-
Więc chcesz mi powiedzieć, że TEN gość stał obok Ciebie gdy dostałaś moją
wiadomość? – Mac patrzyła przerażona na Weronikę ponad monitorem swojego
laptopa.
Minęła
godzina odkąd Weronika opuściła z Wallacem imprezę, siedzieli oboje na kanapie
w mieszkaniu Mac i opowiadali jej wszystko ze szczegółami.
Weronika
przytaknęła odpowiadając bezgłośnie na pytanie Mac.
-
Nie sądzę, żeby zdążył przeczytać to co napisałaś, ale i tak…
Weronika
westchnęła, wzięła łyk piwa i oparła głową o zagłówek kanapy.
Mieszkanie Mac, które wynajęła za czasów
dobrze płatnej pracy u Kane’ów, mieściło się w wymuskanym budynku tylko kilka
przecznic od najlepszego teatru i galerii sztuki w Neptun. Mieszkanie było
urządzone ascetycznie, ciemnoczerwona kanapa pokryta żakardowymi poduszkami pod
jedną ścianą. Na przeciwległej ceglanej ścianie wisiał plazmowy telewizor. W
miejscu w którym większość normalnych ludzi umieściłaby stół, Mac miała
ergonomiczne biurko, które po naciśnięciu jednego guzika zmieniało wysokość i
było wypełnione wszelkiego rodzaju sprzętem elektronicznym. Na blacie kuchennym
leżała w połowie rozkręcona płyta główna jakiegoś komputera, otoczona
narzędziami i paczką chipsów.
-
Więc co, Ci kolesie są dealerami? – Wallace zmarszczył brwi.
-
Nie sądzę, nie są zwykłymi pracownikami. Są wyżej – Weronika
pokręciła głową.
-
Dużo wyżej – Mac usiadła w wygodnym fotelu. Nadal była ubrana we flanelowe
spodnie od pidżamy i szary podkoszulek w którym otworzyła im drzwi. Miała bladą
twarz ale widać było na niej niesamowite zainteresowanie i emocje. Mac
uwielbiała być poinformowana, spędziła pół nocy przeszukując Internet na
okoliczność wszystkiego co było związane z rodziną Gutierrez. To było właśnie
to do czego została stworzona. Nie do odbierania telefonów, nawet nie do pracy
w biznesie IT. Była stworzona do wyszukiwania informacji. I nie miała w tym
temacie sobie równych.
- Znalazłam kilka ciekawych informacji.
Zarówno Eduardo jak i Federico urodzili się w TJ. Rodzie Eduarda są
właścicielami firmy zajmującej się importem i exportem. Ojciec Federica,
wdowiec, jest właścicielem rancza w Rosarito, na południe od Maja – Mac
skupiała się na ekranie komputera, spojrzała przelotnie na Weronikę i Wallace.
Kontynuowała dalej.
-
Okazuje się, że obaj chodzili do szkół z internatem obaj w Szwajcarii. Teraz
studiują na Uniwersytecie Hearsta. Oboje mają czyste kartoteki zarówno w Stanach
jak i za granicą. Są zarejestrowani jako właściciele Sun and
Surf. W swojej ofercie mają całą rzeszę domów na wybrzeżu. Każdy z
tych domów jest wynajmowany za mniej więcej 10 tysięcy $ za noc.
Wallace zagwizdał. Weronika wzięła
kolejny łyk piwa, zimny i gorzkawy posmak ją pobudzał.
-
Więc poza więzami krwi, nie możemy ich połączyć z kartelem w żaden oczywisty
sposób.
-
Więc… Nie jestem księgową, ale dosłownie tony pieniędzy przepływają przez ich
konta. Może to normalne dla tego rodzaju biznesu ale tak czy siak, wydaje mi
się, że niektóre liczby są przesadzone.
- Firma jest przykrywką? – zapytał
Wallace.
-
Jeśli tak, to bardzo dobrą – odpowiedziała Mac – w Internecie mają mnóstwo
rekomendacji, w zeszłym roku umieszczono ich w książce podróżniczej jako firmę
z „niesamowitymi” domami do wynajęcia.
- Taka sama sytuacja miała miejsce w
zeszłym roku z jakimś ranczem w Oklahomie – wtrąciła się Weronika – z zewnątrz
wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Trenowali konie wyścigowe, mieli
hodowlę, płacili podatki. Okazało się, że oprócz tego prali pieniądze dla
Zetas.
Wallace
wzdrygnął się na wspomnienie kartelu z Meksyku.
-
Widziałem coś o nich w wiadomościach kilka miesięcy temu. Zdecydowanie
przerażający goście.
- Przygotuj się na dużo gorsze informacje
– odezwała się Mac – stryjem Eduardo i Federico jest Jorge Gutiérrez Trejo, aka
El Oso, aka Czarna Śmierć. Aktualnie najbardziej poszukiwana osoba przez
Federalne Biuro Narkotykowe. Był przywódcą kartelu Milenio w Baja przez prawie
20 lat. Większość średniej wielkości karteli przechodziło w tym czasie jakieś
zmiany, przejęcia, czy rozpady. Ale nie Milenios – Mac wydawała się
zniesmaczona.
-
Dodatkowo możesz sobie wyobrazić, że nie jest w rejestrach policji przez bycie
miłym gościem.
Weronika wstała i podeszła do Mac.
Patrzyła na ekran komputera zza ramienia przyjaciółki. To co czytała mroziło
jej krew w żyłach. Mac wyciągnęła mnóstwo papierów dokumentujących dokładnie
każde przestępstwo El Oso. Przez ostatnią dekadę, gdy wojny gangów wzmagały na
silne, jego ludzie byli zamieszani w falę rzezi w całym wschodnim Meksyku.
Ciała ich rywali były wieszane na słupach wysokiego napięcia i mostach z
ostrzegającymi tabliczkami przyczepionymi do ciał. Miejsca w których można było
spotkać inne kartele były systematycznie ostrzeliwane, zagazowywane i
bombardowane. We wrześniu zeszłego roku ktoś zostawił trzynaście odciętych głów
w koszu na piłki na stadionie w Estadio Caliente, największym stadionie
piłkarskim w Tijuanie. Nikogo nie oskarżono o zbrodnię ale wiadomo było, że
wszystkie ofiary pochodziły z kartelu Sonora. Gangu znanego z chęci objęcia
pozycji Milenios.
Kartel Milenios nie tylko używał swoich
przerażających sposobów by zaznaczyć swój teren, wysłać wiadomość do swoich
rywali. Używali tortur i rozlewali krew za każdym razem gdy chcieli coś
osiągnąć. Nawet jeśli w sprawę mieli być zaangażowani zwykli obywatele, nie
mający żadnego związku z narkotykami. Jeśli ktoś nie spłacił długu, był
traktowany tak samo. Od zwykłych farmerów poprzez studentów. Krążyły o nich
różne historie. Podobno porywali kobiety z ich domów i sprzedawali jako
niewolnice i prostytutki.
- Teraz się zastanawiam – wymamrotała
Weronika – ciekawe czy nie poszerzyli swojego terytorium na Neptun.
Mac
spojrzała do góry na Weronikę.
-
Myślisz, że porywaliby obywatelki USA? – zapytał Wallace.
-
Nie sądzę. Oni nie są głupi. Woleliby nie ściągać zainteresowania FBI na
swoje poczynania – wtrąciła się Mac.
- Macie rację - Weronika zaczęła krążyć
po pokoju, przeczesała dłońmi włosy. Loki zakręcone na imprezę już prawie
całkowicie się rozpadły a kwiatek usechł.
-
Musimy po prostu przemyśleć wszystkie możliwości. Co jeśli Hayley zobaczyła
podczas imprezy coś, czego nie powinna widzieć? Co jeśli… Nie wiem. Na przykład
usłyszała jakąś rozmowę na jakikolwiek nielegalny temat? Albo zobaczyła coś co
mogłoby zostać użyte przeciwko kuzynom Ortega w sądzie? Mogli pomyśleć, że
muszą się jej pozbyć.
- Pozbyć się? – Wallace zmarszczył czoło
– myślisz, że…
-
Nie wiem – Weronika mu przerwała – ale jeśli Hayley w jakiś sposób zwróciła na
siebie uwagę, mogli zadecydować, że zabicie jej będzie najlepszym wyjściem.
W
pokoju zapanowała cisza. Weronika podeszła do okna i wpatrywała się tępo przed
siebie. Sygnalizacja świetlna właśnie zmieniła światło na czerwone. Chudy kot
kręcił się wokoło śmietników. Oprócz tego ulica była nieruchoma. Zgodnie z
zegarkiem Weroniki dochodziła druga nad ranem.
-
Powinniśmy iść z tym do Lamba – głos Mac był spokojny ale Weronika wyczuła w
nim nutkę niepokoju – powinniśmy powiedzieć mu o związku tej sprawy z
kartelami, o tym, że Hayley spiknęła się z Federico.
Weronika wróciła myślami do swojej
rozmowy z szeryfem. Bawił się włosami i unikał kontaktu wzrokowego gdy zapytała
go o właścicieli domu.
-
Jestem prawie pewna, że Lamb już dawno wie, że oni są powiązani z kartelem.
Mac
przygryzła wargę. Wallace zmarszczył brwi.
-
Gdyby nie wiedział to dlaczego jeszcze nie przerwał tych ich imprez? Ma więcej
niż kilka powodów by to zrobić. W tym domu roi się od nieletnich pijących
alkohol, i to dopiero początek niekończącej się listy powodów. Lamb po prostu
lubi być najważniejszy. Nie porwałby się na pogrywanie z Milenios – Weronika
uśmiechnęła się krzywo – z tego co wiemy o naszym kochanym szeryfie, są duże szanse,
że oni też go opłacają.
- Więc co my zamierzamy z tym zrobić? –
Mac zapytała głosem pełnym niepokoju – sprawy karteli są tak jakby poza naszym
zasięgiem Weronika. Ci ludzi są naprawdę niebezpieczni.
Weronika
zamknęła oczy i zobaczyła twarz Hayley pod swoimi powiekami. Nie Hayley ze
zdjęć na billboardach, ani tę Hayley która w seksownym wdzianku zniknęła z
imprezy. Widziała dziewczynę ze zdjęć, które pokazywali jej rodzice w hotelu.
Łagodną, przyjacielską, może nawet naiwną. Dziewczynę, która mogła znaleźć się
w poważnych kłopotach nawet o tym nie wiedząc.
-
Nie wiem – odpowiedziała – musi być coś co możemy zrobić, sposób na rozwiązanie
tej sprawy. Po prostu jeszcze nie wiem jaki.
Mac się zaśmiała, odgłos jej śmiechu
brzmiał przenikliwie w cichym pomieszczeniu.
-
W końcu rozwiążesz tę zagadkę – powiedziała w stronę Weroniki z większym
strachem niż chciała – przecież od tego jesteś, od rozwiązywania
nierozwiązywalnych zagadek.
- Obiecaj nam, że nie zrobisz nic
szalonego – Wallace też spojrzał na Weronikę, wyglądał na zdenerwowanego.
Weronika
nie odpowiedziała, nie chciała składać im obietnic, których mogłaby nie
dotrzymać. W posiadłości były odpowiedzi na jej pytania i istniało duże
prawdopodobieństwo, że będzie musiała po nie wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz