Veronica Mars: The Thousand-Dollar Tan Line
/// polskie tłumaczenie ///


czwartek, 17 marca 2016

Rozdział szósty



               Numer telefonu, który Weronika Dostała od Margie Dewalt, należał do Bri Landfond – jednej z trzech dziewczyn z którymi Hayley przyjechała do Neptun z Berkeley. Weronika zadzwoniła do niej tuż po tym jak wyszła z posterunku, chciała umówić się z nimi wszystkimi na spotkanie jeszcze tego samego dnia. Zalękniony głos po drugiej stronie telefonu odpowiedział jej, że Leah Hart, jedna z trzech koleżanek, została zabrana do domu przez rodziców już tydzień temu.
- Naprawdę, bardzo martwiła się o Hayley – Bri zapewniała Weronikę przez telefon – ja i Melanie nadal jesteśmy w Neptun i powiemy Pani wszystko co wiemy.
            Dziewczyny mieszkały w Motelu Camelot. Wyblakły budynek otaczały lombardy, wszelkiego rodzaju kościoły i bary do których nawet studenci nie chcieli chodzić. Okolica nie należała do przyjemnych a to oznaczało tylko jedno: było tu najtaniej i tylko na nocleg w tym motelu było stać nastolatki. Weronika spędziła pod tym budynkiem więcej nieprzespanych nocy obserwując podejrzanych, niż miałaby ochotę przyznać. To było ulubione miejsce osób, które specjalizowały się w okropnych rozwodach i łamaniu serc. Czytaj: drugi dom dla początkującego prywatnego detektywa. 
            Punktualnie o dziewiętnastej zapukała do drzwi pokoju. Przez przymknięte rolety widziała czerwonawe światło lampki.
            Dziewczyna która otworzyła drzwi była dosyć niska i umięśniona a jej opalenizna była raczej poparzeniem słonecznym. Włosy koloru truskawkowo blond zwisały jej wokół twarzy, z nosa ciekł jej gil.
            - Cześć – Weronika przywitała ją cicho – jestem Weronika Mars. Ty jesteś Bri?
            Dziewczyna zawahała się jakby musiała pomyśleć dłużej nad odpowiedzią, po chwili przytaknęła.
            - Tak to ja, proszę wejść.
            Weronika przeszła przez próg do szarego, ciasnego pokoju. Dwa podwójne łóżka stały obok siebie, leżały na nich wyblakłe narzuty w kwiaty zrobione dokładnie z tego samego materiału co zasłony. Wystrój pokoju pozostawiał wiele do życzenia do tego ubrania dziewczyny były porozrzucane po podłodze. Do pomieszczenia wkradł się nieprzyjemny zapach niepranych ubrań, spoconych ciał i pudełek po jedzeniu na wynos.
            Druga z dziewczyn siedziała na łóżku, wstała gdy zobaczyła Weronikę. Długi ciemny kucy przełożyła przez zapięcie czapki z daszkiem, którą miała na głowie. Mimo prób maskowania swojej figury, łatwo można było zauważyć jej krągłości pod za dużą bluzą i obciętymi dżinsami.
            - Jestem Melanie – jej głos okazał się być ochrypły. Podała Weronice rękę na przywitanie.
            - Przepraszam, nie mamy żadnego krzesła na którym mogłaby Pani usiąść - rozejrzała się skrępowana po pokoju.
            - Nie ma problemu – Weronika usiadła na skraju łóżka.
            Bri zamknęła drzwi i oparła się o komodę. Ze zdenerwowania obgryzała paznokieć. Melanie usiadła na drugim łóżku pochylając się w stronę Weroniki. Obie wyglądały zupełnie inaczej niż statystyczny student podczas przerwy wiosennej. Wydawały się zmęczone i zestresowane. Bardziej przypominały studentów w czasie sesji niż podczas przerwy semestralnej.
            - Więc obie zostałyście w Neptun, żeby pomóc w poszukiwaniach? – Weronika zapytała, przerzucając w notesie kartkę.
Obie potwierdzająco pokiwały głowami. Melanie tak mocno zakręciła pukiel włosów wokół palca wskazującego, że ten aż zrobił się biały.
            - Rozdawałyśmy ulotki na chodnikach – podniosła zieloną kartkę z szafki nocnej. Użyły zdjęcia Hayley jeszcze z czasów liceum.
            - Wszyscy mają to gdzieś – głos Bri był tak cichy, że Weronika musiała się pochylić by ją usłyszeć – rozdajemy je ludziom na ulicy, biorą je od nas po czym kilka metrów dalej zgniatają w kulki i wyrzucają do śmieci. Nikogo nie obchodzi, że Hayley zaginęła.
            Słowa Bri uświadomiły Weronice, że to pierwszy raz kiedy dziewczyna przeszła lekcję pod tytułem „ludzie są beznadziejni”. Weronika pamiętała kiedy pierwszy raz ona to przeżywała, kiedy świat zaczął tracić barwy a wszystko w co wierzyła – nagle runęło. Miała szesnaście lat, jej przyjaciółka Lilly została zamordowana a jej ojciec oskarżył o morderstwo ojca Lilly i Duncana. Keitha odwołano ze stanowiska szeryfa i nagle okazało się, że wokół Weroniki nie pozostał nikt. Jej byli przyjaciele stanęli po stronie rodziny Kaneów a Weronika spędziła większą część roku jak parias, czyszcząc ciągle zdemolowaną szafkę w szkole i ocierając ukradkiem łzy. Przez długi czas nie znalazł się nikt kto stanąłby w jej obronie. Oczywiście wszystko się zmieniło gdy poznała Wallace, Mac i Weevila. Poza tym pogodziła się z niektórymi starymi przyjaciółmi – Duncanem, Meg, Loganem. Ostatecznie z całej sytuacji wyszła obronną ręką, silniejsza i mądrzejsza. Nie oznacza to jednak, że nie cierpiała przez cały ten czas.
            - Myśli Pani, że z Hayley wszystko w porządku? – Melanie zapytała wyrywając Weronikę z zamyślenia.
            - Nie wiem – Weronika wzięła głęboki oddech – ostatnia rzecz jaką chcę Wam dać to złudna nadzieja. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ją znaleźć ale potrzebuję Waszej pomocy. Możecie mi powiedzieć wszystko co wiecie o Waszym ostatnim wspólnym wieczorze?
            - Ja byłam na rejsie po oceanie z kilkoma znajomymi z Berkeley, dostałam SMS od Hayley około 19.00 z informacją o jakiejś imprezie. Miałyśmy się wszystkie spotkać w pokoju hotelowym i szykować razem. Wtedy jeszcze mieszkałyśmy w Sea Nymph – Melanie spojrzała na Weronikę – na imprezę wpuszczali tylko ludzi ubranych na biało lub czarno, więc…
            - Musiałyście się ubrać na czarno i biało. Truman Capote przewraca się w grobie – dodała pod nosem.
            - Kto? – Bri przekrzywiła głowę jak zaciekawiony szczeniak.
            - Nieważne – Weronika uśmiechnęła się pobłażliwie i kontynuowała – Gdzie byłaś tego popołudnia, Bri?
            - Razem z Hayley i Leah byłyśmy na plaży, po jakimś czasie Hayley się znudziło leżenie i powiedziała nam, że idzie się przejść. Nam się nie chciało, więc zostałyśmy. Kilka godzin później wysłała nam wiadomość o tej imprezie.
            - Jak się zachowywała tego dnia, gdy szykowałyście się na imprezę?
            - Normalnie. Powiedziała nam, że jakiś koleś zaprosił ją i pozwolił zaprosić wszystkie swoje koleżanki. Pod warunkiem, że byłyby tak urocze jak ona – Melanie przewróciła oczami.
            - Ona zawsze się nabiera na taki tani podryw.
            - Mówiła coś jeszcze o tym chłopaku? Widziałyście go na tej imprezie? – na słowa Weroniki dziewczyny ponownie wymieniły się znaczącymi spojrzeniami.
            - Nie, nie powiedziała nam o nim nic więcej. Impreza okazała się być… szalona. Jeśli Hayley się z nim spotkała, nas przy tym nie było. Obie byłyśmy w trochę innym świecie – Bri odetchnęła głęboko.
            - Porozmawiajmy o imprezie – Weronika spojrzała na swój notatnik, miała w nim zapisany adres rezydencji.
            - Adres który podałyście na Policji? 2201 Manzanita Drive – to on, zgadza się?
            - Tak – potwierdziła Melanie – to ogromna posiadłość zaraz przy plaży. Willa. Pojawiłyśmy się tam około dziesiątej. Przy bramie wejściowej przeszukiwała nas ochrona. Wypas.
            Weronika skrzywiła się nieznacznie. Mnóstwo bogatych rodzin z Neptun miało ochronę, kamery i alarmy. W szczególnych przypadkach zatrudniano dodatkowe siły. Zdecydowanie miało to sens w sytuacji w której ktoś wyprawiał ogromną imprezę dla dziesiątek nieznanych ludzi. Ale kto zdecydowałby się na przeszukiwanie gości?
            - Spotkałyście organizatora imprezy? – zapytała Weronika.
            - Nikt nie podszedł do nas witając nas i przedstawiając nam się jako organizator – Melanie potrząsnęła głową.
            - To nie był ten rodzaj imprezy. Cały dom był wypełniony ludźmi. Oprócz gości byli barmani, kelnerki chodziły z drinkami i jeszcze więcej ochrony kręciło się w środku. Ale nie było kogoś kto zdecydowanie byłby odpowiedzialny za wszystko.
            - Z tego co słyszałyśmy, w czasie przerwy wiosennej, tam codziennie jest organizowana jakaś impreza – dodała Bri.
            - Kilka osób z którymi rozmawiałyśmy, powiedziało nam, że byli tam już parę razy.
            - Okej, a co zrobiłyście jak już weszłyście do willi – zapytała Weronika.
            - My… no po prostu się bawiłyśmy – zmęczone oczy Melanie powędrowały w stronę okna – przez chwilę tańczyłam, obserwowałam ognisko na plaży, grałam w bilard. Tak po prostu, robiłam to co robi się na imprezach.

            Weronika spojrzała najpierw na Bri a potem na Melanie, notatnik położyła sobie na kolanach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz