Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 3 marca 2016

Rozdział czwarty


            Później tego popołudnia Weronika zaparkowała pod eleganckim wejściem do Grand Hotelu. Podała kluczyki od BMW parkingowemu i weszła do środka przez ogromne obrotowe drzwi.
            Lobby aż błyszczało od ilości mosiądzu użytego do jego urządzenia. Weronika od razu zauważyła, że odkąd ostatni raz tu była, wiele się zmieniło. Petra Landros dobudowała wysoką wieże w południowej części terenu hotelowego. Przeźroczysta winda wspinała się po ścianie nowego budynku hotelu, pod nią rozpościerał się widok na wspaniałe ogrody. Ale w „starej” części Grand Hotelu nie zmieniło się aż tak wiele. Lobby wyglądało prawie tak samo jak dekadę temu, kremowe ściany i marmurowe powierzchnie. Weronika spędziła w tym miejscu większą część ostatniej klasy liceum. Najpierw odwiedzając swojego chłopaka, który tu mieszkał – Duncana Kane. Później odwiedzała w tym samym apartamencie Logana. 
            Recepcja nie była w żadnym stopniu tak zatłoczona jak powinna być w poniedziałek podczas przerwy wiosennej. Kilka młodych dziewczyn w bikini i pareo narzuconych na ramiona wyszło z windy. Znudzony nastolatek w okularach Gucciego i bluzie Uniwersytetu Kalifornia opierał się o biurko recepcji czekając na klucz. Grand Hotel nie był najczęściej wybieranym hotelem podczas przerwy wiosennej ze względu na ceny, ale zgodnie z relacją Petry i tak było w nim za spokojnie.
            Weronika wjechała windą na dziewiąte piętro, przeszła złoto-czerwonym dywanem pod pokój numer 902 i zapukała delikatnie w drzwi. Usłyszała kobiecy, zniekształcony głos dochodzący z wnętrza pomieszczenia, chwilę później drzwi się otworzyły.
            Stanęła w nich pulchna, niska kobieta ubrana w za dużą bluzę Uniwersytetu Berkeley. Miała włosy pofarbowane na mysi blond i spore brązowo-siwe odrosty. Jej podkrążone oczy i zaczerwieniona skóra była charakterystyczna dla kogoś płaczącego przez długi czas. Spojrzała na Weronikę słabo, uśmiechnęła się z bólem i wpuściła ją do środka.
            - Pani jest tym prywatnym detektywem? – miała dosyć wysoki, trochę dziewczęcy głos – Jestem Margie, mama Hayley.
            - Tak to o mnie chodzi. Nazywam się Weronika Mars, bardzo mi przykro, że musi Pani przechodzić przez to wszystko – podała jej rękę na przywitanie.
            Margie spojrzała na dłoń Weroniki niewidzącym wzorkiem i z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Już miała opuścić rękę w niezręcznym geście gdy nagle mama Hayley złapała ją i uścisnęła.
            - Przepraszam, jestem wykończona. Niech Pani usiądzie – wskazała w stronę stołu.
            Apartament był urządzony w odcieniach szarości i czerwieni. Główne pomieszczenie było połączeniem pokoju dziennego z kuchnią, przedzielone po środku okrągłym stołem. Wysoki brodaty mężczyzna we flanelowej koszuli siedział przy stole, w dłoniach trzymał kubek z kawą. Nie zwrócił uwagi na Weronikę i Margie wchodzące do pokoju. Przekrwionymi oczami wpatrywał się w przestrzeń. Weronika rozpoznała w nim Mike Dewalta, ojca Hayley którego widziała podczas konferencji prasowej w zeszłym tygodniu.
            Zauważyła też młodego mężczyznę, dwudziestodwulatek może dwudziestotrzylatek, siedział na kanapie wpatrzony w telewizor na przeciwległej ścianie. Przysadzisty, z szerokimi ramionami i początkami „mięśnia” piwnego, dodatkowo przez zarost sprawiał wrażenie niechlujnego. Rękę z pilotem w ręku oparł o kolano, wydawał się być pochłonięty przez program w którym żylasty Brytyjczyk opisywał sposób w jaki goliat tygrysi, mięsożerna ryba, odrywa tkankę swoich ofiar. Po drugiej stronie kanapy siedziała chuda nastolatka o długich włosach w kolorze mysiego blondu zwisających jej wokół twarzy. Wydawała się mocno skupiona na skubaniu dziury w swoich dżinsach.
            - Przyszła Pani detektyw – powiedziała głośno Margie. Tylko jej mąż zareagował zwracając w końcu uwagę na Weronikę.
            - Powiedziała Pani… Marzec? – zapytał nieprzytomnie.
            - Mars – Weronika odpowiedziała na jego pytanie stając przy wyspie kuchennej – ale proszę, mówcie do mnie po imieniu, Weronika.
            Zwróciła uwagę na dużą ramkę multimedialną stojącą na końcu wyspy. Wyświetlały się na niej zdjęcia Hayley, całkiem małej jeżdżącej na różowym rowerku, nastolatki z aparatem na zębach, grającej na flecie w Kościele. Kilka zdjęć z wręczenia świadectw po liceum. Wyrosła na ładną dziewczynę, ciemne włosy, ciepły i szczery uśmiech.
            Musisz walczyć dziewczyno  pomyślała Weronika, nie będąc pewną czy ta rada bardziej przydałaby się Hayley czy jej samej.
            - Przyszła Pani detektyw – Margie powtórzyła jeszcze raz, głośniej.
Nastolatka spojrzała na nią z kanapy po czym wróciła do skubania dziury w spodniach. Chłopak nie zareagował w ogóle na wołanie.
            - Wyłącz ten przeklęty telewizor – Mike Dewalt nie wytrzymał i z frustracją krzykną w stronę kanapy.
            Chłopak powoli podniósł pilot i wyłączył telewizor. Na chwilę w pokoju nastała niezręczna cisza. Margie zakryła twarz dłońmi. Weronika zwróciła uwagę na jej paznokcie z których poodpryskiwał jasnoniebieski lakier. Musiała uważać się za tę „fajną” mamę, która dla swoich dzieci jest bardziej koleżanką niż matką. 
            Dokładnie tak jak moja. Matka Weroniki, Lianne była alkoholiczką, która odeszła od rodziny.
            Gdy Margie zabrała dłonie z twarzy okazało się, że jest spokojniejsza, jej oddech zwolnił i się uspokoił.
            - To jest Ella, młodsza siostra Hayley i mój przybrany syn, Crane – wskazała na kanapę.
            Ella przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Crane wyprostował się i spojrzał na Weronikę ciemnobrązowymi oczami. Weronika położyła swoją torebkę na podłodze i usiadła na niskim tapicerowanym fotelu, twarzą do obojga.
            - Jak się trzymacie?
            - Martwimy się o naszą siostrę – Crane rzucił spojrzenie na Margie siadającą obok Weroniki na krześle. Mógł sobie po prostu tak radzić ze stresem, ale jego ciało było napięte od przepełniającej go energii. Kolano skakało mu w górę i w dół a gdy oparł dłonie na udach jego kłykcie okazały się być białe od ściskania dłoni w pięści.
            - Hayley jest tylko w połowie moją siostrą – kontynuował – ale martwię się o nią tak samo jak wszyscy.
            Weronika wyciągnęła notatnik z torebki i otworzyła na czystej stronie. Kliknęła kilka razy długopisem i zanotowała: Jeśli musisz mówić to na głos…
            Tak naprawdę nie potrzebowała notatek, miała pamięć do detali. Miało to swoje plusy i minusy. Notatnik był jej zasłoną dymną podczas przesłuchań. Zbyt dużo patrzenia prosto w oczy i rozmówca panikuje, robi się ostrożny. Z notatnikiem przed nosem, dawała chłopakowi więcej swobody.
            - Co możesz mi powiedzieć o Hayley? Cokolwiek co mogłoby mi poznać ją bliżej, jej przyzwyczajenia, plany, jej osobowość. Wszystko może okazać się pomocne. Będę próbowała odtworzyć jej dzień, więc im więcej wiem tym łatwiej będzie mi to zrobić.
            Margie potarła ramiona jak gdyby było jej zimno, co było dziwne zważywszy na dość wysoką temperaturę panującą w pomieszczeniu.
            - Ona… jest słodką dziewczyną – na chwilę uśmiechnęła się, po czym uśmiech zniknął z jej twarzy – Jest przyjacielska, towarzyska, gdzie się nie pojawi – zawsze znajdzie sobie znajomych. Zawsze była prostolinijna i bezproblemowa, szczególnie porównując ją do jej rodzeństwa – Margie spojrzała przelotnie na Ellę, raczej ze smutkiem niż niezadowoleniem.
            - Ella, zupełnie inaczej niż jej siostra, nie chce ze mną chodzić nawet na zakupy. Twierdzi, że tylko nieudacznicy tak się zachowują – Ella wciągnęła powietrza ale się nie odezwała.
            Weronika zapisała nie ruszać w notatniku.
            - Czy Hayley miała wielu przyjaciół?
            - Tak. W liceum miała bardzo wiele osób wokół siebie. Na studiach… chyba było jej ciężej – Margie zacisnęła wargi – poznałam te jej tak zwane przyjaciółki z którymi tu przyjechała. Dwie z nich cały czas kręcą się w okolicy sali konferencyjnej udając, że są załamane zniknięciem Hayley. One się przez dwa dni nie zorientowały, że Hayley zaginęła. Jeśli tak zachowują się przyjaciele… - potrząsnęła głową.
            - Ma Pani do nich jakiś kontakt? Chciałabym z nimi porozmawiać.
            - Podam je Pani – Margie przytaknęła.
            - A co z chłopakiem Hayley? Spotykała się z kimś?  - Margie się skrzywiła – wiem, że się z kimś spotykała. Nie powiedziała mi tego wprost ale się domyśliłam. Nie wydaje mi się, żeby był to bardzo poważny związek. Przecież gdyby tak było powiedziałaby mi. Prawda?
            - Czy aby na pewno? ­– pomyślała Weronika spoglądając na Margie znad notatnika.
            - Wiedziała Pani, że Hayley planuje przyjechać do Neptun w trakcie przerwy wiosennej?
            - Oczywiście - kobieta pokiwała głową potwierdzająco – chciałam, żeby przyjechała do domu, do Billings, na tydzień. Pomyślałam, że byłoby fajnie, spotkałaby się ze znajomymi z liceum, spędziła więcej czasu z rodziną. Ona wolała przyjechać tutaj a ja zrozumiałam jej decyzję. Ma osiemnaście lat, nie mogę oczekiwać od niej, że będzie wracała do domu przy każdej nadarzającej się okazji. Wysłałam jej trochę pieniędzy, poprosiłam, żeby przysłała pocztówkę – wytarła łzę z kącika oka – ciekawe czy zdążyła ją wysłać.
            - Czy któreś z Was rozmawiało z nią w ciągu ostatniego tygodnia?
            - Napisała do Elli SMS w poniedziałek wieczorem – powiedziała pani Dewalt zerkając na młodszą córkę.
            - Prawda kochanie? – dziewczyna przytaknęła nie patrząc na matkę.
            - Przysłała mi zdjęcie drinka. Był wysoki, z parasolką – wzruszyła ramionami – przysyłałyśmy sobie przypadkowe zdjęcia tego co jemy. Zaczęło się od żartu. Hayley nie znosiła jedzenia z uczelnianej stołówki, więc na przekór wysyłałam jej zdjęcia obiadów mamy a ona mi wszystkich okropieństw które musiała jeść na studiach.
            - Wysłała Ci coś poza tym zdjęciem? – delikatnie zapytała Weronika na co Ella pokręciła przecząco głową. Weronika odchrząknęła niezręcznie.
            - Czy Hayley miała w zwyczaju często wychodzić? Była typem… imprezowiczki?
            - Przecież to jest oczywiste i wynika z tego zdjęcia, że piła – zwrócił uwagę Crane – pewnie była pijana przez cały pobyt tutaj.
            - To nie w jej stylu Crane – Panie Dewalt spojrzała na chłopaka z wyrzutem.
