Do 10 wieczorem na teren motelu zdążyło
zjechać się wiele jednostek policji. Jaskrawa żółta taśma oddzielająca miejsce
zbrodni odbijała światło reflektorów, dzięki którym w nocy było jasno jak w
dzień. Trzy policyjne vany postawione w poprzek parkingu tworzyły barierę,
włączona sygnalizacja świetlna mrugała na czerwono i niebiesko. Kilku gapiów
próbowało dostrzec cokolwiek zza żółtej taśmy.
Weronika popijając kawę, patrzyła na miejsce
zbrodni przez okno knajpy znajdującej się po przeciwnej stronie ulicy. Odbijała
się w szybie na tle miejsca w którym znalazła Hayley. Nawet w odbiciu widać
było jak bardzo blade ma usta. Widziała też jaskrawe światła docierające zza jej
pleców z kuchni i kilku mężczyzn ubranych we flanelowe koszule. Oni też
próbowali podejrzeć co się działo.
Została na miejscu zbrodni na tyle długo by
mieć czas na złożenie zeznań, wytłumaczenie kim jest i jak udało jej się
odtworzyć drogę Hayley do motelu. Policjant, który spisywał jej zeznania miał
na mundurze przyczepioną plakietkę z nazwiskiem – Meeks. Zapewnił ją, że
niewątpliwie znalazła ciało Hayley Dewalt. Był tego pewien, pod jedną z rąk
dziewczyny policjanci znaleźli upchniętą torebkę a w środku jej dowód osobisty.
- To oczywiście informacja między nami –
dopowiedział przyglądając się Weronice intensywnie – nie przekazuj jej dalej
dopóki nie skontaktujemy się z jej rodziną. Nie powinienem rozmawiać z Tobą o
toczącym się śledztwie. Ale skoro ją znalazłaś… - znowu obdarzył Weronikę
dziwnym spojrzeniem.
Częściowo było mu jej żal, częściowo był pod
wrażeniem.
To Meeks posadził ją na parkingu przed hotelem
motelu i czekał z nią na karetkę. Miała przyjechać by sprawdzić czy wszystko w
porządku z osobą, która znalazła martwe ciało. To również Meeks upewnił się, że
Weronika dostała koc rozgrzewający. Po godzinie odprowadził ją na drugą stroną
ulicy do restauracji.
- Czy mógłbym prosić Cię o pozostanie przez
parę godzin w pobliżu? Będziemy mieli na pewno jakieś dodatkowe pytania. Jeśli
zrobi się zbyt późno załatwię Ci pokój w hotelu i będziemy mogli porozmawiać na
spokojnie jutro.
- Gdziekolwiek tylko nie w Motelu Bates –
odpowiedziała starając się panować nad głosem, który i tak okazał się dużo
bardziej roztrzęsiony niż by tego chciała.
W knajpie Meeks wziął Geenę na bok i szeptem
wytłumaczył jej co się stało. W połowie historii zaskoczona Geena zasłoniła
usta dłońmi. Po zakończeniu rozmowy policjant odwrócił się w stronę Weroniki,
skinął do niej głową i wyszedł z budynku. Geena podeszła do stolika Weroniki,
stanęła za nią i delikatnie położyła jej dłonie na ramionach. Weronice to nie
przeszkadzało, zachowanie Geeny miało w sobie dużą dozę matczynej wrażliwości.
Ta myśl sprawiła, że zachciało jej się płakać.
- Kochanie, co chciałabyś zjeść? – kelnerka
odezwała się w stronę Weroniki zachrypniętym, przepalonym głosem – na koszt
firmy.
By nie urazić Geeny, Weronika zamówiła jajka i
tosty. Teraz siedziała nad talerzem z rozgrzebanym jedzeniem, po chwili
odsunęła go od siebie, nie mogła patrzeć na jajka i kiełbaskę. Piła za to
trzeci kubek kawy, głowa już jej pulsowała od kofeiny, ale ciepły kubek
trzymany w dłoniach działał na nią kojąco. Ciepły, lekko gorzki napój trzymał
ją z daleka od sytuacji, która wydawała się długim koszmarem sennym. Weronika
powoli wracała do siebie.
Położyła telefon na stole, wyłączyła dźwięki i
ustawiła wibracje. Jak gdyby przeczuwając sytuację Mac zadzwoniła do niej po 20
minutach od momentu rozpoczęcia kolacji, mówiła szybko.
- Weronika, czuję się jak kretyn. Na wyciągu z
banku Chada Cohana nie było żadnych płatności z dnia zaginięcia Hayley, ale już
na koncie jego matki jest coś co Cię zainteresuje. Nazywa się Sharon Ganz,
zgaduję, że po rozwodzie wróciła do swojego panieńskiego nazwiska. Chad wynajął
pokój za pieniądze z jej konta.
Weronika widziała jak pare osób znajdujących
się w knajpie próbowało podsłuchać chociaż strzępki jej rozmowy. Prawdopodobnie
powinna bardziej się przejąć czy chronić prywatność Hayley najdłużej jak się
da. Wiedziała jednak, że prędzej czy później i tak wszyscy dowiedzą się co się
stało.
- Chłopak pracujący w hotelu w nocy kiedy
zniknęła Hayley już zidentyfikował Chada, potwierdził, że to on wynajął pokój –
Weronika odpowiedziała Mac.
- Nadal staram się zrozumieć co się stało, ale
pewnie Chad zobaczył zdjęcie Hayley z Rico i spanikował. Tak miało być, Hayley
chciała wzbudzić w nim zazdrość, żeby chciał ją odzyskać. Zadzwonił do niej i
poprosił, żeby spotkali się w połowie drogi. Zakładam, że ten pomysł wydał jej
się romantyczny – Weronika nie potrafiła pozbyć się gorzkiego tonu głosu.
- Jej przyjaciółki nie lubiły Chada. Nie
chciała im mówić gdzie jedzie, poprosiła więc o podwózkę Williego. Willie
podwiózł ją z nadzieją, że dziewczyna się z nim prześpi, nie wiem, może z nim
flirtowała a może on po prostu sobie to wmówił. Ale gdy zatrzymali się przy
knajpie, Hayley wymknęła się do motelu.
- Więc Chad Cohan spotkał się z nią żeby ją
zabić?
- Nie sądzę. Na pewno tego nie planował.
Myślę, że chciał z nią to przegadać, zdobyć ją z powrotem. Ale nad ranem
stracił nad sobą panowanie. Coś musiało pójść nie tak, może Hayley nie chciała
dać mu tego na co liczył?
Weronika wyobraziła sobie Chada i tę jego
piękną buźkę wykrzywioną i w szale. Jego pięść uderzająca w twarz Hayley z
takim impetem, że dziewczyna upadła. Musiał poczuć ulgę. Uderzył ją ponownie?
Trzasnął jej głową o podłogę na tyle mocno, że zaczęła jej lecieć krew? Czy
może wziął jakiś przedmiot i to nim ją zabił? Może było to coś ciężkiego,
lampka? Prawdopodobnie sekcja zwłok przyniesie im jakieś odpowiedzi.
- W którymś momencie musiał się zorientować,
że jego alibi będą zajęcia o 11 i musi na nie zdążyć. Nie miał czasu na to,
żeby pozbyć się ciała w jakiś bardziej kreatywny sposób. Przeciągnął je
najdalej w głąb krzaków jak się dało i miał nadzieję, że nikt go nie znajdzie
chociaż przez jakiś czas. To nie był najgorszy plan. To miejsce przejazdowe,
nikt tutaj nie chodzi na spacery po krzakach. Może planował wrócić po jej ciało
jak śledztwo trochę się uspokoi.
Mac przez chwilę się nie odzywała, gdy zaczęła
mówić jej głos był niski i pełen napięcia.
- Chcesz żebym po Ciebie przyjechała? Mogę
przyjechać z Wallacem i jedno z nas wróci samochodem Logana. Żebyś nie musiała
wracać sama.
Weronika poczuła wdzięczność. Spojrzała
ponownie na swoje odbicie w szybie i tym razem lekko się uśmiechała.
- Nie, dziękuję, jest ok. Wrócę do domu pewnie
jutro rano. Będę musiała porozmawiać z Dewaltami, co oczywiste, i sprawdzić co
u Scottów. Nie jestem pewna co to oznacza dla Aurory. To oczywiste, że
wiadomości od porywczy to ściema, ale tak samo oczywiste jest to, że Cohan nie
zabił obu dziewczyn. Musimy zacząć od początku.
- Dzwoniłaś już do swojej mamy?
- Nie. Myślisz, że powinnam?
- Nie wiem. Jako detektyw? Pewnie powinnaś.
Jako jej córka… to już Twoja decyzja.
Po rozmowie z Mac, Weronika patrzyła
beznamiętnie na telefon w swojej dłoni. Wiedziała, że musi zadzwonić do Scottów
żeby wstrzymali się z przekazaniem okupu. Chciałaby, żeby pieprzony Lee Jackson
oddzwonił do niej, żeby nie musiała tego robić sama.
Za oknem samochody zwalniały widząc zastępy
policji. Powoli tworzył się coraz dłuższy korek. Po drugiej stronie ulicy
próbował zaparkować samochód telewizji. Niedługo pojawi się ich więcej, nie
dostaną informacji od policji i próbując zdobyć cokolwiek, pojawią się w
knajpie.
- Patrzcie! – usłyszała krzyk zza lady.
Wszyscy w restauracji odwrócili się w stronę
telewizora wiszącego nad barem. Stacja telewizyjna nadawała na żywo, pokazywali
z helikoptera fragment autostrady i pościg za Range Roverem. Na pasku na dole
ekranu widniał duży czerwony napis: „Z OSTATNIEJ CHWILI”.
Rosa wzięła do ręki pilot i włączyła głos.
Policyjne światła pokazywane w telewizji były dziwnym echem tych, które
widzieli przez szybę.
- … nadajemy na żywo znad autostrady 101, tuż
pod San Jose. Mamy informacje o tym, że kierowcą uciekającego samochodu jest
student Uniwersytetu Stanford, powiązany z morderstwem. Policja nie chce jednak
podawać więcej szczegółów.
Weronika odstawiła swój kubek. Miała nadzieję,
że ktoś zdążył skontaktować się z Dewaltami, jeśli nikt tego nie zrobił, mleko
się wylało. Tak właśnie wyglądał świat według Trish Turley – wszyscy czekali na
kolejną sprawę Jodi Arias albo O.J. Nie mogli się doczekać, żeby powiedzieć
całemu światu jak to ich najgorsze przewidywania odnośnie człowieczeństwa,
właśnie się sprawdziły.
Wstała ostrożnie, wzięła swoją torebkę i
schowała do niej telefon. Rosa spojrzała na nią, ich intensywne spojrzenie się
spotkały.
Na
parkingu Weronika stanęła przy BMW. Zimne powietrze sprawiało, że miała gęsią
skórkę na całym ciele. Z drugiej strony ulicy dochodziły ją odgłosy
krótkofalówek policji.
Lianne odebrała telefon już po pierwszym
sygnale.
- Weronika, co się dzieje? Jakiś dziennikarz
przyszedł do nas i powiedział, że znaleźli… dziewczynę. Co…
- To Hayley – Weronika przerwała matce niskim
i ciężkim głosem.
- O boże – Lianne wydała z siebie
westchnięcie.
- Co to oznacza dla Aurory? – dodała
piskliwie.
- Jeszcze nie wiem, ale mamo… nie sądze, żeby
to porywacze zabili Hayle. Nie mogę mówić jeszcze o żadnych szczegółach, ale
jej śmierć była oddzielnym przypadkiem.
Wzięła głęboki oddech. Serce biło jej w tak
samo szalonym tempie jak wtedy gdy znalazła ciało Hayley.
- Wiem, że to przerażające i okropne, ale
postaraj się jeszcze nie panikować. Skontaktuje się z Wami jutro jak wrócę do
miasta, dobrze?
Oddech jej matki był równie ciężki, Weronika
zorientowała się, że płacze.
- To Ty… Ty znalazłaś Hayley?
- Tak – Weronika zamknęła oczy.
Lianne przez chwilę się nie odzywała.
- Jedź ostrożnie Weroniko, zobaczymy się jutro
rano – odezwała się po dłuższym czasie, jej głos wydawał się spokojniejszy.
Rozłączyły się ale Weronika stała jeszcze
przez chwilę w bezruchu. Czekała aż jej serce zacznie bić w normalnym rytmie.
Po drugiej stronie drogi widziała poruszające się po miejscu zbrodni cienie.
Nie mogła pomóc Hayley. Nie mogła jej uratować
w żaden sposób. Hayley nie żyła zanim w ogóle Weronika dowiedziała się o jej
zaginięciu. Teraz natomiast… musiała się skupić. Aurora Scott była gdzieś tam i
Weronika czuła ogromną potrzebę jej znalezienia. Większą niż kiedykolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz