Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 6 października 2016

Rozdział trzydziesty piąty




         - Po raz setny. To nie ja zaatakowałem Shepa. 
         Był późny wtorkowy wieczór. Weronika obserwowała przesłuchanie Tannera zza lustra weneckiego. Lamb nie chciał wpuścić Weroniki, był gotów ją wyrzucić bez pardonu za przeszkadzanie w prowadzeniu śledztwa, nie wspominając o tym, że osobiście przyprowadziła im podejrzanego. Weronika musiała zadzwonić do Petry Landros i przypomnieć jej, że nadal nie wiedzieli gdzie znajdowało się 60 tysięcy dolarów zebranych przez Izbę Handlową Neptun.
         Myslisz, że Lamb jest w stanie odzyskać te pieniądze?” – Weronika zapytała powątpiewająco Petrę.
         Dwadzieścia minut później, jeden z policjantów na posterunku pokazywał jej gdzie może powiesić swoją kurtkę. Weronika podejrzewała, że Petra przypomniała Lambowi przez telefon skąd biorą się jego fundusze na kampanię. Cokolwiek mu nie powiedziała, ważne, że zadziałało. Nie chciała o tym dłużej myśleć, po prostu nie mogła doczekać się by usłyszeć co też Tanner wymyślił na swoją obronę.
         Drugi mąż jej matki siedział naprzeciwko Lamba, przedramiona położył sztywno na stole. Siedzący obok niego Cliff McCormack notował zaciekle.
         - Niech Wam będzie, tak pracowaliśmy razem – środkowozachodni akcent Tannera stał się nagle wyraźniejszy niż zwykle. Był zdenerwowany.
         - Mam na myśli, że pracowałem dla niego. To wszystko to był jego pomysł. Tak długo byłem poza całym tym gównem, żyłem spokojnie, zgodnie z prawem i bez nałogów. A potem pojawił się Shep…  
         - Masz na myśli Duane Shepherda? Ofiarę?
         - Tak, odezwał się do mnie jeszcze w Tuscon. Nie widziałem go przez osiem lat. Kiedyś byliśmy współpracownikami.
         W tym momencie Cliff przysunął się do swojego klienta i szepnął mu coś na ucho. Tanner jednak potrząsnął przecząco głową.
         - Nie, Cliff. Przyznam się do wszystkiego, co faktycznie zrobiłem. Ale przysięgam na Boga, że nie byłem dzisiaj w pobliżu tego hotelu. Nie miałem żadnego związku z tym marakasem.
         - Trochę razem pracowaliśmy, jeszcze zanim przestałem pić. Dziewięć lat temu mnie dorwali, odsiedziałem swoje. Przestraszyłem się na tyle, że zawalczyłem o swoje życie. Wytrzeźwiałem, ogarnąłem się. Zanim wyszedłem z więzienia, Shepa też zamkęli. Nie widziałem go aż do zeszłego tygodnia.
         Weronika przez większość nocy była w kontakcie z Mac. Wiedziała na tyle dużo, że potrafiła zlepić w całość historię Tannera. Nawet bez tych części, które on pomijał. Wiedziała, że siedział za oszustwo. Okazało się jednak, że to Shepherd z ich dwójki miał więcej za uszami. W latach dziewięćdziesiątych odsiedział pół roku za sprzedaż podrabianych pamiątek sportowych w Sacramento. Kilka lat później znowu wpadł w tarapaty. Tym razem próbując spieniężyć podrabiane kupony z loterii w Denver. Ostatnie z jego przewinień, to które łączyło się w czasie z odsiadką Tannera, było pięcioletnim pobytem w więzieniu federalnym za kradzież tożsamości i kart kredytowych setek ludzi.
         Żadne z popełnionych przez nich przestępstwem, nie było ich wspólnym przewinieniem, ale Weronika czuła, że musieli współpracować ze sobą, z przerwami, przez wiele, wiele lat. Po wielu godzinach przeszukiwania danych, Mac dokopała się do informacji z Reno, Fresno i Phoenix – wszystkie dotyczyły podobnego rodzaju przestępstw. Sześć kobiet twierdziło, że zostały okradzione z tożsamości, żadnej jednak nie udało się tego udowodnić. Punktem wspólnym w ich sprawach była „firma modelingowa”, która miała im płacić z góry za zdjęcia. Po jakimś czasie okazywało się, że firma znikała a modelki zostawały z niczym. Kilka spraw dotyczyło starszych par, które kupowały łódkę od „młodego, szczupłego, niebieskookiego mężczyzny’ – który znikał chwilę po tym gdy dostał od nich zaliczkę. Weronika wiedziała, że drugie tyle spraw, nigdy nie było zgłoszone na policję. Oszukani w ten sposób ludzie zwykle byli zbyt zawstydzeni tym, że dali się podejść i odpuszczali poszukiwania przestępców, którzy uciekli z ich pieniędzmi. Na każdą osobę, która zgłosiła się na policję, można była przypuszczać, że kolejne sześć – po prostu siedziało cicho.
         - Shepherd miał pomysł na to jak zarobić trochę pieniędzy. Powiedziałem mu, że nie jestem zainteresowany. Ale Shep potraf być bardzo przekonujący – Tanner przetarł oczy wnętrzem dłoni – zmusił mnie do wzięcia w tym udziału.
         - Jak to Cię zmusił? – Lamb uniósł powątpiewająco brew – groził Ci?
         - Shep ma na mnie dużo haków z zamierzchłych czasów. Wystarczająco, żebym musiał wrócić do więzienia. Nic co miałoby związek z brutalnością – dodał szybko.
         - Trochę oszustw, które nakręciliśmy wspólnie i które… powiedzmy, że nadal nie zostały rozwiązane. Groził mi, że wyjawi wszystko policji. Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić. Przysięgam.
         - Wierzysz mu?
         Weronika podniosła wzrok. Norris Clayton wślizgnął się do pokoju i stanął obok niej, w ręku trzymał dwa kubki z kawą. Jeden podał Weronice.
         - W to, że Shepherd mu groził? Pół na pół. To możliwe, ale Tanner jest kłamcą a Shepherd nie do końca jest w tej chwili w stanie się bronić.
         - O, to nie słyszałaś? – Norris wyszczerzył zęby w uśmiechu – Shepher zniknął ze swojego szpitalnego łóżka jakąś godzinę temu. Nikt nie jest do końca pewien jak mu się tu udało, ale rozpłynął się jak kamfora.
         Weronika odwróciła się w stronę Claytona ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, nie miała jednak czasu na rozmowę. Chciała wysłuchać przesłuchania Tannera do końca. Odwróciła się więc ponownie w stronę lustra weneckiego.
         - Okej, okej. Więc jaki Shepherd miał plan? Opowiedz mi o tym planie jakbym był głupi– Lamb kontynuował.   
         Norris prychnął na te słowa. Szacunek Weroniki do Claytona wzrósł wręcz dramatycznie.
         - Więc… Shepherd wiedział jak dużo pieniędzy wpływało na konto Hayley Dewalt. Sami wiecie, że do północy pierwszego dnia zbiórki, zebrano ponad sto tysięcy. To było nieprawdopodobne. Shepherd mówił, że powtórzenie tego wyczynu będzie bardzo proste. Aurora musiała tylko pojawić się na imprezie w domu, z którego zniknęła Hayley. Później miała się ukrywać przez kilka tygodni podczas których ludzie wpłacaliby pieniądze na jej zbiórkę. Cała reszta miała pójść już z górki. Oddalibyśmy pieniądze porywaczowi a kilka dni po tym, Aurora miała się pojawić na jakiejś przypadkowej stacji benzynowej, brudna i roztrzęsiona. Shep miał wywieźć pieniądze poza miasto, potem byśmy się spotkali i podzielili łupem.
         - Poczekaj – Lamb gapił się na Tannera w osłupieniu – chcesz mi powiedzieć, że Twoja szesnastoletnia córka była wtajemniczona w całą tą akcję?
         Tanner zawahał się ale sekundę później pokiwał potwierdzająco głową.
         Szeryf splótł ramiona przed sobą i odchylił się na krześle, jednocześnie wypuszczając głośno powietrze.
         - Co powiesz mi na to, że mamy świadka, Adriana Marksa, który twierdzi, że Aurora uciekła z jakimś chłopakiem? Powiem Ci, że dużo łatwiej mi uwierzyć, że z kimś zwiała niż, że zaplanowała ze swoim ojcem taki przekręt. I to w trakcie przerwy wiosennej.
         - Nie znasz zbyt wielu nastolatek, nie?
         Lamb nie podzielił zrezygnowanego uśmiechu Tannera, zamiast tego westchnął głośno po raz kolejny. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, Tanner odezwał się ponownie.
         - Właśnie na tym cały plan się posypał. Powiedziała temu swojemu koledze, że ucieka z jakimś chłopakiem, żeby się o nią nie martwił. Zakładam, że chciała być miła. Ale to był duży błąd – Tanner zamyślił się i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Po chwili dodał:
         - Myślałem, że lepiej ją wyszkoliłem.
          - Panie Scott. Proszę wybaczyć mi moją ignorancję, ale nie widzę nic śmiesznego w tym, że użył Pan swojej nieletniej córki do przeprowadzenia takiej akcji.
         W sekundę wyraz twarzy Tannera zmienił się na poważny.
         - Nie oceniaj jej zbyt pochopnie. Aurora nie chciała w tym brać żadnego udziału, ale dowiedziała się, że Shepherd mi groził. Bała się. Ostatnim razem gdy trafiłem do więzienia, trafiła pod opiekę systemu. Przez 1,5 roku opiekowała się nią rodzina zastępcza. Aurora jest przerażona, że mogłaby mnie stracić jeszcze chociażby raz.
         - A co z Pana żoną i synem? Wiedzieli co się dzieje?  
         Wyraz twarzy Tannera był nieodgadniony. Weronika nie mogła zdecydować czy widziała bardziej żal, czy ulgę.
         - Nie. Nie wiedzieli. Nic nie wiedzieli.
         Weronika wiedziała, że jeśli Tanner faktycznie mówi prawdę, miał zamiar zostawić jej matkę. Uciec daleko i z kupą forsy. Świadczył o tym chociażby bilet lotniczy na Bermudy.
         Lianne była przesłuchiwana w innym pokoju. Mimo, że miała do niego tylko kilka kroków, Weronika nie chciała przysłuchiwać się temu co ma do powiedzenia jej matka.
         - Więc obie wiadomości od porywczy były Twoją sprawką?
         - Shepa. To on potrafi w te techniczne klocki. Miał nadzieję, że uda mu się przejąć ten pieniądze ze zbiórki Haley ale zanim to się stało tamta dziewczyna znalazła jej ciało.
         Weronika uśmiechnęła się do siebie. Właśnie z „Weroniko, kochanie” przeszedł płynnie do nazywania jej „tamtą dziewczyną”. Z dwojga złego wolała być uznawana za „tamtą dziewczynę”.
         - Więc dzisiaj, po tym jak Adrian Marks przyznał się do tego co wiedział, postanowiliście zacząć działać z pieniędzmi. Pobiegłeś do Hotelu z jednym z marakasów swojego syna, zaczekałeś na Shepherda, zaatakowałeś go instrumentem i wziąłeś pieniądze.
         - Nie – Tanner uderzył pięścią w stół – Nie, nie zrobiłem tego. Nie byłem nawet w pobliżu tego hotelu. Sprawdzałem jak się miewa Aurora. Pokój numer 24 w Pinehurst Lodge. Powtarzam Wam to od dwóch godzin. Zapytajcie się jej jeśli mi nie wierzycie.
         - Sprawdziliśmy.
         Zaskoczenie pojawiło się na twarzy Tannera nagle. Tak nagle, że nie udało mu się go w żaden sposób zamarkować.
         - I co Wam powiedziała?
         Lamb wciągnął powietrze do płuc z głośnym świstem. Weronika wyobrażała sobie jak bardzo musi być z siebie dumny, z tych przedłużających się sekund, którymi torturował Tannera patrząc mu prosto w oczu. Zbyt dużo kosztowała go strata Williego Murphiego. I o to pojawił się wspaniały zamiennik. Tanner. Ponownie mógł się napuszać pokazując swoją wyższość.
         - Panie Scott. Nikt w Pinehurst nigdy nie widział Pana córki. Pokój numer 24 jest pusty od ponad tygodnia. Nie ma żadnych dowodów na to, że Aurora była chociaż w pobliżu tego motelu.
         Tanner zacisnął mocno szczęki, oddychał głęboko. Po chwili odezwał się, mówił przez zaciśnięte zęby.
         - To nieprawda. Widziałem ją tam ledwie trzy godziny temu. Widziałem ją!      
         - Wychodzi na to, że nie dość, że oskarżę cię o napad na Duane Shpherda, oskarżę cię również o morderstwo Aurory Scott.
         - Lamb, wróć do rzeczywistości – Cliff odezwał się pierwszy raz od dłuższej chwili – nie masz niczego, żadnego dowodu na to, że Aurora Scott została zamordowana, i to konkretnie przez mojego klienta.
         - Jeszcze! – Lamb odpowiedział wyszczerzając zęby w uśmiechu – dopóki nie dostanę konkretnych odpowiedzi na moje pytania, cały czas istnieje taka możliwość.
         - Przeszukaliśmy okolice w których mógł być Scott – wyszeptał Norris -  nie mamy pomysłu gdzie mógł schować taką ilość gotówki. Spójrz na niego, przecież on nawet nie ma kieszeni. Gdzieś musiał ukryć te pieniądze.
         Świat wokół Weroniki zatrzymał się na chwilę. Dźwięki przestały do niej dochodzić, jedynie bicie własnego serca słyszała głośno i wyraźnie. Przed oczami stawały pojawiały jej się obrazy, jasne i wyraźne, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Zamknęła oczy. Poczuła jak nieśmiało uśmiech pojawia się na jej twarzy.
         - Nie znajdziecie tych pieniędzy nigdzie w ich mieszkaniu, w hotelu czy gdziekolwiek gdzie był Scott – odezwała się po chwili.
         Otworzyła oczy. Norris przypatrywał się jej z ciekawością.    
         - Jak to? – zapytał.
         - Daj mi godzinę, wszystko Ci wytłumaczę – poprawiła torebkę na ramieniu i ruszyła w stronę drzwi – Dzięki Norris, muszę iść.     
         Była w połowie korytarza gdy usłyszała za sobą głos Norrisa.
         - Uważaj na siebie!
         Odwróciła się, uniosła kciuk w górę i poszła w swoją stronę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz