Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 13 października 2016

Rozdział trzydziesty szósty




         Adrian Marks mieszkał w kompleksie tandetnych mieszkań kilka przecznic od szerokich pasów zieleni nieopodal Hearst College. Weronika dotarła tam przed jedenastą. Basen był pełen dzieciaków – rozpoczął się semestr, ale wyglądało na to, że mieszkańcy chcieli przedłużyć sobie imprezę. Wzdłuż basenu stały lodówki wypełnione butelkami z piwem, a kilka opróżnionych dryfowało na powierzchni wody.
         Pokój Adriana był na ostatnim piętrze. W oknie paliło się światło, prześwitując lekko przez żaluzje. Weronika przyłożyła ucho do drzwi, ale nie mogła usłyszeć nic poza muzyką płynącą z dołu. Zapukała. Światło w oknie zamrugało kiedy ktoś poruszył się w środku. Wydawało jej się, że minęło kilka minut, cofnęła się o parę centymetrów – była tak niska, że często ludzie nie widzieli jej przez wizjer.
         Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły. Adrian stanął bez słowa na wycieraczce. Miał na sobie wyciągnięty T-shirt i bokserki, ciemne włosy opadały mu na oczy. Poznała go tylko tydzień wcześniej i nie widziała go jeszcze w takim stanie – do tej pory sprawiał wrażenie poukładanego i ogarniętego, nawet kiedy miał na sobie zwykłe jeansy i T-shirt.
         - Chyba Cię nie obudziłam – spytała przepraszająco Weronika – Wiem, że jest późno.
         Adrian potarł się po karku i posłał jej niezręczny uśmiech.
         - Nie spałem jeszcze, dopiero się zadomawiam. Ten dzień to był koszmar. – przeciągnął się z poirytowaną miną.
         -  Tak wiem, że musiałeś złożyć zeznania. To musiało być dla Ciebie trudne.
         -  Nigdy więcej nie chcę przez coś takiego przechodzić – wzdrygnął się.
         Weronika odpowiedziała mu uśmiechem.
         - Tylko, że ja mam jeszcze kilka pytań o Aurorę. Miałam nadzieję, że rozjaśnisz mi kilka spraw.
         - Czy to nie może poczekać do jutra? Miałem zamiar się położyć - Adrian zerknął w głąb mieszkania.
         - To zajmie tylko chwilę. Chcę się upewnić, że z Aurorą wszystko w porządku.
          Za plecami usłyszała pisk i plusk wody w basenie. Po kilku sekundach Adrian otworzył szerzej drzwi i wpuścił ją do środka.         
         Małe, ciasne mieszkanko było w fatalnym stanie. Brudne naczynia i pudełka po pizzy piętrzyły się na podłodze. Przepełniona popielniczka stała na stercie podręczników, tuż obok butelek po piwie. Jedna z żarówek w kuchni była przepalona. Smród brudnych skarpetek mieszał się z zapachem zepsutego jedzenia. Dało się odczuć też lekki powiew słodkiego zapachu, czegoś przypominającego świeczkę zapachową.
         - A więc masz jakieś pytania? – wykrztusił Adrian.     
Wsadziła ręce do kieszeni kołysząc się lekko na krawędziach stóp.
         - Słyszałeś co się stało wczoraj? Pan Jackson - ten ekspert od porwań. Ktoś zaatakował go przed Neptune Grand i ukradł pieniądze z okupu.
         - Co? - Adrian potrząsnął głową ze zdziwieniem.
         - Szaleństwo, prawda? – przesunęła ciężar ciała na jedną nogę.
         - Szeryf wezwał pana Scotta na przesłuchanie.
         - Pana Scotta? Ale dlaczego? – jego brwi uniosły się w zdziwieniu.
         - Wygląda na to, że Jackson i Tanner pracowali razem przez cały czas. To znaczy Jackson, Tanner i Aurora. Według Tannera Aurora też brała w tym udział. Weronika obserwowała uważnie twarz Adriana. Wyglądał na zmieszanego, miał szeroko otwarte ze zdziwienie oczy.
         - Zdecydowali się upozorować jej zniknięcie kiedy Hayley zaginęła, stworzyli żądanie okupu, mając nadzieję zgarnąć kasę za obie dziewczyny. Ale kiedy wyglądało na to, że wszystko się posypie, Jackson próbował uciec z pieniędzmi. Lamb myśli, że to Tanner go zaatakował i ukrył pieniądze.
         Adrian usiadł na tandetnym słabym krześle, skrzypnęło pod nim.
         - Mój Boże. – zakrył twarz dłonią, potem zwiesił głowę. – Zabije ją! Pozwoliła mi siedzieć tu i czuć się jak ostatni dupek kryjąc ją przed wszystkimi a ona przez cały czas brała w tym udział? Nie mogę w to kurwa uwierzyć.
         Weronika usiadła na przeciwko niego na kanapie i położyła ręce na kolanach. Z miejsca, w którym siedziała mogła zobaczyć ciemny korytarz, jedne drzwi były zamknięte, jedne uchylone, ale było zbyt ciemno by zajrzeć do środka.   -  Więc nie odezwała się dziś do Ciebie?
         Potrząsnął głową przecząco.
         - Policja ją znalazła? – zapytał.
         - W tym problem. Nie ma jej w motelu, o którym mówił Tanner. Tym razem naprawdę zaginęła.
         - Co sugerujesz?
         - Nie wiem – Weronika wyprostowała się  – Lamb mówił o oskarżeniu Tannera o zabójstwo, ale ja tego nie kupuję. Po pierwsze nie ma dowodów. Nie, żeby to powstrzymało Lamba. Ale oprócz tego Tanner podobno uderzył swojego wspólnika w głowę grzechotką. Nie wierzę, że uderzył go czymś takim, a swoją córkę zabił z zimną krwią.
         - Grzechotką? – spytał Adrian wyglądając jakby poraził go piorun.
         - A więc zastanawiam się - ciągnęła jakby go nie słyszała - czy myślisz, że Aurora mogła przechytrzyć swojego ojca.
         Przez chwilę gapił się na nią z otwartymi ustami.
         - Bo w tym rzecz - zaczęła - Tanner może być szemrany, ale wygląda na mądrego faceta. Więc dlaczego wziąłby instrument swojego dziecka - który widziałam u niego parę godzin wcześniej, żeby kogoś zaatakować? – skrzywiła się.         - Poza tym gdzie by go trzymał? Wyszedł pobiegać. Widziałam jego ubrania, szorty, T-shirt, bez kieszeni. Więc co, poszedł do hotelu z grzechotką w dłoni, a potem uciekł z workiem pieniędzy? Wątpię. Ale jeśli Tanner tego nie zrobił to ktoś bardzo chciał, żeby oskarżenie padło na niego. Jedyną osobą w kręgu podejrzeń, o której udziale nikt nie wiedział była Aurora. A jeśli czegoś się o niej dowiedziałam w ostatnim tygodniu to na pewno tego, że jest ambitna, mądra i potrafi świetnie kłamać.
         Adrian przeczesał włosy palcami. Milczał przez chwilę, patrząc pusto w sufit. Kiedy spojrzał na nią jego wzrok sprawiał wrażenie jakby się wahał.
         - Już sam nie wiem. Kilka godzin temu powiedziałbym, że Rory nie byłaby w stanie zrobić czegoś takiego swojemu tacie. Ale okłamywała mnie przez cały ten czas. Wszystkich okłamywała. Więc nie wiem co myśleć, przykro mi, że nie mogę Ci pomóc.
         – W porządku Adrian – Weronika wstała - musiało Cię to dużo kosztować – uśmiechnęła się podając mu rękę.
         – Zadzwoń do mnie jeśli się do Ciebie odezwie, ok? Chcę tylko wiedzieć, że jest cała.
         - Zadzwonię. – obiecał.
         Odwróciła się, żeby wyjść, ale przystanęła obok ciemnego korytarza. Teraz albo nigdy.
         - Mogę skorzystać z łazienki zanim wyjdę?
Zanim odpowiedział popchnęła zamknięte drzwi, te które uważała za sypialnię. Poczuła mocniej zapach słodkiej waniliowej świeczki zapachowej. Nagle poczuła ukłucie bólu. Mięsnie jej się skurczyły i upadła tak, że nie mogła nawet ruszyć rękoma, żeby zamortyzować upadek.
Chwilę przed tym jak spadła na dywan zdążyła dostrzec piegowatą twarz i proste kasztanowe włosy napastniczki z paralizatorem w dłoniach.
         - Cześć Aurora.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz