przekonać i dać więcej dowodów na to, że Aurora faktycznie żyje. Będą chcieli
się upewnić, że dali nam odpowiednią ilość przekonujących informacji. Myślę, że
nie zrobimy Aurorze żadnej krzywdy czekając na kolejny ruch jej domniemanych porywaczy.
Na twoim miejscu – Jackson poklepał Tannera po plecach – przygotowałbym torbę z
pieniędzmi i dał na przetrzymanie w sejfie. Niech okup będzie gotowy, ale na
razie go nie używajmy.
Lianne
patrzyła niepewnie to na Jackona to na Weronikę.
-
Co o tym sądzisz? – w końcu zadała pytanie córce.
-
Ten plan brzmi nieźle – odpowiedziała. Miała jednak przeczucia, że osoby od
okupu już się nie odezwą i Jackson był tego prawdopodobnie świadomy. Ponowny
kontakt z rodziną Aurory, byłby dla nich zbyt ryzykowny.
-
Nie chcę, żeby pieniądze były poza moim zasięgiem – Tanner nie zgodził się z
planem Jacksona – co jeśli będą chcieli tych pieniędzy od razu? Co jeśli minuty
spędzone nad próbą kontaktu z Twoją żałosną osobą i próbami poinformowania Cię,
że potrzebujemy pieniędzy natychmiast, będą tymi minutami, które stracę razem z
możliwością uratowania Aurory?
-
Tanner! – Lianne znowu nie wytrzymała.
-
W porządku Pani Scott – Jackson uśmiechnął się, nie wyglądał na urażonego.
-
W takich sytuacjach bardzo ciężko jest poskromić emocje. Jestem na Pana
zawołanie w dzień i w nocy – spojrzał Tannerowi w oczy – dopóki nie rozwiążemy
tej sprawy, możecie na mnie liczyć cały czas. Jeśli naprawdę potrzebujecie
tych pieniędzy w zasięgu ręki, załatwię to. Nie sądzę jednak żeby to było
mądre, trzymać taką sumę na stoliku kawowym.
-
Jackson ma racje – Lianne próbowała przemówić Tannerowi do rozsądku, nagle
stała się delikatna, jej gniew zupełnie zniknął, złapała męża za przedramię –
proszę Cię kochanie, pozwól mu wziąć te pieniądze.
Tanner
patrzył przez chwilę beznamiętnie na Jacksona. Weronika dopiero teraz zwróciła
uwagę, że w dłoniach nadal zaciskał marakasy Huntera. Minęło kilka sekund zanim
powoli skinął głową na znak zgody.
-
Dobrze, weź je.
Jackson
skinął głową. Poszedł do stolika, zapiął torbę i podniósł ją za długi pasek.
-
Zadbam o to, żeby były bezpieczne – wskazał na pieniądze – dajcie znać jeśli
cokolwiek się zmieni albo będziecie czegoś potrzebowali.
Nikt
go nie odprowadził do drzwi.
Weronika
spojrzała na zegarek. Niedługo musiała wracać do domu. Tata prawdopodobnie
czekał na nią z niecierpliwością. Lianne i Tanner wyglądali na wyczerpanych.
Przez chwilę zastanawiała się jak bardzo chcą się oboje w tej chwili napić, czy
którekolwiek złamało się od zaginięcia Aurory i sięgnęło po kieliszek.
Nadal
stali we trójkę w kuchni, Weronika podniosła kubek z kawą do ust. W tym samym
momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-
Może Jackson czegoś zapomniał – Lianne zareagowała pierwsza, ruszając w stronę
drzwi.
Weronika
poszła za nią, po drodze zabierając z salonu swoją torebkę. Tanner wrócił na
swoje stałe miejsce w fotelu.
-
Jadę do domu po świeże ubrania, później jadę do biura i będę tam do rana.
Dzwońcie do mnie jeśli tylko pojawią się jakieś nowe informacje. Pogrzebię
głębiej w mailach i wiadomościach Aurory. Może mocniejsze cofnięcie się w
czasie jakoś nam pomoże – mówiła głośno idąc w stroną Tannera. Tak, żeby Lianne
też ją usłyszała.
-
Znajdziemy ją Tanner, nie ważne jak, ale ją znajdziemy – zawahała się, po czym
położyła mu dłoń na ramieniu.
Tanner
dotknął jej dłoni z wdzięcznością. Znowu próbował powstrzymać zbierające się w
kącikach oczu łzy.
Lianne
wróciła do salonu, za nią szedł Adrian. Miał na sobie bluzę Hearst
College. Wyglądał bardzo blado. Lianne wydawała się natomiast jeszcze
bardziej zdenerwowana. Jej oczy skakały po twarzach osób zgromadzonych w
pokoju.
-
Adrian ma nam coś ważnego do powiedzenia – odezwała się po chwili.
-
O co chodzi? – Tanner odezwał się cały spięty.
Adrian
przenosił ciężar ciała z jednej nogi na druga. Jego palce bawiły się
nieświadomie zamkiem od bluzy. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie wydał z
siebie żadnego odgłosu. Przełknął głośno ślinę i spróbował jeszcze raz.
-
Chodzi o to… - jego głos był pełen wątpliwości – chodzi o to…
-
O co chodzi Adrianie? – Lianne nie mogła się powstrzymać przed pośpieszaniem
chłopaka.
Adrian
spojrzał Weronice w oczy. Nie Lianne, nie Tannerowi. Weronice.
-
Chodzi o to, że… wiem gdzie jest Rory.
Kiedy następny rozdział
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że niedługo ;) kolejny rozdział już PRAWIE gotowy!
UsuńPisałam do Ciebie email
UsuńKiedy można się spodziewać nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że niedługo ;) kolejny rozdział już PRAWIE gotowy!
UsuńCzekam na kolejne rozdziały :) Choć nie będę ukrywać , że najbardziej interesują mnie losy Logana i Veronicy ;) Rozstawali się i schodzili jyż tyyyle razy , że boję sie ,aby nie zrobili tego ponownie , przecież są dla siebie stworzeni :D
OdpowiedzUsuńja tłumaczę je bez wcześniejszego czytania właśnie z tego powodu - bałabym się, że gdybym dowiedziała się co się w koncu między nimi wydarzyło - nie chciałoby mi się zupełnie kończyć tłumaczenia :D
Usuń