            - Tak? Naprawdę myślisz, że ona przyjechała tutaj się modlić, pić lemoniadę i chodzić spać codziennie przed dziesiątą? Widziałaś jak dziewczyny się tu zachowują. Chodzą pijaniusie, nie mają godności – powiedział gorzko, nozdrza mu drgały.
            Gratulacje Crane, właśnie dostałeś jedyną w swoim rodzaju nagrodę która-nie-jest-nagrodą. Moją zwiększoną uwagę i dokładne prześledzenie Twojej przeszłości.
            - Ale jakie to ma znaczenie? Chcesz powiedzieć, że zasłużyła na… na to, żeby zniknąć? – Margie wyrzuciła w stronę Crane.
            - Nie, oczywiście, że nie – odpowiedział szybko podnosząc swoje niezgrabne ręce. Wziął głęboki oddech.
            - Weronika powiedziała, że chce wiedzieć jak najwięcej, mieć jak najbardziej pełny obraz życia Hayley, żeby móc odwzorować jej ostatnie dni przed zaginięciem. Staram się po prostu pomóc.
            - Hayley to dobra dziewczyna – Margie brzmiała jakby miała za chwilę wybuchnąć płaczem. Weronika położyła notatnik na kolanach i obserwowała całą czwórkę.
            Crane zawahał się po czym nachylił do macochy.
            - Jeśli chcemy znaleźć Hayley musimy powiedzieć jej wszystko co o niej wiemy. Prawda jest taka, że Hayley się zmieniła – powiedział w stronę Weroniki.
            - Nieprawda! – wyszeptała ostro Margie, ale Crane kontynuował.
            - Wróciła na Święta i zachowywała się zupełnie jak nie ona. Była humorzasta, wiesz o czym mówię? Schodziła na dół tylko w dziwnych godzinach, chowała się w swoim pokoju i nas unikała. Nie wiem co się działo ale na pewno coś było nie tak – jego głos był normalny ale Weronika miała wrażenie, że zobaczyła mściwy błysk w jego oczach.
            Spojrzała na Margie, której łzy płynęły z oczu. Poniekąd oczekiwała od Mike’a lub Elli, że podejdą do niej wesprzeć ją, ale nikt się nie ruszył.
            - Zauważyła Pani cokolwiek dziwnego w zachowaniu Hayley?
Przez moment Margie wyglądała jakby chciała się kłócić, jednak ostatecznie bezradnie wzruszyła ramionami.
            - Ja już nic nie wiem – odpowiedziała bez nadziei w głosie. Położyła dłonie na ustach i zamknęła oczy, szloch przeszył jej ciało.
            Weronika rozejrzała się po pokoju. Mike co chwilę podnosił kubek z kawą do ust i brał maleńki łyk. Ella wyglądała jak stworzenie nieprzygotowane do życia, zamknięta w swoim świecie. Craneowi cały czas podskakiwały kolana. Pomiędzy nimi znowu zauważyła ramkę ze zdjęciami Hayley. Dwunasto lub trzynastoletnia dziewczyna, z długimi włosami wystającymi spod czapki. Ubrana w strój do softballa stała z ręką zawieszoną na szyi matki. Margie pokazywała znak pokoju w stronę obiektywu kamery, obie z Hayley miały tak samo obcięte grzywki.
            Zmiana osobowości na studiach? Nic dziwnego czy zaskakującego. Czy nie to właśnie się dzieje w większości przypadków? Wyjeżdża się z domu i poszukuje swojej nowej tożsamości. Luzacy z papierosami w ustach chodzą na zajęcia z historii sztuki a kujoni wymieniają książki na skręty, dopóki im się to nie znudzi i nie zaczną poszukiwać czegoś zupełnie innego. Wiele zaburzeń psychicznych ujawnia się dopiero po 17 roku życia. Depresja, choroba afektywna dwubiegunowa, schizofrenia. Duża zmiana w czyimś zachowaniu może być przestrogą.
            - Czy powiedziała cokolwiek co mogłoby wzbudzić w Tobie poczucie, że może nie być szczęśliwa?
            - Mi nie – Crane potrząsnął głową.
            - Nie wspominała niczego o swoim pobycie w Berkley co mogłoby tłumaczyć jej zachowanie? Nie mówiła nic o szkole? Wykładowcach? Zbyt trudnych przedmiotach?
            - Przypuszczałam, że o to może chodzić – powiedziała Margie trzęsącym się głosem – ale nie rozmawiała o tym ze mną.
            Weronika udawała przez chwilę, że pisze w swoim notatniku, chciała dać wszystkim trochę więcej czasu na zebranie myśli. Nikt się jednak nie odezwał. Jedynym co można było usłyszeć w pokoju było pociągająca nosem Margie i włączona klimatyzacja. Ostatecznie zamknęła notes i wsadziła go do torby.
            - Pani Dewalt, czy mogłaby mi Pani dać numery kontaktowe do koleżanek Hayley z którymi przyjechała do Neptun? Myślę, że dowiedziałam się wystarczająco dużo, żeby rozpocząć śledztwo. Możecie do mnie dzwonić w dzień i w nocy jeśli przypomnicie sobie o czymś co mogłoby być pomocne w znalezieniu Hayley.
            Margie przeszukiwała swoją ogromną tkaną torebkę, wyrzuciła całą jej zawartość na blat w kuchni. Weronika czekała przy drzwiach. Crane znowu włączył telewizor. Prowadzący program opowiadał teraz jak łódka pełna uczniów wywróciła się po tym jak uderzyła w nią ogromna ryba.
            - Nikt nie przeżył – dopowiedział spokojnie.
            Mike Dewalt nagle spojrzał znad swojej kawy. Jego spuchnięte jasnoniebieskie oczy okazały się zaskakujące ciepłe.
            - Uważaj na siebie – powiedział w stronę Weroniki oddychając głęboko – nie obchodzi mnie co mówi szeryf. Ktoś z tego miasta porwał moją córkę. Ktokolwiek to zrobił, nadal jest na wolności – przez chwilę patrzył Weronice prosto w oczy po czym opuścił wzrok na swoją kawę. Żal wypełnił serce Weroniki. Margie wcisnęła jej w dłoń kawałek papieru z nabazgranym numerem telefonu.
            - To numer telefonu który jedna z nich mi zostawiła. Nie wiem która.
            - Dziękuję – Weronika schowała kartkę do swojego portfela – Trzymajcie się. Będę z Wami w kontakcie.
            Po wyjściu z apartamentu oparła się o ścianę, wzięła głęboki oddech i spojrzała na swój telefon. Dochodziła czternasta, za chwilę czeka ją spotkanie z Szeryfem Lambem. Była już prawie w windzie gdy usłyszała szybkie kroki za swoimi plecami. Odwróciła się i zobaczyła zdeterminowaną Ellę idącą w jej stronę.
            Dziewczyna nie odezwała się ani słowem dopóki nie znalazła się bardzo blisko Weroniki. Wskazała głową w stronę tarasu znajdującego się za szklanymi drzwiami.
            - Mam tylko minutę. Mama myśli, że poszłam do automatu po coś do jedzenia – powiedziała i przeszła przez drzwi na zewnątrz.
            Powietrze na tarasie było ciepłe i lepkie. Z góry widziały basen hotelowy połyskujący w słońcu. Grupka studentów dryfowała na materacach.
            Ella wyjęła paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni, wyciągnęła papierosa drżącą ręką. Gdy zwróciła uwagę na obserwującą ją Weronikę zaproponowała jej jednego.
            - Nikt Ci nigdy nie powiedział, że papierosy są szkodliwe? – zapytała Weronika pokazując jednocześnie ręką, że się nie poczęstuje.
            - Taaa – Ella podpaliła papierosa i szybko się zaciągnęła – mieszkanie w dwupokojowym apartamencie hotelowy z Twoją rodziną też nie jest.
            - Przez cały Wasz pobyt tak to wygląda?
            - Nasze całe życie tak wygląda – Ella oparła się na balustradzie jakby za dużo kosztowało ją stanie prosto.
            Weronika czekała w ciszy aż dziewczyna zacznie mówić. Ella Dewalt wyglądała na zdenerwowaną i kruchą. Nie chciała jej niepotrzebnie naciskać. Dziewczyna przez chwilę paliła w ciszy starając się nie wydmuchiwać dymu na Weronikę. Gdy się odezwała, wyrzucała z siebie chaotycznie zdania.
            - Crane jest dupkiem, ale nie do końca się myli – głośno wypuściła dym z płuc – Hayley zachowywała się dziwnie gdy wróciła do domu na Święta.
            - Masz coś konkretnego na myśli?
            - Ona nigdy nic mi nie mówiła, zawsze traktowała mnie jak… - zawahała się i nie dokończyła zdania ale Weronika zrozumiała niedopowiedziane jak dziecko.
            - Nie wiem co mam powiedzieć – kontynuowała Ella – przez całe Święta nie spotkała się z nikim ze swoich starych znajomych. Siedziała zamknięta w swoim pokoju. Udawała, że jest chora jak mieliśmy jechać do babci na kolację. Nie to, że się dziwie, te wszystkie kolacje zawsze są beznadziejne – przewróciła oczami.
            - Kilka razy słyszałam jak się kłóciła przez telefon z chłopakiem.
            - Więc Hayley ma chłopaka? - Weronika uniosła brew zaciekawiona.
            - Tak, mama chce dobrze ale nie zna nawet połowy prawdy z tego co się dzieje w życiu Hayley.
            - Wiesz jak nazywa się jej chłopak?
            - Chad Cohan – odpowiedziała natychmiast – nigdy go nie spotkałam. Studiuje na Stanford. Moim zdaniem wygląda jak kretyn, widziałam jego zdjęcie profilowe na facebooku.
            - A o co chodzi Craneowi? – Weronika pokiwała głową zachęcająco. Ella wydała się Weronice ostrożna i zakłopotana.
            - Nie wiem – jej głos był delikatny – był zły jak rodzice wysłali Hayley na studia. Dostała bardzo dobre stypendium ale i tak kosztowało ich to fortunę - patrzyła na swoje ręce mówiąc.
            - Dlaczego akurat to sprawiło, że był zły?
            - Od dawna nie może znaleźć pracy – zaczęła wiercić czubkiem buta w posadzce – w zeszłe wakacje poprosił rodziców o pieniądze na rozkręcenie biznesu z drukowaniem koszulek. Odmówili mu. Od tamtej pory chodzi ciągle wkurzony. Myśli, że rodzice faworyzują Hayley płacąc za jej studia a nie dając mu pieniędzy na jego firmę.
            - Rywalizacja wśród rodzeństwa może być nieprzyjemna.
            - Mów mi kurwa więcej – zaciekle zgasiła papierosa o spód buta i wyrzuciła niedopałek za balkon.
            - Muszę Cię zapytać czy jest jakakolwiek szansa, że Hayley uciekła? Sama z siebie?
            Ella zawahała się po czym zdecydowanie zaprzeczyła.
            - Poniekąd chciałabym żeby tak było. Żeby pojawiła się nagle i obróciła wszystko w żart „oh kochani żartowałam tylko, już jestem”. Ale nie ma na to szans. Nie ciągnęłaby tego tak długo dostając codziennie rozpaczliwe SMSy od mamy. Nie ciągnęłaby tego… - jej głos się załamał ale kontynuowała dalej – nie zrobiłaby tego dostając ode mnie codziennie zdjęcia wszystkich moich posiłków. Mama ma rację. Nawet jeśli podjęła jakąś złą decyzję albo ma kłopoty, nie ciągnęłaby tego tak długo – spojrzała z bólem na Weronikę.
            - Muszę już wracać do pokoju. Mama świruje jak nie ma mnie na oku przez dłużej niż dziesięć minut - wcisnęła dłonie do kieszeni spodni i wzięła głęboki oddech. Przez chwilę patrzyła na Weronikę. Jej oczy jednocześnie były bystre i pełne obawy.
            - Znajdziesz ją?
            Weronika nieświadomie zacisnęła szczęki. Sposób w jaki się wyprostowała a jej dłonie zwinęły się w pięści. Dopiero w tym momencie zorientowała się, że spojrzenie Elli w oczy uświadomiło jej, że musi odnaleźć Hayley.
            - Nie spocznę dopóki jej nie znajdę – odpowiedziała z pewnością.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz