Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 1 września 2016

Rozdział trzydziesty



          Do 10 wieczorem na teren motelu zdążyło zjechać się wiele jednostek policji. Jaskrawa żółta taśma oddzielająca miejsce zbrodni odbijała światło reflektorów, dzięki którym w nocy było jasno jak w dzień. Trzy policyjne vany postawione w poprzek parkingu tworzyły barierę, włączona sygnalizacja świetlna mrugała na czerwono i niebiesko. Kilku gapiów próbowało dostrzec cokolwiek zza żółtej taśmy.
          Weronika popijając kawę, patrzyła na miejsce zbrodni przez okno knajpy znajdującej się po przeciwnej stronie ulicy. Odbijała się w szybie na tle miejsca w którym znalazła Hayley. Nawet w odbiciu widać było jak bardzo blade ma usta. Widziała też jaskrawe światła docierające zza jej pleców z kuchni i kilku mężczyzn ubranych we flanelowe koszule. Oni też próbowali podejrzeć co się działo.
          Została na miejscu zbrodni na tyle długo by mieć czas na złożenie zeznań, wytłumaczenie kim jest i jak udało jej się odtworzyć drogę Hayley do motelu. Policjant, który spisywał jej zeznania miał na mundurze przyczepioną plakietkę z nazwiskiem – Meeks. Zapewnił ją, że niewątpliwie znalazła ciało Hayley Dewalt. Był tego pewien, pod jedną z rąk dziewczyny policjanci znaleźli upchniętą torebkę a w środku jej dowód osobisty.
          - To oczywiście informacja między nami – dopowiedział przyglądając się Weronice intensywnie – nie przekazuj jej dalej dopóki nie skontaktujemy się z jej rodziną. Nie powinienem rozmawiać z Tobą o toczącym się śledztwie. Ale skoro ją znalazłaś… - znowu obdarzył Weronikę dziwnym spojrzeniem.     
          Częściowo było mu jej żal, częściowo był pod wrażeniem.
          To Meeks posadził ją na parkingu przed hotelem motelu i czekał z nią na karetkę. Miała przyjechać by sprawdzić czy wszystko w porządku z osobą, która znalazła martwe ciało. To również Meeks upewnił się, że Weronika dostała koc rozgrzewający. Po godzinie odprowadził ją na drugą stroną ulicy do restauracji.
          - Czy mógłbym prosić Cię o pozostanie przez parę godzin w pobliżu? Będziemy mieli na pewno jakieś dodatkowe pytania. Jeśli zrobi się zbyt późno załatwię Ci pokój w hotelu i będziemy mogli porozmawiać na spokojnie jutro.
          - Gdziekolwiek tylko nie w Motelu Bates – odpowiedziała starając się panować nad głosem, który i tak okazał się dużo bardziej roztrzęsiony niż by tego chciała.
          W knajpie Meeks wziął Geenę na bok i szeptem wytłumaczył jej co się stało. W połowie historii zaskoczona Geena zasłoniła usta dłońmi. Po zakończeniu rozmowy policjant odwrócił się w stronę Weroniki, skinął do niej głową i wyszedł z budynku. Geena podeszła do stolika Weroniki, stanęła za nią i delikatnie położyła jej dłonie na ramionach. Weronice to nie przeszkadzało, zachowanie Geeny miało w sobie dużą dozę matczynej wrażliwości. Ta myśl sprawiła, że zachciało jej się płakać.
          - Kochanie, co chciałabyś zjeść? – kelnerka odezwała się w stronę Weroniki zachrypniętym, przepalonym głosem – na koszt firmy.
          By nie urazić Geeny, Weronika zamówiła jajka i tosty. Teraz siedziała nad talerzem z rozgrzebanym jedzeniem, po chwili odsunęła go od siebie, nie mogła patrzeć na jajka i kiełbaskę. Piła za to trzeci kubek kawy, głowa już jej pulsowała od kofeiny, ale ciepły kubek trzymany w dłoniach działał na nią kojąco. Ciepły, lekko gorzki napój trzymał ją z daleka od sytuacji, która wydawała się długim koszmarem sennym. Weronika powoli wracała do siebie.
          Położyła telefon na stole, wyłączyła dźwięki i ustawiła wibracje. Jak gdyby przeczuwając sytuację Mac zadzwoniła do niej po 20 minutach od momentu rozpoczęcia kolacji, mówiła szybko. 
          - Weronika, czuję się jak kretyn. Na wyciągu z banku Chada Cohana nie było żadnych płatności z dnia zaginięcia Hayley, ale już na koncie jego matki jest coś co Cię zainteresuje. Nazywa się Sharon Ganz, zgaduję, że po rozwodzie wróciła do swojego panieńskiego nazwiska. Chad wynajął pokój za pieniądze z jej konta.
          Weronika widziała jak pare osób znajdujących się w knajpie próbowało podsłuchać chociaż strzępki jej rozmowy. Prawdopodobnie powinna bardziej się przejąć czy chronić prywatność Hayley najdłużej jak się da. Wiedziała jednak, że prędzej czy później i tak wszyscy dowiedzą się co się stało.
          - Chłopak pracujący w hotelu w nocy kiedy zniknęła Hayley już zidentyfikował Chada, potwierdził, że to on wynajął pokój – Weronika odpowiedziała Mac.
          - Nadal staram się zrozumieć co się stało, ale pewnie Chad zobaczył zdjęcie Hayley z Rico i spanikował. Tak miało być, Hayley chciała wzbudzić w nim zazdrość, żeby chciał ją odzyskać. Zadzwonił do niej i poprosił, żeby spotkali się w połowie drogi. Zakładam, że ten pomysł wydał jej się romantyczny – Weronika nie potrafiła pozbyć się gorzkiego tonu głosu.
          - Jej przyjaciółki nie lubiły Chada. Nie chciała im mówić gdzie jedzie, poprosiła więc o podwózkę Williego. Willie podwiózł ją z nadzieją, że dziewczyna się z nim prześpi, nie wiem, może z nim flirtowała a może on po prostu sobie to wmówił. Ale gdy zatrzymali się przy knajpie, Hayley wymknęła się do motelu.
          - Więc Chad Cohan spotkał się z nią żeby ją zabić?
          - Nie sądzę. Na pewno tego nie planował. Myślę, że chciał z nią to przegadać, zdobyć ją z powrotem. Ale nad ranem stracił nad sobą panowanie. Coś musiało pójść nie tak, może Hayley nie chciała dać mu tego na co liczył?
          Weronika wyobraziła sobie Chada i tę jego piękną buźkę wykrzywioną i w szale. Jego pięść uderzająca w twarz Hayley z takim impetem, że dziewczyna upadła. Musiał poczuć ulgę. Uderzył ją ponownie? Trzasnął jej głową o podłogę na tyle mocno, że zaczęła jej lecieć krew? Czy może wziął jakiś przedmiot i to nim ją zabił? Może było to coś ciężkiego, lampka? Prawdopodobnie sekcja zwłok przyniesie im jakieś odpowiedzi.
          - W którymś momencie musiał się zorientować, że jego alibi będą zajęcia o 11 i musi na nie zdążyć. Nie miał czasu na to, żeby pozbyć się ciała w jakiś bardziej kreatywny sposób. Przeciągnął je najdalej w głąb krzaków jak się dało i miał nadzieję, że nikt go nie znajdzie chociaż przez jakiś czas. To nie był najgorszy plan. To miejsce przejazdowe, nikt tutaj nie chodzi na spacery po krzakach. Może planował wrócić po jej ciało jak śledztwo trochę się uspokoi.
          Mac przez chwilę się nie odzywała, gdy zaczęła mówić jej głos był niski i pełen napięcia.        
          - Chcesz żebym po Ciebie przyjechała? Mogę przyjechać z Wallacem i jedno z nas wróci samochodem Logana. Żebyś nie musiała wracać sama.
          Weronika poczuła wdzięczność. Spojrzała ponownie na swoje odbicie w szybie i tym razem lekko się uśmiechała.
          - Nie, dziękuję, jest ok. Wrócę do domu pewnie jutro rano. Będę musiała porozmawiać z Dewaltami, co oczywiste, i sprawdzić co u Scottów. Nie jestem pewna co to oznacza dla Aurory. To oczywiste, że wiadomości od porywczy to ściema, ale tak samo oczywiste jest to, że Cohan nie zabił obu dziewczyn. Musimy zacząć od początku.
          - Dzwoniłaś już do swojej mamy?
          - Nie. Myślisz, że powinnam?      
          - Nie wiem. Jako detektyw? Pewnie powinnaś. Jako jej córka… to już Twoja decyzja.
          Po rozmowie z Mac, Weronika patrzyła beznamiętnie na telefon w swojej dłoni. Wiedziała, że musi zadzwonić do Scottów żeby wstrzymali się z przekazaniem okupu. Chciałaby, żeby pieprzony Lee Jackson oddzwonił do niej, żeby nie musiała tego robić sama.   
          Za oknem samochody zwalniały widząc zastępy policji. Powoli tworzył się coraz dłuższy korek. Po drugiej stronie ulicy próbował zaparkować samochód telewizji. Niedługo pojawi się ich więcej, nie dostaną informacji od policji i próbując zdobyć cokolwiek, pojawią się w knajpie.
          - Patrzcie! – usłyszała krzyk zza lady.
          Wszyscy w restauracji odwrócili się w stronę telewizora wiszącego nad barem. Stacja telewizyjna nadawała na żywo, pokazywali z helikoptera fragment autostrady i pościg za Range Roverem. Na pasku na dole ekranu widniał duży czerwony napis: „Z OSTATNIEJ CHWILI”.
          Rosa wzięła do ręki pilot i włączyła głos. Policyjne światła pokazywane w telewizji były dziwnym echem tych, które widzieli przez szybę.
          - … nadajemy na żywo znad autostrady 101, tuż pod San Jose. Mamy informacje o tym, że kierowcą uciekającego samochodu jest student Uniwersytetu Stanford, powiązany z morderstwem. Policja nie chce jednak podawać więcej szczegółów.
          Weronika odstawiła swój kubek. Miała nadzieję, że ktoś zdążył skontaktować się z Dewaltami, jeśli nikt tego nie zrobił, mleko się wylało. Tak właśnie wyglądał świat według Trish Turley – wszyscy czekali na kolejną sprawę Jodi Arias albo O.J. Nie mogli się doczekać, żeby powiedzieć całemu światu jak to ich najgorsze przewidywania odnośnie człowieczeństwa, właśnie się sprawdziły.
          Wstała ostrożnie, wzięła swoją torebkę i schowała do niej telefon. Rosa spojrzała na nią, ich intensywne spojrzenie się spotkały.
         Na parkingu Weronika stanęła przy BMW. Zimne powietrze sprawiało, że miała gęsią skórkę na całym ciele. Z drugiej strony ulicy dochodziły ją odgłosy krótkofalówek policji.
          Lianne odebrała telefon już po pierwszym sygnale.
          - Weronika, co się dzieje? Jakiś dziennikarz przyszedł do nas i powiedział, że znaleźli… dziewczynę. Co…
          - To Hayley – Weronika przerwała matce niskim i ciężkim głosem.
          - O boże – Lianne wydała z siebie westchnięcie.
          - Co to oznacza dla Aurory? – dodała piskliwie.
          - Jeszcze nie wiem, ale mamo… nie sądze, żeby to porywacze zabili Hayle. Nie mogę mówić jeszcze o żadnych szczegółach, ale jej śmierć była oddzielnym przypadkiem.
          Wzięła głęboki oddech. Serce biło jej w tak samo szalonym tempie jak wtedy gdy znalazła ciało Hayley.
          - Wiem, że to przerażające i okropne, ale postaraj się jeszcze nie panikować. Skontaktuje się z Wami jutro jak wrócę do miasta, dobrze?   
          Oddech jej matki był równie ciężki, Weronika zorientowała się, że płacze.      
          - To Ty… Ty znalazłaś Hayley?
          - Tak – Weronika zamknęła oczy.
          Lianne przez chwilę się nie odzywała.   
          - Jedź ostrożnie Weroniko, zobaczymy się jutro rano – odezwała się po dłuższym czasie, jej głos wydawał się spokojniejszy.
          Rozłączyły się ale Weronika stała jeszcze przez chwilę w bezruchu. Czekała aż jej serce zacznie bić w normalnym rytmie. Po drugiej stronie drogi widziała poruszające się po miejscu zbrodni cienie.
          Nie mogła pomóc Hayley. Nie mogła jej uratować w żaden sposób. Hayley nie żyła zanim w ogóle Weronika dowiedziała się o jej zaginięciu. Teraz natomiast… musiała się skupić. Aurora Scott była gdzieś tam i Weronika czuła ogromną potrzebę jej znalezienia. Większą niż kiedykolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz