Później
tego popołudnia Weronika zaparkowała pod eleganckim wejściem do Grand Hotelu.
Podała kluczyki od BMW parkingowemu i weszła do środka przez ogromne obrotowe
drzwi.
Lobby
aż błyszczało od ilości mosiądzu użytego do jego urządzenia. Weronika od razu
zauważyła, że odkąd ostatni raz tu była, wiele się zmieniło. Petra Landros
dobudowała wysoką wieże w południowej części terenu hotelowego. Przeźroczysta
winda wspinała się po ścianie nowego budynku hotelu, pod nią rozpościerał się
widok na wspaniałe ogrody. Ale w „starej” części Grand Hotelu nie zmieniło się
aż tak wiele. Lobby wyglądało prawie tak samo jak dekadę temu, kremowe ściany i
marmurowe powierzchnie. Weronika spędziła w tym miejscu większą część ostatniej
klasy liceum. Najpierw odwiedzając swojego chłopaka, który tu mieszkał –
Duncana Kane. Później odwiedzała w tym samym apartamencie Logana.
Recepcja
nie była w żadnym stopniu tak zatłoczona jak powinna być w poniedziałek podczas
przerwy wiosennej. Kilka młodych dziewczyn w bikini i pareo narzuconych na
ramiona wyszło z windy. Znudzony nastolatek w okularach Gucciego i bluzie
Uniwersytetu Kalifornia opierał się o biurko recepcji czekając na klucz. Grand
Hotel nie był najczęściej wybieranym hotelem podczas przerwy wiosennej ze
względu na ceny, ale zgodnie z relacją Petry i tak było w nim za spokojnie.
Weronika
wjechała windą na dziewiąte piętro, przeszła złoto-czerwonym dywanem pod pokój
numer 902 i zapukała delikatnie w drzwi. Usłyszała kobiecy, zniekształcony głos
dochodzący z wnętrza pomieszczenia, chwilę później drzwi się otworzyły.
Stanęła
w nich pulchna, niska kobieta ubrana w za dużą bluzę Uniwersytetu Berkeley.
Miała włosy pofarbowane na mysi blond i spore brązowo-siwe odrosty. Jej
podkrążone oczy i zaczerwieniona skóra była charakterystyczna dla kogoś
płaczącego przez długi czas. Spojrzała na Weronikę słabo, uśmiechnęła się z
bólem i wpuściła ją do środka.
-
Pani jest tym prywatnym detektywem? – miała dosyć wysoki, trochę dziewczęcy
głos – Jestem Margie, mama Hayley.
-
Tak to o mnie chodzi. Nazywam się Weronika Mars, bardzo mi przykro, że musi
Pani przechodzić przez to wszystko – podała jej rękę na przywitanie.
Margie
spojrzała na dłoń Weroniki niewidzącym wzorkiem i z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Już miała opuścić rękę w niezręcznym geście gdy nagle mama Hayley
złapała ją i uścisnęła.
-
Przepraszam, jestem wykończona. Niech Pani usiądzie – wskazała w stronę stołu.
Apartament
był urządzony w odcieniach szarości i czerwieni. Główne pomieszczenie było
połączeniem pokoju dziennego z kuchnią, przedzielone po środku okrągłym stołem.
Wysoki brodaty mężczyzna we flanelowej koszuli siedział przy stole, w dłoniach
trzymał kubek z kawą. Nie zwrócił uwagi na Weronikę i Margie wchodzące do
pokoju. Przekrwionymi oczami wpatrywał się w przestrzeń. Weronika rozpoznała w
nim Mike Dewalta, ojca Hayley którego widziała podczas konferencji prasowej w
zeszłym tygodniu.
Zauważyła
też młodego mężczyznę, dwudziestodwulatek może dwudziestotrzylatek, siedział na
kanapie wpatrzony w telewizor na przeciwległej ścianie. Przysadzisty, z
szerokimi ramionami i początkami „mięśnia” piwnego, dodatkowo przez zarost
sprawiał wrażenie niechlujnego. Rękę z pilotem w ręku oparł o kolano, wydawał
się być pochłonięty przez program w którym żylasty Brytyjczyk opisywał sposób w
jaki goliat tygrysi, mięsożerna ryba, odrywa tkankę swoich ofiar. Po drugiej
stronie kanapy siedziała chuda nastolatka o długich włosach w kolorze mysiego
blondu zwisających jej wokół twarzy. Wydawała się mocno skupiona na skubaniu
dziury w swoich dżinsach.
-
Przyszła Pani detektyw – powiedziała głośno Margie. Tylko jej mąż zareagował
zwracając w końcu uwagę na Weronikę.
-
Powiedziała Pani… Marzec? – zapytał nieprzytomnie.
-
Mars – Weronika odpowiedziała na jego pytanie stając przy wyspie kuchennej –
ale proszę, mówcie do mnie po imieniu, Weronika.
Zwróciła
uwagę na dużą ramkę multimedialną stojącą na końcu wyspy. Wyświetlały się na
niej zdjęcia Hayley, całkiem małej jeżdżącej na różowym rowerku, nastolatki z
aparatem na zębach, grającej na flecie w Kościele. Kilka zdjęć z wręczenia
świadectw po liceum. Wyrosła na ładną dziewczynę, ciemne włosy, ciepły i
szczery uśmiech.
Musisz
walczyć dziewczyno – pomyślała
Weronika, nie będąc pewną czy ta rada bardziej przydałaby się Hayley czy jej
samej.
-
Przyszła Pani detektyw – Margie powtórzyła jeszcze raz, głośniej.
Nastolatka spojrzała na nią z kanapy po czym wróciła do skubania
dziury w spodniach. Chłopak nie zareagował w ogóle na wołanie.
-
Wyłącz ten przeklęty telewizor – Mike Dewalt nie wytrzymał i z frustracją
krzykną w stronę kanapy.
Chłopak
powoli podniósł pilot i wyłączył telewizor. Na chwilę w pokoju nastała
niezręczna cisza. Margie zakryła twarz dłońmi. Weronika zwróciła uwagę na jej
paznokcie z których poodpryskiwał jasnoniebieski lakier. Musiała uważać się za
tę „fajną” mamę, która dla swoich dzieci jest bardziej koleżanką niż
matką.
Dokładnie
tak jak moja. Matka Weroniki, Lianne była alkoholiczką, która odeszła
od rodziny.
Gdy Margie zabrała dłonie z twarzy
okazało się, że jest spokojniejsza, jej oddech zwolnił i się uspokoił.
-
To jest Ella, młodsza siostra Hayley i mój przybrany syn, Crane – wskazała na
kanapę.
Ella
przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Crane wyprostował się i spojrzał na
Weronikę ciemnobrązowymi oczami. Weronika położyła swoją torebkę na podłodze i
usiadła na niskim tapicerowanym fotelu, twarzą do obojga.
-
Jak się trzymacie?
-
Martwimy się o naszą siostrę – Crane rzucił spojrzenie na Margie siadającą obok
Weroniki na krześle. Mógł sobie po prostu tak radzić ze stresem, ale jego
ciało było napięte od przepełniającej go energii. Kolano skakało mu w górę i w
dół a gdy oparł dłonie na udach jego kłykcie okazały się być białe od ściskania
dłoni w pięści.
-
Hayley jest tylko w połowie moją siostrą – kontynuował – ale martwię się o nią
tak samo jak wszyscy.
Weronika wyciągnęła notatnik z torebki i
otworzyła na czystej stronie. Kliknęła kilka razy długopisem i
zanotowała: Jeśli musisz mówić to na głos…
Tak
naprawdę nie potrzebowała notatek, miała pamięć do detali. Miało to swoje plusy
i minusy. Notatnik był jej zasłoną dymną podczas przesłuchań. Zbyt dużo
patrzenia prosto w oczy i rozmówca panikuje, robi się ostrożny. Z notatnikiem
przed nosem, dawała chłopakowi więcej swobody.
-
Co możesz mi powiedzieć o Hayley? Cokolwiek co mogłoby mi poznać ją bliżej, jej
przyzwyczajenia, plany, jej osobowość. Wszystko może okazać się pomocne. Będę
próbowała odtworzyć jej dzień, więc im więcej wiem tym łatwiej będzie mi
to zrobić.
Margie potarła ramiona jak gdyby było jej
zimno, co było dziwne zważywszy na dość wysoką temperaturę panującą w
pomieszczeniu.
-
Ona… jest słodką dziewczyną – na chwilę uśmiechnęła się, po czym uśmiech
zniknął z jej twarzy – Jest przyjacielska, towarzyska, gdzie się nie pojawi – zawsze
znajdzie sobie znajomych. Zawsze była prostolinijna i bezproblemowa,
szczególnie porównując ją do jej rodzeństwa – Margie spojrzała przelotnie na
Ellę, raczej ze smutkiem niż niezadowoleniem.
-
Ella, zupełnie inaczej niż jej siostra, nie chce ze mną chodzić nawet na
zakupy. Twierdzi, że tylko nieudacznicy tak się zachowują – Ella wciągnęła
powietrza ale się nie odezwała.
Weronika zapisała nie
ruszać w notatniku.
-
Czy Hayley miała wielu przyjaciół?
-
Tak. W liceum miała bardzo wiele osób wokół siebie. Na studiach… chyba było jej
ciężej – Margie zacisnęła wargi – poznałam te jej tak zwane przyjaciółki z
którymi tu przyjechała. Dwie z nich cały czas kręcą się w okolicy sali
konferencyjnej udając, że są załamane zniknięciem Hayley. One się przez dwa dni
nie zorientowały, że Hayley zaginęła. Jeśli tak zachowują się przyjaciele… -
potrząsnęła głową.
-
Ma Pani do nich jakiś kontakt? Chciałabym z nimi porozmawiać.
-
Podam je Pani – Margie przytaknęła.
-
A co z chłopakiem Hayley? Spotykała się z kimś? - Margie się
skrzywiła – wiem, że się z kimś spotykała. Nie powiedziała mi tego wprost ale
się domyśliłam. Nie wydaje mi się, żeby był to bardzo poważny związek. Przecież
gdyby tak było powiedziałaby mi. Prawda?
-
Czy aby na pewno? –
pomyślała Weronika spoglądając na Margie znad notatnika.
-
Wiedziała Pani, że Hayley planuje przyjechać do Neptun w trakcie przerwy
wiosennej?
-
Oczywiście - kobieta pokiwała głową potwierdzająco – chciałam, żeby przyjechała
do domu, do Billings, na tydzień. Pomyślałam, że byłoby fajnie, spotkałaby się
ze znajomymi z liceum, spędziła więcej czasu z rodziną. Ona wolała przyjechać
tutaj a ja zrozumiałam jej decyzję. Ma osiemnaście lat, nie mogę oczekiwać od
niej, że będzie wracała do domu przy każdej nadarzającej się okazji. Wysłałam
jej trochę pieniędzy, poprosiłam, żeby przysłała pocztówkę – wytarła łzę z
kącika oka – ciekawe czy zdążyła ją wysłać.
-
Czy któreś z Was rozmawiało z nią w ciągu ostatniego tygodnia?
-
Napisała do Elli SMS w poniedziałek wieczorem – powiedziała pani Dewalt
zerkając na młodszą córkę.
-
Prawda kochanie? – dziewczyna przytaknęła nie patrząc na matkę.
-
Przysłała mi zdjęcie drinka. Był wysoki, z parasolką – wzruszyła ramionami –
przysyłałyśmy sobie przypadkowe zdjęcia tego co jemy. Zaczęło się od żartu.
Hayley nie znosiła jedzenia z uczelnianej stołówki, więc na przekór wysyłałam
jej zdjęcia obiadów mamy a ona mi wszystkich okropieństw które musiała jeść na
studiach.
-
Wysłała Ci coś poza tym zdjęciem? – delikatnie zapytała Weronika na co Ella
pokręciła przecząco głową. Weronika odchrząknęła niezręcznie.
-
Czy Hayley miała w zwyczaju często wychodzić? Była typem… imprezowiczki?
-
Przecież to jest oczywiste i wynika z tego zdjęcia, że piła – zwrócił uwagę
Crane – pewnie była pijana przez cały pobyt tutaj.
-
To nie w jej stylu Crane – Panie Dewalt spojrzała na chłopaka z wyrzutem.
-
Tak? Naprawdę myślisz, że ona przyjechała tutaj się modlić, pić lemoniadę i
chodzić spać codziennie przed dziesiątą? Widziałaś jak dziewczyny się tu
zachowują. Chodzą pijaniusie, nie mają godności – powiedział gorzko, nozdrza mu
drgały.
Gratulacje
Crane, właśnie dostałeś jedyną w swoim rodzaju nagrodę która-nie-jest-nagrodą.
Moją zwiększoną uwagę i dokładne prześledzenie Twojej przeszłości.
-
Ale jakie to ma znaczenie? Chcesz powiedzieć, że zasłużyła na… na to, żeby
zniknąć? – Margie wyrzuciła w stronę Crane.
-
Nie, oczywiście, że nie – odpowiedział szybko podnosząc swoje niezgrabne ręce.
Wziął głęboki oddech.
-
Weronika powiedziała, że chce wiedzieć jak najwięcej, mieć jak najbardziej
pełny obraz życia Hayley, żeby móc odwzorować jej ostatnie dni przed
zaginięciem. Staram się po prostu pomóc.
-
Hayley to dobra dziewczyna – Margie brzmiała jakby miała za chwilę wybuchnąć
płaczem. Weronika położyła notatnik na kolanach i obserwowała całą czwórkę.
Crane
zawahał się po czym nachylił do macochy.
-
Jeśli chcemy znaleźć Hayley musimy powiedzieć jej wszystko co o niej wiemy.
Prawda jest taka, że Hayley się zmieniła – powiedział w stronę Weroniki.
-
Nieprawda! – wyszeptała ostro Margie, ale Crane kontynuował.
-
Wróciła na Święta i zachowywała się zupełnie jak nie ona. Była humorzasta,
wiesz o czym mówię? Schodziła na dół tylko w dziwnych godzinach, chowała się w
swoim pokoju i nas unikała. Nie wiem co się działo ale na pewno coś było nie
tak – jego głos był normalny ale Weronika miała wrażenie, że zobaczyła mściwy
błysk w jego oczach.
Spojrzała
na Margie, której łzy płynęły z oczu. Poniekąd oczekiwała od Mike’a lub Elli,
że podejdą do niej wesprzeć ją, ale nikt się nie ruszył.
-
Zauważyła Pani cokolwiek dziwnego w zachowaniu Hayley?
Przez moment Margie wyglądała jakby chciała się kłócić, jednak
ostatecznie bezradnie wzruszyła ramionami.
-
Ja już nic nie wiem – odpowiedziała bez nadziei w głosie. Położyła dłonie na
ustach i zamknęła oczy, szloch przeszył jej ciało.
Weronika rozejrzała się po pokoju. Mike
co chwilę podnosił kubek z kawą do ust i brał maleńki łyk. Ella wyglądała jak
stworzenie nieprzygotowane do życia, zamknięta w swoim świecie. Craneowi cały
czas podskakiwały kolana. Pomiędzy nimi znowu zauważyła ramkę ze zdjęciami
Hayley. Dwunasto lub trzynastoletnia dziewczyna, z długimi włosami wystającymi
spod czapki. Ubrana w strój do softballa stała z ręką zawieszoną na szyi matki.
Margie pokazywała znak pokoju w stronę obiektywu kamery, obie z Hayley miały
tak samo obcięte grzywki.
Zmiana osobowości na studiach? Nic
dziwnego czy zaskakującego. Czy nie to właśnie się dzieje w większości
przypadków? Wyjeżdża się z domu i poszukuje swojej nowej tożsamości. Luzacy z
papierosami w ustach chodzą na zajęcia z historii sztuki a kujoni wymieniają
książki na skręty, dopóki im się to nie znudzi i nie zaczną poszukiwać czegoś zupełnie
innego. Wiele zaburzeń psychicznych ujawnia się dopiero po 17 roku życia.
Depresja, choroba afektywna dwubiegunowa, schizofrenia. Duża zmiana w czyimś
zachowaniu może być przestrogą.
-
Czy powiedziała cokolwiek co mogłoby wzbudzić w Tobie poczucie, że może nie być
szczęśliwa?
-
Mi nie – Crane potrząsnął głową.
-
Nie wspominała niczego o swoim pobycie w Berkley co mogłoby tłumaczyć jej
zachowanie? Nie mówiła nic o szkole? Wykładowcach? Zbyt trudnych przedmiotach?
-
Przypuszczałam, że o to może chodzić – powiedziała Margie trzęsącym się głosem
– ale nie rozmawiała o tym ze mną.
Weronika udawała przez chwilę, że pisze w
swoim notatniku, chciała dać wszystkim trochę więcej czasu na zebranie myśli.
Nikt się jednak nie odezwał. Jedynym co można było usłyszeć w pokoju było
pociągająca nosem Margie i włączona klimatyzacja. Ostatecznie zamknęła notes i
wsadziła go do torby.
-
Pani Dewalt, czy mogłaby mi Pani dać numery kontaktowe do koleżanek Hayley z
którymi przyjechała do Neptun? Myślę, że dowiedziałam się wystarczająco dużo,
żeby rozpocząć śledztwo. Możecie do mnie dzwonić w dzień i w nocy jeśli
przypomnicie sobie o czymś co mogłoby być pomocne w znalezieniu Hayley.
Margie
przeszukiwała swoją ogromną tkaną torebkę, wyrzuciła całą jej zawartość na blat
w kuchni. Weronika czekała przy drzwiach. Crane znowu włączył telewizor.
Prowadzący program opowiadał teraz jak łódka pełna uczniów wywróciła się po tym
jak uderzyła w nią ogromna ryba.
-
Nikt nie przeżył – dopowiedział spokojnie.
Mike Dewalt nagle spojrzał znad swojej
kawy. Jego spuchnięte jasnoniebieskie oczy okazały się zaskakujące ciepłe.
-
Uważaj na siebie – powiedział w stronę Weroniki oddychając głęboko – nie
obchodzi mnie co mówi szeryf. Ktoś z tego miasta porwał moją córkę. Ktokolwiek
to zrobił, nadal jest na wolności – przez chwilę patrzył Weronice prosto w oczy
po czym opuścił wzrok na swoją kawę. Żal wypełnił serce Weroniki. Margie
wcisnęła jej w dłoń kawałek papieru z nabazgranym numerem telefonu.
-
To numer telefonu który jedna z nich mi zostawiła. Nie wiem która.
-
Dziękuję – Weronika schowała kartkę do swojego portfela – Trzymajcie się. Będę
z Wami w kontakcie.
Po
wyjściu z apartamentu oparła się o ścianę, wzięła głęboki oddech i spojrzała na
swój telefon. Dochodziła czternasta, za chwilę czeka ją spotkanie z Szeryfem
Lambem. Była już prawie w windzie gdy usłyszała szybkie kroki za swoimi plecami.
Odwróciła się i zobaczyła zdeterminowaną Ellę idącą w jej stronę.
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem
dopóki nie znalazła się bardzo blisko Weroniki. Wskazała głową w stronę tarasu
znajdującego się za szklanymi drzwiami.
-
Mam tylko minutę. Mama myśli, że poszłam do automatu po coś do jedzenia –
powiedziała i przeszła przez drzwi na zewnątrz.
Powietrze
na tarasie było ciepłe i lepkie. Z góry widziały basen hotelowy połyskujący w
słońcu. Grupka studentów dryfowała na materacach.
Ella wyjęła paczkę papierosów z tylnej
kieszeni spodni, wyciągnęła papierosa drżącą ręką. Gdy zwróciła uwagę na
obserwującą ją Weronikę zaproponowała jej jednego.
-
Nikt Ci nigdy nie powiedział, że papierosy są szkodliwe? – zapytała Weronika
pokazując jednocześnie ręką, że się nie poczęstuje.
-
Taaa – Ella podpaliła papierosa i szybko się zaciągnęła – mieszkanie w
dwupokojowym apartamencie hotelowy z Twoją rodziną też nie jest.
-
Przez cały Wasz pobyt tak to wygląda?
-
Nasze całe życie tak wygląda – Ella oparła się na balustradzie jakby za dużo
kosztowało ją stanie prosto.
Weronika czekała w ciszy aż dziewczyna
zacznie mówić. Ella Dewalt wyglądała na zdenerwowaną i kruchą. Nie chciała jej
niepotrzebnie naciskać. Dziewczyna przez chwilę paliła w ciszy starając się nie
wydmuchiwać dymu na Weronikę. Gdy się odezwała, wyrzucała z siebie chaotycznie
zdania.
- Crane jest dupkiem, ale nie do końca
się myli – głośno wypuściła dym z płuc – Hayley zachowywała się
dziwnie gdy wróciła do domu na Święta.
- Masz coś konkretnego na myśli?
-
Ona nigdy nic mi nie mówiła, zawsze traktowała mnie jak… - zawahała się i nie
dokończyła zdania ale Weronika zrozumiała niedopowiedziane jak dziecko.
-
Nie wiem co mam powiedzieć – kontynuowała Ella – przez całe Święta nie spotkała
się z nikim ze swoich starych znajomych. Siedziała zamknięta w swoim pokoju.
Udawała, że jest chora jak mieliśmy jechać do babci na kolację. Nie to, że się
dziwie, te wszystkie kolacje zawsze są beznadziejne – przewróciła oczami.
- Kilka razy słyszałam jak się kłóciła
przez telefon z chłopakiem.
-
Więc Hayley ma chłopaka? - Weronika uniosła brew zaciekawiona.
-
Tak, mama chce dobrze ale nie zna nawet połowy prawdy z tego co się dzieje w
życiu Hayley.
-
Wiesz jak nazywa się jej chłopak?
-
Chad Cohan – odpowiedziała natychmiast – nigdy go nie spotkałam. Studiuje na
Stanford. Moim zdaniem wygląda jak kretyn, widziałam jego zdjęcie profilowe na
facebooku.
-
A o co chodzi Craneowi? – Weronika pokiwała głową zachęcająco. Ella wydała się
Weronice ostrożna i zakłopotana.
-
Nie wiem – jej głos był delikatny – był zły jak rodzice wysłali Hayley na
studia. Dostała bardzo dobre stypendium ale i tak kosztowało ich to fortunę -
patrzyła na swoje ręce mówiąc.
-
Dlaczego akurat to sprawiło, że był zły?
-
Od dawna nie może znaleźć pracy – zaczęła wiercić czubkiem buta w posadzce – w
zeszłe wakacje poprosił rodziców o pieniądze na rozkręcenie biznesu z
drukowaniem koszulek. Odmówili mu. Od tamtej pory chodzi ciągle wkurzony.
Myśli, że rodzice faworyzują Hayley płacąc za jej studia a nie dając mu pieniędzy
na jego firmę.
-
Rywalizacja wśród rodzeństwa może być nieprzyjemna.
-
Mów mi kurwa więcej – zaciekle zgasiła papierosa o spód buta i wyrzuciła
niedopałek za balkon.
-
Muszę Cię zapytać czy jest jakakolwiek szansa, że Hayley uciekła? Sama z
siebie?
Ella
zawahała się po czym zdecydowanie zaprzeczyła.
-
Poniekąd chciałabym żeby tak było. Żeby pojawiła się nagle i obróciła wszystko
w żart „oh kochani żartowałam tylko, już jestem”. Ale nie ma na to
szans. Nie ciągnęłaby tego tak długo dostając codziennie rozpaczliwe SMSy od
mamy. Nie ciągnęłaby tego… - jej głos się załamał ale kontynuowała dalej – nie
zrobiłaby tego dostając ode mnie codziennie zdjęcia wszystkich moich posiłków.
Mama ma rację. Nawet jeśli podjęła jakąś złą decyzję albo ma kłopoty, nie
ciągnęłaby tego tak długo – spojrzała z bólem na Weronikę.
-
Muszę już wracać do pokoju. Mama świruje jak nie ma mnie na oku przez dłużej
niż dziesięć minut - wcisnęła dłonie do kieszeni spodni i wzięła głęboki
oddech. Przez chwilę patrzyła na Weronikę. Jej oczy jednocześnie były bystre i
pełne obawy.
-
Znajdziesz ją?
Weronika
nieświadomie zacisnęła szczęki. Sposób w jaki się wyprostowała a jej dłonie
zwinęły się w pięści. Dopiero w tym momencie zorientowała się, że spojrzenie
Elli w oczy uświadomiło jej, że musi odnaleźć Hayley.
-
Nie spocznę dopóki jej nie znajdę – odpowiedziała z pewnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz