Komisariat
Balboa County znajdował się w dużym budynku z piaskowca w południowej części
Neptun, mniej więcej piętnaście przecznic od Grand Hotelu. Schody wejściowe
były wyrobione i zawsze czyste, dając przykład miastu. Co nie zmienia faktu, że
zachowanie Szeryfa było dalekie od odpowiedniego.
Weronika
spędziła połowę swojego życia na komisariacie. Jej ojciec zaczynał pracę jako
policjant. Gdy miała dziewięć lat wybrano go na Szeryfa. Razem z mamą
odwiedzały go w trakcie lunchu, w późniejszych latach zdarzało jej się odrabiać
prace domowe w pustych pokojach przesłuchań. Po tym jak Lilly Kane została
zamordowana a Keith odwołany ze stanowiska, teoretycznie już nigdy nie powinna
mieć możliwości spędzania czasu na komisariacie. A jednak zawsze los kierował
ją w progi biura Szeryfa. Odwiedzała Logana i swojego przyjaciela Weevila
Navaroo zamkniętych w celi. W słodki sposób wymuszała informację od niewinnego
policjanta – Leo D’Amato, który po wielu perypetiach awansował na detektywa
policyjnego w San Diego.
Kiedyś
musiała zgłosić tu, że została zgwałcona za co Szeryf Lamb ją wyśmiał i
upokorzył. Ale to przeszłość, prawda?
Przeszła
przez znajomy korytarz wyłożony złotawą terakotą, znalazła się przy recepcji.
Za wysokim drewnianym kontuarem nikogo nie było. Trzech lub czterech
policjantów siedziało przy swoich biurkach pracując na komputerach lub
rozmawiając przez telefony. Nie rozpoznała żadnego z nich. Ojciec powiedział
jej, że gdy Dan Lamb objął pozycję Szeryfa, mnóstwo wartościowych policjantów
zrezygnowało z pracy w komisariacie Neptun. Inga, przemiła kierowniczka biura
Szeryfa, którą Weronika znała od dzieciństwa, również zrezygnowała z
pracy.
Stała
przy recepcji czekając aż ktoś się pojawi ale nikt się nią nie zainteresował.
Jeden z policjantów wręcz odwrócił się od niej plecami, nadal rozmawiając przez
telefon. Nie była zaskoczona zważywszy na fakt, że odkąd jej ojciec tu nie
pracował, nie była mile widziana na komisariacie. Poza tym, gdy pojawiła się w
Neptun po raz pierwszy po dziesięciu latach nieobecności, po prostu rozwiązała
sprawę morderstwa Bonnie DeVille, upokarzając tym umiejętności Szeryfa. Dan
Lamb nie był osobą, która potrafiła wybaczać i zapominać. Ale przecież Weronika
też nie posiadała tych umiejętności.
Zwróciła
uwagę na wysokiego mężczyznę w mundurze. Przechodził obok niej trzymając w
rękach mnóstwo dokumentów.
-
Przepraszam Pana, jestem umówiona z szeryfem.
Policjant się
odwrócił, Weronika zamrugała ze zdziwieniem.
-
Norris Clayton? – zapytała zszokowana.
Ciepłe brązowe
oczy skupiły się na niej, na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
-
Weronika Mars. Zastanawiałem się kiedy na siebie wpadniemy.
Przez chwilę
patrzyli się na siebie z zainteresowaniem. W gimnazjum Norris był zawieszany
właściwie co tydzień za bójki. Zanim zaczął liceum miał na swoim koncie mnóstwo
grzeszków, zaczął nawet zbierać broń żeby być bardziej szanowanym. To właśnie
Claytona podejrzewano o anonimowe telefony o podłożeniu bomby pod
szkołą. Weronice udało się udowodnić, że był niewinny.
Pod
całą tą otoczką z broni, długich czarnych płaszczy, ciężkich butów i fascynacji
Japonią, krył się zwykły zbuntowany nastolatek. Na dodatek w tamtych czasach
podkochiwał się w Weronice. Teraz trudno było go poznać, umięśnionego, krótko
ostrzyżonego i w mundurze policyjnym. Weronika zauważyła w jego oczach coś co
się nie zmieniło: kruchość i zrezygnowanie. Jakby życie było dla niego jednym
wielkim bagnem. Na pewno praca w biurze Szeryfa nie mogła tego zmienić na
lepsze.
Norris położył
papiery na biurku i oparł na nich dłoń.
-
Nadal pracujesz dla swojego taty?
-
Poniekąd. Teraz już bardziej pracuje z nim niż dla niego. A może nawet zamiast
niego?
-
No tak, mój ojciec jest mi wdzięczny, że w ogóle mam pracę – uśmiechnął się
krzywo.
Weronika mogła
się tylko domyślać. Ojciec Norrisa był lojalnym programistą w Kane Software.
Kiedyś przekupił Claytona wycieczką do Japonii, żeby ten trzymał się z dala od
kłopotów i starał się o lepsze oceny.
-
Mówiąc szczerze nigdy nie wyobrażałam sobie Ciebie jako stróża prawa.
-
No cóż, wszyscy musimy kiedyś dorosnąć, prawda? – zaśmiał się po czym nagle
zaczął poważniej.
-
Przez tyle czasu byłem wkurzony na cały świat i ludzi wokół mnie. Teraz chyba w
końcu znalazłem odpowiednie miejsce w którym mogę skupić się na walczeniu
po dobrej stronie barykady. W każdym razie, co ty tutaj robisz? Pracujesz nad
jakąś sprawą?
-
Mniej więcej. Jestem umówiona z Lambem na spotkanie.
-
Szczęściara – przez chwilę patrzyli na siebie poważnie po czym w tym samym
momencie wybuchli cichym śmiechem.
-
Proszę – Norris otworzył małą bramkę znajdującą się obok biurka i głową wskazał
biuro Szeryfa.
Idąc
korytarzem do biura Lamba, Weronika przeskakiwała wzrokiem pomiędzy zdjęciami
zawieszonymi na ścianach. Portrety wszystkich nieżyjących funkcjonariuszy
którzy kiedyś pracowali na posterunku. Na samym dole znajdował się ten, który
zmarł niedawno – Jerry Sacks. Jego wąsy jak zwykle błyszczące i schludnie
przystrzyżone. Ramka wisiała obok zdjęcia Dona Lamba. Przez chwilę przyglądała
się obu portretom. Nie wiedziała co myśleć. W czasach licealnych Lamb sprawił,
że jej życie było piekłem na ziemi, ale Weronika miała podejrzenia, że dorastał
w patologicznej rodzinie. Powtarzające się schematy: znęcano się nad braćmi
Lamb w dzieciństwie, gdy dorośli sami zaczęli znęcać się nad słabszymi. I
chociaż nigdy nie myślała o Sacksie jako przykładnym policjancie to w końcu
jego chęć pomocy Keithowi przy sprawach sprawiła, że nie żyje. Teraz zarówno
Lamb i Sacks nie żyli a Weronikę przeszyło dziwne uczucie smutku.
- Co
ja tu robię? – pomyślała.
Odwróciła się
twarzą w stronę biura Lamba. Szeryf patrzył się na nią zdziwiony zza
półotwartych drzwi. Naprzeciwko niego siedziała zniecierpliwiona Petra Landros.
Jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Weroniki, która przekraczała
próg. Biuro Lamba było wyłożone ciemnymi drewnianymi panelami, na ścianie za
Szeryfem wisiała ogromna mapa Stanów Zjednoczonych, w rogu pokoju wisiała
flaga.
-
Niezłe wystąpienie w telewizji Szeryfie, Pana włosy wyszły pięknie –
uśmiechnęła się słodko wypowiadając zdanie w stronę szeryfa.
Patrzyli
na siebie przez chwilę. Weronika kiedyś usłyszała od Logana, że za rzadko
czerpie przyjemność ze swojego życia a za często o coś lub z kimś walczy.
Patrząc na Lamba poczuła, że nadszedł kolejny etap walki. Jego chytre
spojrzenie, sposób w jaki siedział rozparty na fotelu, jakby był królem świata.
Mógł mieć niewiele ponad czterdzieści lat, był wysoki i wysportowany a jego
włosy i wyraz twarzy sprawiały, że wydawał się próżny. Miał chłopięcą buzie,
szeroki posępny uśmiech i okrągłe policzki. Nosił też bokobrody. Najbardziej
niepojące były jego jasne niebieskie oczy, łudząco podobne do oczu jego
młodszego brata Dona.
Don
Lamb był leniwy i nieuważny, był narzędziem i sprawcą biurokracji. Sprzymierzył
się z bogaczami i żerował na najsłabszych mieszkańcach Neptun. Weronika miała
powody, żeby podejrzewać go o podkładanie dowodów w trakcie różnych spraw. Dwa
miesiące wcześniej jej nieprzytomnemu przyjacielowi Weevelowi Navarro podłożono
Glocka 9mm po tym jak mama Duncana - Celeste go postrzeliła. Weronika nie mogła
udowodnić, że ma rację ale była pewna, że Szeryf lub ktoś z jego podwładnych
podłożył tę broń. Według adwokata z urzędu, Cliffa McCormacka, Weevil nie był
jedyną ofiarą podobnego przestępstwa. Szeryf jest skłonny nagiąć prawo w każdą
stronę jeśli tylko dostanie za to odpowiednią nagrodę.
-
Proszę za sobą zamknąć drzwi, Panno Mars – Petra Landros gestem pokazała
Weronice, żeby weszła. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i usiadła na drugim
krześle postawionym naprzeciwko biurka Lamba. Jego oczy uważnie śledziły każdy
ruch Weroniki. Próbowała zachowywać się jak najnaturalniej ale czuła napięcie w
ramionach i nogach.
- Izba
Handlowa Neptun zdecydowała się zatrudnić Pannę Mars do pracy nad
sprawą Hayley Dewalt – Petra wytłumaczyła Lambowi.
-
Ma Pan wprowadzić Weronikę w śledztwo i wszystkie szczegóły tak, żeby jak
najszybciej mogła zacząć swoją pracę – dodała.
-
Chyba Pani żartuje – skrzywił się Lamb.
-
Pani Landros, nie ma potrzeby… - kontynuował, ale Petra mu przerwała.
-
Już zadecydowałam Lamb. Niedługo kolejne wybory na Szeryfa, nie jesteś
wystarczająco zajęty? Izba zainwestowała w poprawę działania
komisariatu. Tylko tyle. Musisz się skupić na innych ważnych sprawach, Neptun
znowu ma być miłym i przyjemnym miastem.
Podtekst
był tak łatwo wyczuwalny, że nawet Lamb nie mógł go nie zrozumieć. Jeśli
nie będziesz się teraz rzucał, damy Ci jeszcze więcej pieniędzy i zafundujemy
kampanię. Weronika żałowała, że nie ma przy sobie aparatu którym
mogłaby uwiecznić jak policzki Lamba poczerwieniały.
Spojrzał
wściekły na Weronikę, walczył ze sobą, żeby nic nie powiedzieć. Po dłuższej
chwili sięgnął po kopertę leżącą na biurku i rzucił ją w kierunku Weroniki.
-
Ustalmy to sobie – powiedział podczas gdy Weronika wyjmowała dokumenty – jesteś
tutaj, żeby pomagać przy śledztwie. Nie jesteś głównodowodzącą. Jesteś na moim
terytorium Mars. To ja tutaj ustalam zasady.
Weronika
przejrzała teczkę wyjętą z koperty. Nie było w niej nic poza wypełnionym przez
przyjaciółki Hayley dokumentem o zaginięciu. Żadnych notatek, zapisów rozmowy,
żadnych dodatkowych informacji. Spojrzała na Lamba i uniosła brew.
-
Tylko to masz? Czy jedną z Twoich zasad jest nie przesłuchiwanie
świadków?
-
Czego byś chciała więcej? Drzewa genealogicznego jej rodziny? Mapy jej
ostatnich kroków? Zebraliśmy zeznania jej koleżanek i wprowadziliśmy je do
systemu. Nie było nic innego do zrobienia. Nie ma absolutnie żadnego dowodu na
to, że ktoś porwał Hayley. Jeśli istniałby jakikolwiek trop, podążylibyśmy za
nim.
-
Sprawdziliście dom z którego zniknęła?
-
Po pierwsze. To, że ten dom był ostatnim miejscem w którym ktoś ją widział,
wcale nie oznacza, że to z niego zniknęła - nerwowo przeczesał włosy ręką.
Weronika
patrzyła na niego przez chwilę z niedowierzaniem.
-
Więc Twoim argumentem za tym, żeby nie sprawdzać miejsca ostatniego znanego
pobytu Hayley jest to, że właśnie tam była tam ostatnio widziana? Nieźle.
Dobrze pomyślane.
-
I tak mam za mało ludzi. Większość policjantów zajmuje się pilnowaniem, żeby
dzieciaki na ulicach nie potopiły się we własnych wymiocinach. Nie mamy
nadprogramowej liczby pracowników która mogłaby zaglądać pod każdy kamień w
poszukiwaniu pijanej nastolatki.
Weronika
obdarzyła Lamba miażdżącym spojrzeniem ale nic nie powiedziała. Mogłabym
poprosić o więcej szczegółów dotyczących domu, kto go wynajmuje, kto jest
właścicielem, ale proszenie Szeryfa nie miało sensu. Mac nie będzie miała
żadnego problemu ze zdobyciem tych informacji. Nie wspominając nawet o tym, że
będzie to o wiele szybsze i przyjemniejsze rozwiązanie.
-
Czy jest jeszcze coś o czym musimy porozmawiać? – spojrzała na Petrę.
-
Nie sądzę - Landros wstała i przewiesiła sobie torebkę przez ramie – właśnie do
mnie dotarło, że nie ma wielu informacji z którymi mogłabyś pracować. Jeśli
będziesz czegoś potrzebowała, naprawdę czegokolwiek, proszę dzwoń do mojego
biura. Moja asystentka wie, że ma Cię przekierowywać prosto do mnie.
-
Chcę żebyście odnaleźli Hayley. A ty - Petra uśmiechnęła się zimno do Lamba –
masz pomagać Weronice.
Policzki
Lamba były purpurowe, zmarszczka między oczami nie dodawała mu uroku. Spojrzał
ostro na Weronikę, która spokojnie czekała aż ten coś powie. Zabawnie było
patrzeć na Petrę wgniatającą Lamba w podłogę ale Weronika zdawała sobie sprawę,
że upokorzony Szeryf staje się niebezpieczny.
Po
dłuższej chwili Lamb odchylił się na fotelu, tym razem bez chytrego uśmieszku.
-
Chcę wiedzieć o wszystkim czego się dowiesz. Nie zrobisz kurwa żadnego kroku
bez mojej wiedzy. Wszystko ma trafiać do mnie. Rozumiesz? – pogroził Weronice
palcem wskazującym.
-
Więc, żeby było jasne. Nie obchodzi Cię sprawa Hayley chyba, że mi uda
się coś znaleźć i będziesz mógł przyjąć gratulacje za rozwiązanie sprawy? –
Weronika rzuciła wściekle w stronę Szeryfa i wstała z fotela.
– Szukaj mnie pod każdym kamieniem jak
chcesz się czegoś dowiedzieć. Dam Ci znać jak już znajdę dziewczynę - wyszła i
trzasnęła za sobą drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz