- Cholera! Co my teraz zrobimy?
- Zamknij się i daj mi pomyśleć.
Weronika leżała na podłodze patrząc na kłęby kurzu i kapsle
od piwa walające się po dywanie w kolorze khaki. Nie była w stanie przekręcić
głowy, ale z miejsca, w którym leżała widziała łóżko z poplamioną kołdrą i
lampką biurową rzucającą mały strumień światła na pokój. Po pokoju walały się
brudne ubrania, a zaledwie kilkanaście centymetrów dalej leżała niebieska,
nylonowa torba.
Poczuła mocniej zapach wanilii i czyjś oddech na karku. Po
jej ciele rozlała się fala bólu kiedy Aurora poraziła ją po raz drugi, miała
wrażenie że jej komórki nerwowe krzyczą. Czuła jak nogi leżą bezwładnie na
podłodze, opadła jak umierająca ryba i zastanawiała się czy to nie karma wraca
do niej po tym jak wielokrotnie używała paralizatora przez te lata.
- Podaj mi jej torebkę – rzuciła Aurora – Musimy się
upewnić, że nie jest uzbrojona.
Usłyszała szelest kiedy Aurora opróżniała jej torebkę i
wyciągała jej własny paralizator.
- Trzymaj to. Zdecydowanie nie chcemy, żeby tego na nas
użyła.
Mieli jej paralizator. Zaschło jej w ustach. Już czuła ukłucia
przypominające wbijanie igieł i szpilek w ciało, ale zanim się poruszyła
poczuła, że coś przytrzymuje jej nogi.
- Musimy ją związać zanim minie szok.
- Ok, ale co potem? Widziała Cię, Rory. Co my z nią do
cholery zrobimy? – głos Adriana zdawał się niższy o dwie oktawy.
- Skarbie, kocham Cię, ale nie pomagasz – głos Aurory był
pewny i kontrolujący – użyj swojej taśmy do ćwiczeń i zwiąż ją.
Usłyszała za sobą szuranie. Poruszyła palcami u stóp, żeby
przetestować na ile odzyskała czucie w nogach. Nagle stanęła przed nią Aurora,
podnosząc jej głowę tak, żeby mogły spojrzeć sobie w oczy. Miała na sobie
czarną bieliznę, rozpuszczone włosy opadały jej na ramiona. Maskara rozmazała
jej się pod oczami. W prawej ręce trzymała paralizator.
- Nie uwierzysz, ile o Tobie słyszałam. – powiedziała. Jej
głos był napięty i podniecony - mądra, dobra Weronika Mars, córka tak uczciwa i
niezwykła, że Lianne nie mogła spojrzeć jej w oczy. To kurwa żałosne. Nigdy nie
miała tego problemu ze mną – zaśmiała się szorstko.
- Potrzeba kanciarza, żeby rozpoznać kanciarza – wychrypiała
Weronika. Miała sucho w gardle, jej mięśnie były spięte i obolałe. Jęknęła, jej
głos był słaby i roztrzęsiony kiedy Adrian pojawił się i szarpnął ją za ręce.
Obwiązał jej nadgarstki czymś zimnym i ciasnym. Instynktownie poruszyła rękoma
mając nadzieję, że poluzuje więzy.
Aurorze sprawiał przyjemność widok jej niewygodnego
położenia.
- Więc to Adrian zaatakował Duane Shepherd’a i zostawił
grzechotkę, żebym ją znalazła?
- Wiedziałam, że ten idiota szeryf tego nie powiąże, ale
pomyślałam, że Ty możesz – Aurora zaczęła spacerować boso po dywanie.
- Nigdy nie lubiłam Shepa. Lubił myśleć, że jest głową całej
operacji. Trochę szkoda, że to nie ja go walnęłam – zrobiła pauzę i spojrzała
na Adriana –zawiązałeś ciasno? Nogi też zwiąż.
Następny będzie knebel. Nie miała wiele czasu, żeby skłonić
ich do mówienia. Podniosła lekko głowę, żeby spojrzeć Aurorze w oczy.
- Więc jak długo sypiasz ze swoim najlepszym przyjacielem
gejem?
Aurora przystanęła i zachichotała.
Brzmiało to dziecinnie.
- Zaczęliśmy sztukę Will & Grace w zeszłym roku, tuż po
tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Najpierw zrobiliśmy to, żeby zobaczyć, czy
uda nam się pociągnąć tą historyjkę. Opowiedziałem Lianne i tacie kilka
smutnych historii o tym, jak dręczyły go dzieci w szkole, o tym, jak jego
rodzina wyrzekłaby się go, gdyby wiedzieli. Łyknęli to bez wahania. Nigdy nie
powiedzieli ani słowa, nawet wtedy, gdy wyszłam z pokoju, w którym był Adrian
na wpół naga. Uśmiechnęła się.
- Nie byłam zaskoczona, że Lianne to kupiła, ale mój tata
powinien to rozgryźć. Stracił czujność.
- Puściłaś plotkę, żeby się wygłupić? - zapytała Veronica.
Adrian szybko owinął ręcznikiem jej kostki. Znowu trzymała je niemal
niedostrzegalnie osobno.
-To długa intryga. Jestem pod wrażeniem.
Aurora wzruszyła ramionami. Zatrzymała się, by podnieść
długą jedwabną szarfę z górnej części komody i ścisnęła ją mocną w pięści.
- Nie wiedzieliśmy, że to się później przyda. Nie
planowaliśmy tego. Ale okazało się to bardzo przydatne. Nikt nie podejrzewałby,
że słodki, niewinny Adrian ma cokolwiek wspólnego z moim zniknięciem.
- Więc teraz masz pieniądze – powiedziała Weronika – i jako
bonus udało Cię się oskarżyć ojca. To dość wyrachowane, Aurora.
Nozdrza dziewczyny się poruszyły.
- Ma na co zasłużył.
- Mam wrażenie, że oboje zasłużyliście na to
samo.
Dziewczyna upadła na jedno
kolano przed Weroniką. Jej uśmieszek zmienił się we wzburzenie i gniew.
– Nic o mnie nie wiesz. Nie masz prawa mnie osądzać - ujęła garść włosów Weroniki i podniosła jej głowę. Weronika krzyknęła z bólu, ale gdy tylko jej usta się otworzyły dziewczyna wepchnęła w nie szalik.
– Nic o mnie nie wiesz. Nie masz prawa mnie osądzać - ujęła garść włosów Weroniki i podniosła jej głowę. Weronika krzyknęła z bólu, ale gdy tylko jej usta się otworzyły dziewczyna wepchnęła w nie szalik.
Weronika próbowała machać głową, by wyrwać się z uścisku
Aurory, ale dziewczyna trzymała się, przygniatając ją do podłogi. Skóra
Weroniki płonęła, a jedwabny szal wypełnił jej suche usta, rozciągając jej
policzki do granic możliwości.
Wzrok Aurory spotkał się z
oczami Weroniki.
- Tanner traktował mnie jak głupią małą dziewczynkę, którą
byłam, zanim wyszedł na prostą. Nigdy nawet nie przestał myśleć, że mogłabym
zrobić coś takiego, gdybym chciała. Ale spędziłem pierwsze siedem lat życia
jako rekwizyt w jego małych gierkach. Kazał mi zwracać skradzione psy za
nagrody pieniężne. Pewnego razu on i Shep ogolili mi głowę i przedstawiali jako
małą pacjentkę chorą na raka - parsknęła.
- Jezu, przez jakiś czas, kiedy byliśmy w drodze, kazał mi
czekać samej na przystanku lub na stacji benzynowej. Kiedy jakiś człowiek
rozmawiał ze mną lub zapytał, czy potrzebuję pomocy, miałam zacząć krzyczeć, że
mnie mordują. Tato przybiegał i oskarżał faceta o próbę porwania. Dziewięć razy
na dziesięć, biedny gość był tak przerażony, że zapłaciłby wszystko, co miał,
żeby problem zniknął. A potem, tylko dlatego, że bał się więzienia, postanowił
wyjść na prostą. Po prostu zdecydował za nas oboje, ja nie miałam prawa głosu.
Potem było dziewięć lat mówienia ,,Musisz wyjść na prostą Auroro!"
dziewięć lat, "Idziesz niebezpieczną ścieżką panienko." Wstrząsnęło
nią – Weronika nie mogła ocenić czy z furii czy z nerwów.
- Choć Shep był cholernie denerwujący, byłam zachwycona,
kiedy pojawił się z planem. Oczywiście w jego wersji miałam zamiar być dobrą
dziewczyną i zostać w tym podrzędnym motelu, który wybrał dla mnie. Nie było
tam nawet kablówki! Zamiast tego zostałam tutaj, dokładnie w miejscu, w którym
chciałam być. Włamałam się do motelu i byłam tam wystarczająco długo, by tato
mnie tam zobaczył i wrócił prosto tutaj. Teraz obaj zostali złapani
i zapłacą karę za to, że mnie nie docenili - nagle puściła jej włosy.
Weronika uderzyła głową o dywan i zobaczyła gwiazdy.
- Dawaj Adrian, musimy się spieszyć. Musimy stąd spadać.
- Co z nią zrobimy?
- Zostawimy ją tu. Związaną i zakneblowaną. Ktoś ją znajdzie
za kilka dni.
Nacisk na nogi Veroniki
zniknął, gdy Adrian wstał. Zacisnął pięści na bokach, aż jego kłykcie były
białe.
- To się nie uda i ty to wiesz. Ludzie wiedzą kim ona jest.
Będą jej szukać i jeśli znajdą, zanim odejdziemy ..
- Więc co proponujesz? - syknęła.
Posłał jej znaczące spojrzenie. Dziewczyna zbladła.
- Nie ma mowy – wyszeptała - to szaleństwo, myślisz, że uda
nam się zniknąć jeśli kogoś zabijemy?
Weronice zacisnęło się gardło. Przez chwilę poczuła, że
krztusi się szalikiem. Poruszyła palcami, sprawdzając jak mocno jest
skrępowana. Było trochę luzu, ale wymagało dużo pracy, żeby się wydostać.
- Nie możemy ryzykować, że ją znajdą – Adrian potrząsnął
Aurorą ze spanikowanym spojrzeniem - musimy się jej pozbyć.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Weronika starała się
uspokoić oddech. Potrzebowała zarówno swojego oddechu jak i energii, żeby stąd
uciec.
Nagle ciszę przecięło pukanie do drzwi. Serce jej zadrżało.
Aurora i Adrian spojrzeli na siebie unosząc brwi. Adrian
wyślizgnął się zamykając za sobą drzwi. Weronika słuchała jego kroków. Drzwi się
otworzyły. Adriana ledwo było słychać, ale głos gościa był głośny i wyraźny.
- Dzień dobry Panie Marks. Przepraszam za najście, ale
szukam swojej córki.
To był Keith.
Nareszcie, pomyślała Weronika. Jest tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz